Epizod 15. W którym epilog
Miał na sobie różowy garnitur, zieloną koszulę i czarny krawat. Elegancki i oficjalny bez względu na panujące okoliczności pogodowe, jak na wzorcowego sługę Jehowy przystało. Brat starszy Bogumił Kozioł zlustrował wzrokiem zgromadzone w sali królestwa drugie owce. W pierwszych rzędach przygłuche babuleńki pamiętające jeszcze Rok Czternasty. Dalej w kolejności: rodziny z małymi dziećmi, samotni, słabi duchowo oraz niedotykalni wykluczeni w rodzaju pogrążonego w lekturze Wnikliwego Cypriana Czubińskiego obok którego siedzieli Sara z bękartem w brzuchu oraz Brajan z biletem lotniczym do Szwecji w kieszeni.
Przesunęli się też z pierwszych rzędów ku tyłowi Bobkowscy – wyraźnie zmarkotniali i unikający ciekawskich spojrzeń innych członków zboru odkąd Paweł w tajemniczych okolicznościach zrezygnował z przywileju.
Uszczuplone grono zborowych młodziaków-luzaków zasilił Zachariasz zasiadający na miejscu Brajana przy nagłośnieniu, czujnie obserwując otoczenie zza szkieł okularów szpiegowskich.
Tylko siostra Żaneta nie zmieniła swego położenia i jak zwykle usiłowała uchwycić spojrzenie Bogumiła z drugiego rzędu, wzdychając przy tym ukradkiem. Jej konkurencję w walce o uwagę Bogumiła stanowił Maciej Kundelek, wpatrujący się w starszego maślanymi, wiernymi oczami.
Nadchodził czas zakończenia zebrania modlitwą. Brat Bogumił złożył więc dłonie, pochylił głowę i począł dziękować Jehowie za wszystkie doznane błogosławieństwa, których było ostatnio tak wiele. Z niektórych nie mógł się zwierzyć na głos, więc dziękował w myślach.
Dziękował więc, że wyszedł obronną ręką z knowań tego Judasza, Pawła. Niewdzięcznej żmii którą wyhodował na własnej piersi, której jednakże zdołał rozgnieść głowę nim ukąsiła. Podziękował za Zachariasza Pnia, tego wspaniałego młodego człowieka, który niedawno przeszedł piękną wewnętrzną przemianę i zapałał żarliwą gorliwością dzięki której Bogumił miał teraz w mieszkaniu teczki pełne haków na zborowych gagatków, gdyby tylko pewnego dnia zachciało im się fikać. Podziękował za stanowiącego przykład wierności i niepolegania na własnym zrozumieniu Macieja Kundelka oraz za wypieki i przetwory owocowe siostry Żanety.
Wreszcie podziękował też za siebie. Za to, że Jehowa wyniósł go do tej służby i chwały, podczas gdy po zakończeniu PRLu Bogumiłowi zdawało się, iż jego życie jest już skończone.
Poprosił też Jehowę o to by oddziałał swym duchem na rodzinę jego syna, a zwłaszcza na wnuczkę, która nie była jeszcze tak zepsuta duchem tego świata nad który nadciągały czarne, burzowe chmury armagedonu.
Wreszcie Bogumił złożył przysięgę. Przysięgę, że będzie prowadzić ten zbór rózgą żelazną póki mu sił starczy i wyraził pragnienie czynienia tego również w nowym świecie, gdy zostanie mu on oddany na wieczyste lenno.
Amen.
KONIEC