Jeżeli artykuł znajduje się w Fakcie, to nie ma takiej opcji żeby był całkowicie rzetelny.
Ale z tego co zrozumiałam Sara została niejako zaszantażowana przez Fakt, że jej historia - wraz ze zdjęciami - i tak ukaże się w gazecie.
I bardzo się cieszę, że Sara postanowiła autoryzować swoje wypowiedzi. Nie miała ona jednak wpływu na treść całego artykułu, ponieważ dziennikarz nie ma obowiązku pokazywać go tej osobie. A jak nie pokaże, to okazuje się, że wychodzą rożne "kwiatki" - przekręcanie faktów, nazw itp.
Jak dla mnie artykuł dla katolików jest w sam raz - nikt tu się nie dopatrzy niczego naciąganego. A dla obecnych Świadkow - może być powodem do mieszanych emocji.
Nie uważam żeby ktoś w tym artykule kłamał czy coś naciągał - po prostu opisał zbór ze swojej perspektywy. Dwadzieścia lat temu było inne podejście w organizacji do wielu spraw niż obecnie. W artykule nie napisano, że nastąpiły w tym czasie pewne zmiany. Ale umówmy się, że zmiany są "kosmetyczne" - np. dwa oficjalne zebrania zamiast trzech. No i faktycznie obecnie bardzo szanuje się zainteresowanych, bo to rzadki "gatunek" i lepiej nie płoszyć ich za wcześnie jakimiś zakazami czy nakazami.
To czy w organizacji jest nacisk na głoszenie, to zależy od indywidualnych odczuć danego głosiciela. Bywają tacy, którzy na przemówieniach o treści "głoś więcej" po prostu śpią albo nie słuchają i te treści nie mają na nich zbyt dużego wpływu. Ale są tacy ludzie, którzy chcą całym sercem "służyć Jehowie" i biorą te wskazówki 100% na serio. Traktują takie przemówienia jako "odpowiedź na modlitwę" i mogą na przykład pod jego wpływem rzucić pracę żeby jechać głosić do Afryki.
Znam osobiście takich ekstremalnych głosicieli, co pojechali na teren oddalony (w Polsce) - przymierali prawie głodem, ale się cieszyli, że pełnią "świętą służbę". Po jakimś czasie nie wytrzymali jednak tego głodowania i zeszli z terenu (jednak organizm ma swoje potrzeby - głodu nie oszukasz).
Dystansu do takich przemówień (głoś! głoś!) nabiera się wraz z upływem lat, ale "świeżaki" łykają wszystko jak pelikany. Ja na przykład pod wpływem studium byłam tak przekonana, że Armagedon tuż tuż, że zastanawiałam się, czy uda mi się zdążyć wziąć chrzest jeszcze przed Armagedonem! (nie chciałam zginąć
). A moje studium trwało niecały rok - i na serio bałam się, że Armagedon wyprzedzi mój chrzest.
Reasumując - można wspomniany artykuł krytykować i się czepiać, ale od "Faktu" nie oczekujmy wiele. Sama się zastanawiam czy nie pisał go jakiś student na umowie-zleceniu, bo niestety pojawiają się też błędy gramatyczne.
Niemniej jednak dzięki artykułowi znowu jest głośno o Świadkach. I może ktoś przy drzwiach zapyta głosicieli właśnie o ten artykuł lub zainspiruje on go do poszukiwania dalszych informacji w Internecie.
Saro nie daj się! Powiadają, że: "jeszcze się taki nie urodził, który by wszystkim dogodził!"