Idziemy do przodu...
Potem po jakichś 2 miesiącach jak już było po zgromadzeniu i pamiątce do mojej prywatnej działalności znienacka zapukali bohaterowie pierwszej pasterki. Wizyta była efektem szczerej rozmowy Bożydarki z jej "przyjaciółką", która martwiła się o nas i chciała się dowiedzieć o co kaman...
Na dzień doby dostałem pytanie czy uznaję niewolnika...
Pytam co znaczy uznaję.
No czy uznaję jego autorytet...
No to ja, co znaczy autorytet.
No czy uznaję, że niewolnik ma przewodzić organizacji ŚJ...
Sparafrazowałem pytanie po swojemu i powiedziałem: Tak, CK ma za zadanie przewodzić org ŚJ. Czyli, że samo sobie takie zadanie nadało i sobie przewodzi jak król Julian samozwańca. Nie ma to nic wspólnego z wolą Bożą - tak było w mojej głowie.
"Ale"...?
Co ale - pytam.
Masz jakieś "ale" Bożydar...
Nie mam ale tylko cytuję, że sam niewolnik mówi o swojej niedoskonałości i omylności więc nie jest to ale.
Zapytałem czy można kogoś wykluczyć za to, że uznaje niewolnika, ale nie do końca zgadza się z nowymi światłami, czyli interpretacją pewnych spraw CK. Nie dostałem odpowiedzi, ale wyprosiłem o nią na nast raz. Nic na mnie nie mieli.
Generalnie było już wiadomo, że chcieli tu zastać Bożydarkę, a im się nie udało. Polowali na nią, bo zrobili wywiad po zborze i wyżej wymieniona siostra tak się przeraziła informacjami jakie dostała (na własne życzenie od żony), że potem kilka nocy nie mogła spać... Telefon koordynatora w sprawie inwigilacji Bożydarki uznała za bezpośrednią odpowiedź od Jehowy więc... zaczęła sypać jak z rękawa w nadziei, że pomoże. No i tak pomogła, że rozpętało się polowanie na czarownice.
https://drive.google.com/open?id=1eEIudPy1zenny4zv3pIkZPB8GcGGxfzKI za 15minut... puk puk do naszych drzwi. A była to sobotnie przedpołudnie. Mieli dzwonić, a zrobili najście...
Niestety nagranie lipne i lepiej słuchać w ciszy.
https://drive.google.com/open?id=14rzp2QmCLYJGg3SzfonllX_N5d4pcDKu