To prawda, że kobiety przechodzą to inaczej, bardziej emocjonalnie. U mnie to wszystko miało bardzo powolny przebieg. Nawet jak coś mnie zaszokowało to ubierałem się pod krawat, szedłem na zebranie i siedząc tam starałem się wcielić w rolę całkowicie wolnego od macek ORG obserwatora. Doznania w takich chwilach niesamowite, bo dociera do nas jeszcze więcej. Zwłaszcza, że w ostatnim czasie poczytałem sobie trochę psychologii i wszystkie mechanizmy kontroli człowiekiem znalazły potwierdzenie w życiu zborowym. Dlatego nie chciałem się szarpać na siłę z systemem tylko powoli obniżałem lot na haju w organizacji.
Żonę nie walnęło tylko pieprznęło porządnie, do tego stopnia, że chciała wpaść między braci i im wszystko "wyklarować". Ale to tak jak chcieć komuś wykrzyczeć, że jego ukochana rodzona matka to oszustka, która udaje kochaną rodzicielkę i opiekunkę - mission imposible. Takie przebudzanie się niesie ze sobą spory ładunek energii jaka musi znaleźć ujście i potwierdzenie słuszności u partnera. W przypadku kiedy mężczyzna pierwszy poznaje prawdę o prawdzie, ma to przeważnie łagodniejszy przebieg. Ja już byłem obudzony i to czym emocjonowała się żona nie napotkało na krytykę, wręcz przeciwnie.
Jednak widzę, jak informacjie jakie docierają do nas o tym co się mówi o jej zmianie wywołują u kobiet kolejną porcję energii jaką obecnie żona przeznacza np. na odpisanie dobitnie na ratujący ją ze szponów odstępstwa list od "przyjaciółki". Osobiście jako mężczyzna mam zlewkę na to co ktoś inny uważa o mojej decyzji i zrobię niespodziankę wszystkim jak opublikuję nagrania. Ale kobiety są inne i w pełni akceptuję to jak potrzebują poukładać wszystko i jak mają potrzebę komuś wyrypać kawę na ławę. W sumie nie zawsze mi się to podoba w naszych relacjach, ale jeśli chodzi o resztę świata to bardzo ją za to cenię.
Myślę, że powodem opuszczenia ORG przez wiele kobiet jest ostatnio zranienie uczuć, zaufania i pogwałcenie sprawiedliwości w stosunku do dzieci - ofiar pedofilii. Między innymi to było podkreślane przez żonę na komitetach i wizytach starszych. Ich znieczulica potęgowała bunt na tę niesprawiedliwość. Kobieta = się emocje i stanie na straży opieki słabszymi.
Przykre to jak od dziesiątek lat kobiety w ORG są kastrowane z tej niesamowitej zdolności i wtłaczane w kierat dreptania po domach i nagabywania ludzi. Kobiety w ORG już od wieku dziewczęcego są indoktrynowane żeby za obiekt swojej największej opieki uważać służbę pionierską, mycie sali, gorliwy udział w zebraniach, pokazach, odwiedzanie ludzi na terenie. Gdzie podziała się postawa pierwszych chrześcijanek dbających o ogniska domowe, wdowy i sieroty...? Ile to słabych fizycznie i materialnie ciotek można by wspomóc 1 weekend w miesiącu, pomyć im okna, wyprać firanki i wysłuchać...
Odbiera się im kobiecość i decyzyjność w zborach przy jednoczesnym wkładaniu na nie zadań jakimi zajmowali się mężczyźni w czasach wczesnochrześcijańskich. Wspieranie materialne odnosi się tylko do i tak już grubej kasy corpo, a o tym żeby przepisać chatę na lokalnych braci co by nie dziadowali to nigdy nie usłyszysz w wytycznych. Kobiety w ORG są najczęściej pilnymi robotnicami posiadającymi silny mechanizm samosabotażowania siebie za "nierobienie wystarczająco dużo". A ostatnio Ck bierze się bezlitośnie za jeszcze bardziej stanowcze odbieranie dzieciom prawa do bycia dzieckiem i wtłacza je w uniform, teczkę z literaturą i grzeczne uważanie podczas zebrań. Bo jak nie to... zginą jak ludzie w potopie.
Ja tylko powiem, że dopiero od niedawna czuję, że relacje małżeńskie nabierają u nas zdrowego wymiaru nie kontrolowane niczym toksycznym z ORG. Wcześniej jedno kontrolowało drugie. Tak to jest już obmyślone, żeby jedni donosili na drugich i ich kontrolowali. Tu można odesłać do genialnego filmu "Equlibrium" gdzie ludzie zatracają ludzkie odruchy pod wpływem jakiejś substancji. U ŚJ taką substancją jest ogólno przyjęty styl myślenia i życia.
Na koniec powiem Ci Trinity, że tych odważnych kobiet w rodzinie żony jest więcej. Niedługo przed nami Babcia żony dała "wypowiedzenie" w zborze, a jej mama została wywalona za nieuznawanie autorytetu CK. Brat, który pisał listy o przyłączenie przeczytał ponownie przypowieść Jezusa o synu marnotrawnym i przejrzał na oczy. Jego żona przerwała studium. Ostatnio nawet włożyli trochę trudu w kolportaż antyświadkowskich traktatów.
Żona doznawała ostracyzmu za swoją matkę, ludzie zaczęli dziwnie się zachowywać.
Na ostatnim zgromadzeniu do chrztu była tylko 1 młodziutka osoba, a przyjezdna sis na zebraniu mówiła, że 1 raz od 40 lat nie było nikogo jak była na zgromadzeniu w Mostach. Dodajmy do tego jeszcze masowy odpływ świadków a niedługo będzie się sypać w Polsce jak domek z kart. Im więcej osób wychodzi tym więcej to daje do myślenia pozostającym ŚJ.