Witam
Od jakiegoś czasu podczytuję forum. Postanowiłam się wreszcie zarejestrować i przedstawić.
Jak już pewnie wiecie kobieta, wychowana od małego w prawdzie. Wzięłam chrzest w wieku 16,5 lat, więc ponad 20 lat temu. Córka starszego od prawie 40 lat.
Od ponad roku wykluczona. I wiecie co? dobrze mi z tym.
Początki były koszmarne. Żadnych przyjaciół poza zborem, uzależniona emocjonalnie od zboru i rodziny. Dziś czuję się WOLNA.
Jestem WWO (wysoko wrażliwą osobą), więc pierwsze tygodnie wyłam z bólu emocjonalnego i odrzucenia rodziny. Dałam się wykluczyć przez to, że chyba czułam się uwięziona. Zaraz potem wykluczono mojego męża. Dziś po ponad roku mogę napisać jedno - tak dobrze jak teraz nigdy między nami nie było! mimo wszystkich zawirowań jesteśmy razem, zero chorych wymagań i nierealnych oczekiwań.
Wychowana byłam pod dyktando prawdy i zboru. Nie pamiętam, żebyśmy z rodzicami rodzinnie wyszli na basen, do kina, czy nawet głupi spacer. Nie. Zawsze były zebrania, służba, dom, szkoła, praca rodziców etc. Moja nieokiełznana i dzika natura upomniała się o swoje - angażuję się we wszystko co się da, mam milion zainteresowań (zawsze krytykowanych przez rodzinę) i ciągle mnie wszędzie pełno. Uwielbiam się uczyć nowych rzeczy. Mam przyjaciół w świecie. Mam męża, który zrozumiał, że małżeństwo to nie inwigilacja, kontrola i rządzenie, a po prostu partnerstwo.
Ojciec jest starszym, więc rozumiecie, że ciśnie mnie na powrót za wszelką cenę. Matka to oschła oziębła flądra, która nigdy mnie nie kochała i nawet się z tym nie ukrywała. Obecnie pierwsza świętoj... rodzeństwo mocno podzielone. Ale im więcej czasu mija, tym jest łatwiej, choć miewam momenty, że budzę się w środku nocy i płaczę. Wiem, że potrzeba czasu ale przez moje WWO jest mi trudniej.
Po chrzcie kilka razy byłam pionierem. Jeździłam na ośrodki pionierskie, które po prostu uwielbiałam. Byłam aktywnym głosicielem. Byłam tak zaćwiekowana, że masakra.
Dziś zadzwoniła do mnie przyjaciółka (to może duże słowo, ale o tym dalej) zza granicy. Siostra, ale bardzo świadoma tego co się w organizacji dzieje. Znamy się sporo ponad 20 lat. Oczywiście wiedziała, że jestem wykluczona. Objechała mnie za brak kontaktu przez rok. Za to, ze nie odbierałam od niej telefonów i nie odpisywałam na wiadomości. Powiedziała, że tęskni za pogadankami ze mną i wszystko jedno czy wrócę czy nie - zawsze będę bliska jej sercu i kimś ważnym. I czuję, ze to jedyna przyjaciółka jaką kiedykolwiek miałam w organizacji.
Wpis może i bardzo emocjonalny, ale to tak po krótce chciałam coś o sobie napisać