Masz bardzo trudną sytuację.
Ważne jest jakich słów użyjesz w trudnych rozmowach z mamą i z jakimi emocjami.
Walnięcie mamie, że "jak nie przestanie nakładać dziecku do głowy Jw propagandy to nie będzie widywania", może dać mamie do ręki coś co użyje przeciw tobie. Pochwali się tym ŚJ, a oni jej "wyklarują", że skoro tak powiedziała ci córka to znaczy, że nie życzy sobie twoich wizyt, nie kocha Boga i nie jest dobrym towarzystwem. Mama dostanie korby i albo będzie forsowała spotkaniami doktrynami dziecka, albo odetnie się.
Kluczem może być (ale nie musi) bardzo uprzejme stanowcze i wielokrotne przypominanie mamie, że ją kochasz, ale nieszanowanie twojej woli w kwestii indoktrynacji dziecka nie jest miłością mamy do twojej rodziny. I żeby szanowanie swoich przekonań było obustronne, bez względu na to co mama uważa za "dobro dziecka". Możesz przypomnieć mamie, że sama organizacja obliguje ją do zaprzestania takiej "edukacji" wnuków jeśli ich rodzice mówią uprzejmie aczkolwiek stanowczo NIE.
Wiem jak i reszta forumowiczów, że potajemne zapuszczanie "ziarna prawdy" pod nieobecność rodzica jest jak najbardziej pochwalane dlatego ustalenia ustaleniami, a życie życiem- zwłaszcza, że ŚJ uważają takie zasiewanie ziarna najczystszym dobrem.
Dla ochłodzenia mamusinej gorliwości i zachowania w niej "iskierki nadziei" można jej obiecać, że będzie mogła sobie pogadać o tych tematach z twoim potomstwem jak osiągnie dorosłość i wtedy będzie mogło samo wybrać czy chce o tym dyskutować czy nie. Tak będzie sprawiedliwie dla każdego. za ten czas zdążysz wytworzyć w dziecku zdolność krytycznego myślenia i stawiania granic, których maluchy jeszcze nie posiadają.
Może spróbuj zapytać czy pokazywanie dziecku Piotrusiowych filmów, że jak dzieci nie będą siedziały na baczność przez prawie 2h zebrania to czeka je śmierć ze nieposłuszeństwo organizacji - czy może być jakkolwiek rozwijające dla twojego dziecka. Więcej z tego lęków i warunkowej miłości.
Dużo zależy od tego w jakim towarzystwie obraca się mama. Jeśli to zabetonowane roboty zobligowane na parcie to nie wróżę nic dobrego.
Jest jeszcze jedna możliwość. Spotkać się ze starszyzną jej zboru i zapytać czy ŚJ mają w zwyczaju nie uznawać prawa rodziców do tego, że nie życzą sobie indoktrynowania ich pociech.
Nawet na zebraniach mówi się, że nie można w drzwiach głosić dzieciom bez zgody ich rodziców. Wg tego mama jest zobligowana zastosować się do tej żelaznej zasady bez względu na to czy to jej wnuczka czy obce dziecko. Kropka.
Jeśli nie pójdzie tak gładko jak piszę (bo rzadko idzie) to możesz mieć dylemat czy ochronić zdrowie psychiczne i relację z dzieckiem czy z matką. Jedno jest wysoce prawdopodobne. Jeśli mama zaszczepi wirusa dziecku to po jego dorośnięciu możesz stracić i matkę i dziecko, które zaufa 8 panom z rolexami. Ci panowie za jakiś czas wydadzą nowe światło żeby unikać nawet rodziny, która nie chce przyjąć ich zmiennych doktryn i wtedy to już będzie całkiem klops.
Nie spiesz się i nie eskaluj to masz szansę na rozwiązanie bez ofiar. Jeśli mama nie zbastuje, może nie obyć się bez cięć i ran na duszy. Niestety tak wygląda życie w rodzinach podzielonych na ŚJ i resztę tego strasznego, niesprawiedliwego świata.
Czekam na inne pomysły forumowiczów w tej sprawie i gorąco pozdrawiam.