Dobrze, napiszę krótko moją historię, ponieważ nie chcę, ociągając sie z z pisaniem, kogoś tym zaniepokoić.
Urodziłam się jako ostatnie dziecko z naszej 5. Mój tata był przez wiele lat starszym, mama opiekowała się domem. Pod względem duchowym to mama "ciągnęła" cała rodzinę, bo tata oddawał się zborowi. Byłam dzieckiem, które od zawsze zadawało pytania, z zaciekawieniem obserwowałam ludzi i cały ten świat. Już od dzieciństwa zastanawiałam się nad wieloma zjawiskami. Mając taką a nie inną naturę, wyciągałam wnioski z obserwacji życia zborowego. Zostałam wychowana w tak zwanej "prawdzie", wiec życie zborowe było całym moim światem.
Po wielu przemyśleniach zostałam ochrzczona w wieku 18 lat. Przez 12 lat ogarniało mnie uczucie smutku, wyobcowania, pustki i częstego buntu na wiele zjawisk w WTS. Szczerze kochałam i kocham Boga, jednak koniec końców nie widziałam się już w wyimaginowanym świecie nieszczerości i obłudy. Oficjalnie z dniem 15.12.2017 roku przestaliśmy z mężem być Świadkami Jehowy.
To była najważniejsza decyzja którą podjeliśmy. Najpiękniejsze jest w tym to, iż decyzję podjęliśmy zgodnie. Mogę śmiało stwierdzić, że ta decyzja uratowała mi życie. Pragnę dodać iż z mojej 7 osobowej rodziny, aktywnym Świadkiem jest tylko mój brat, oraz mama która już się przebudziła...
Cieszę się, że mogę opisać Wam pokrótce moją historię.