Kochani, chce podzielić się z wami moją historią. Będę w tym wątku opisywał błogosławieństwa jakich zaznałem będąc Świadkiem Jehowy. Będę opisywał tutaj moje przeżycia, które przekonały mnie jak wspaniałym Bogiem jest Stwórca wszechświata.
Zacznę od historii, która miała miejsce gdy miałem 5 lat. Wtedy właśnie uwierzyłem, że Jehowa posługuje się swoimi chwalcami aby zaspokoić potrzeby swoich sług. Były to bardzo ciężkie chwile dla mojej rodziny. Tato stracił pracę. Mama pracowała ciężko ale nie zarabiała tyle aby zaspokoić wszystkie nasze potrzeby. Doszło do tego, że niestety rodzice przygotowali ostatni posiłek. Tato modlił się do Boga. Wylał serce przed Stwórcą, że zawsze mu służyli razem z Mamą ze szczerego serca i jeśli uznał, że nie należy się nam już Jego błogosławieństwo to to przyjmie, natomiast jeśli znalazł w nas upodobanie to prosił, żeby dalej zaspokajał nasze potrzeby. Widziałem wtedy w Tacie naprawdę ogromną ufność wobec Boga. Ponieważ byłem małym szczerym dzieckiem to postanowiłem "pomóc" Bogu. Wyszedłem po obiedzie z mieszkania. Mieszkaliśmy w bloku gdzie mieszkało około 40 rodzin. Tylko my byliśmy Świadkami Jehowy. Zebrałem się w sobie i zapukałem do 3 sąsiadów. Powiedziałem, że nie mamy już jedzenia i że proszę o jakąś pomoc. Usłyszałem w 1 domu, że nie pomogą bo jesteśmy "Jehowymi". W drugich drzwiach: "Niech Jehowa wam pomoże". W trzecich, że nie zamierzają nam pomóc ponieważ jesteśmy "Jehowitami". Cóż, 5 letnie dziecko kiedy słyszy takie słowa to jest bardzo zagubione i nie wie co się dzieje. Pamiętam milion myśli w mojej małej główce w tamtym czasie. Zastanawiałem się czy Jehowa chce, żeby sąsiedzi śmiali się z nas. Czy rzeczywiście jest Bogiem i czy pomaga tym, którzy mu służą.
Wróciłem do mieszkania i bez rozmowy z rodzicami poszedłem do łazienki i zacząłem się modlić do Boga. Błagałem Stwórce aby dał mi dowód na swoje istnienie i żeby zatroszczył się o nasze potrzeby. Kiedy wyszedłem z łazienki zobaczyłem łzy mojej Mamy. Podszedłem do niej i powiedziałem, żeby się nie martwiła ponieważ Bóg napewno nam pomoże, uśmiechneła się, pogłaskała mnie po głowie i powiedziała, że napewno tak będzie. Tato siedział w swoim fotelu i czytał Biblię. Bardzo się cieszę, że miał i dalej ma taki zwyczaj. Zaprosił mnie, mojego brata i Mamę żebyśmy usiedli z nim i przeczytali fragment, który znalazł. Odczytał nam ewangelię Mateusza o tym, że Bóg troszczy się o swoje dzieło stwórcze. Na koniec żarliwie się pomodlił do Jehowy o pomoc. Byłem w szoku ponieważ jeszcze w trakcie modlitwy dzwonił telefon. Tato nie przerwał modlitwy. Dokończył ją. Kiedy skończył modlitwe telefon zadzwonił ponownie. Dzwonili bracia ze zboru. Mieli mieć u siebie gości z zagranicy na weekend. Niestety 6 osobowa rodzina musiała odwołać wizytę u nich. Brat Paweł, powiedział Tacie, żeby koniecznie przyszedł do nich bo mają mnóstwo jedzenia na weekend a nie może się zmarnować. Mama rozpłakała się, Tato podobnie. Jeszcze raz się pomodlił aby podziękować Stwórcy za to jak jest dobrym Bogiem. Jeszcze tego wieczora mieliśmy pełną lodówkę jedzenia. W poniedziałek po weekendzie Tata znalazł pracę u naszego brata.
Był to dzień, który będzie w moim sercu do końca życia. Gdy to piszę dalej mam łzy w oczach z powodu wdzięczności mojemu kochanemu Stwórcy za to, że zatroszczył się o nasze podstawowe potrzeby. Wtedy właśnie religia moich rodziców przestała być tylko ich religią. Pokochałem Boga i to, że zatroszczył się o nasze potrzeby i postanowiłem, że będę mu służył już zawsze.