Napisze krótko i zwięźle, bo pisać nie lubie
Śj byłam praktycznie od urodzenia, moi rodzice wkroczyli w ich szeregi po moich narodzinach. Byłam chowana w tych ich zasadach, w miare fajnie było do czasu jak poszłam do szkoły, tam spotkanie z rówieśnikami ich szykany itp. ale innego wyjścia wtedy nie miałam jak trawać w "prawdzie". Jak miałam z 8 lat ojca wykluczono ( za skok w bok) ale starsi kazali mamie trwać przy nim ale sie nie odzywać (wiadomo bo wykluczony ) Zaczeły sie awantury w domu policja itp. Starsi dalej kazali trwać przy ojcu mamie, i tak trwała aż w końcu jak miałam 11 lat mama zmarła, a starsi naciskali na mój chrzest stawiali za wzór moją starszą siostre, że ona już sie ochrzciła . Zyskałam rok czasu bo powiedziałam że chce sie porządnie przygotować to mnie wcisneli na nieochrzczonego głosiciela ( w tym czasie nie wiedziałam co będzie ze mną i 4 letnią moją siostrą, ojciec sie nie interesował placił aby rachunki i tyle z jego strony) po roku z nowu temat chrztu ale tu już wiedziałam że z siostrą młodszą będziemy mieszkać u naszej ciotki (nigdy nie była śj), a że nie chciałam trwać w tej religii to powiedziałam " narazie" tak żeby wszyscy słyszeli.
Łatwo po opuszczeniu nie miałam, bo i tak co jakiś czas mnie spotykali na mieście czy akurat mieli teren gdzie mieszkałam i nachodzili i nawracali. Choć zawsze grzecznie mówiłam nie dziękuje. i tak 10 lat.
Po 10 latach wyjechałam do męża i tu mnie znaleźli i o mnie praktycznie wiedzieli i do tej pory mam wizyty. Oczywiście grzecznie dziękuje i zamykam drzwi przed nosem.
Oczywiście sakramety religii katolickiej przyjełam choć bez przekonania. Do tej pory sie zastanawiam np po co te sakramenty są, po co święta bożonarodzeniowe i wielkanocne itp i co one mają przekazywać i jak wiele innych pytań
Może kiedyś sie dowiem.
Przepraszam że tak skrótowo i zapewne z błędami