Teraz trzeba się wysilać dla korporacji, a po Armagedonie "duszo, jedz, pij"
- nieograniczona konsumpcja dóbr. Nie podkreślono w tym filmie chwały Boga, tylko
przyjemność ludzką.
A ja zawsze myślałem, że zbawienie to przede wszystkim powrót do niezwykłej
relacji z Bogiem.
Ten film to typowo korporacyjny produkt, reklamujący cielesną wizję
Pogrubienie moje.
Trafione w punkt! Tyle się mówi o miłości do Jehowy, tak się go broni, udowadnia, że to jedyny prawdziwy Bóg,
że Jehowa to poprawna forma imienia, próbuje się "zaginać" na tym wyznawców innych religii.. Niektórzy nawet logują
się na odstępcze fora, żeby tą jakże arcyważną kwestię poruszać.
Jeśli się kogoś kocha to chce się być blisko niego bez względu na miejsce. Czy to niebo, Ziemia, inna planeta,
czy jakaś nieokreślona, nieznana nam rzeczywistość. Nie powinno to mieć żadnego znaczenia.
A ja mam wrażenie, że niejeden świadek byłby rozczarowany gdyby raj nie wyglądał jak w filmiku.
Z resztą wielokrotnie słyszałam od braci mych, że nie chcą iść do nieba, do Boga. Chcą żyć na Ziemi.
I z jednej strony to rozumiem, bo teraz odbiera im się możliwość życia w taki sposób, komentując złośliwie, że to materializm.
Często krytykuje się ludzi, że żyją wg reguły "jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy". Ale czym różni się wizja tego życia w raju
od życia wg tej reguły? Tylko tym że po "jedzmy i pijmy" nie będzie "bo jutro pomrzemy".
Bóg dla ŚJ w gruncie rzeczy nie jest ojcem, tylko bezwzględnym sędzią, który albo ułaskawia i pozwoli na
wieczne jedzenie i picie, albo morduje w okrutny sposób. Takiego Boga trudno prawdziwie pokochać...