U mnie te święta, a raczej ich obchodzenie, miało kilka etapów. Pierwszy etap, jako dziecko, a potem nastolatek i młody dorosły człowiek, wychowany w standardowej katolickiej rodzinie, byłem przyzwyczajony do celebrowania tych świąt z całą oprawą. Czyli, choinka, wieczerza, kolędy, pasterka. Potem pierwszy i drugi dzień świąt to spotkania rodzinne i biesiadowanie. Drugi etap, to kiedy po ślubie zamieszkałem z żoną oddzielnie, to jakoś tak się zgrało, że rok po ślubie już byliśmy śJ. Przez następne 10 lat, święta były tylko u teściów i rodziców. U nas w domu nie było choinki ani celebrowania tych świąt, chociaż nastrój się udzielał i gdzieś tam czegoś nam brakowało, z czegoś celowo zrezygnowaliśmy. Trzeci etap, to po odejściu z WTS-u. Święta mieliśmy z choinką, ale bez zbytniego świętowania. Ot kolacja, jakieś upominki i koniec. Ale jak na świecie pojawiła się nasza wnusia, to święta są u nas takie, żeby dziecko miało jak najwięcej radości. A my? My z żoną, traktujemy to bardziej jako hołdowanie tradycji rodzinnej, niż święto religijne. Liczy się nastrój, atmosfera a najważniejsze to radość wnuczki.
Jednak, chyba na złość WTS-owi, zrobiłem jedną kontrowersyjną ozdobę choinkową