Zawsze zastanawiało mnie to krytykowanie choinki, kolęd, atmosfery świątecznej, jaką w tym czasie się czuje.
Ten okres, zawsze traktowałam, jako sposobność do spotkania się z rodziną.
I też nie widziałam nic złego w tych kolorowych światełkach ozdobnych, którymi ludzie przyozdabiają swoje domostwa.
A nawet mi się zawsze podobały, dodawały uroku, krajobrazowi zimowemu.
Nie łamałam się opłatkiem z rodziną, bo przeważnie bywałam tam w drugim dniu świąt.
Ale atmosfera zawsze mi się podobała i nie stroniłam od gościnności tych, co mnie zapraszali.
Wśród stałych czytelników miałam też takich, którzy mnie zapraszali do siebie.
Więc była okazja miło spędzić czas w dobrym towarzystwie.
Na fajnych, życiowych pogawędkach i przy lampce wina.
Takie spotkania, to tylko mnie upewniały, że ludzie ze świata, nie są tacy straszni, jak ich maluje organizacja.
A niejednokrotnie, miałam porównanie do braterstwa w zborze, które często nie dorównywało poziomem do tych ludzi.
Można powiedzieć, trochę chadzałam swoimi drogami.
I może dobrze się stało, że tak to wyglądało, jak patrzę na to dziś tak z perspektywy czasu.