Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 3 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Bycie nieczynnym w praktyce.  (Przeczytany 9540 razy)

Offline Puszek

Bycie nieczynnym w praktyce.
« dnia: 06 Listopad, 2017, 16:26 »
Czołem odstępcy  ;)

Chciałbym poruszyć temat, który nie został dla mnie wyczerpany, a zarazem byłby poradnikiem w pigułce dla tych, którzy tkwią wewnątrz ale bliżej im do wyjścia. Z wielu różnych ważkich powodów nie każdy jest gotowy i chętny opuścić WTS wiec wielu z nas się decyduje zawiesić w próżni i siedzieć w środku. Ale im dłużej to trwa tym bardziej można mieć dosyć zebrań, zbiórek, głoszenia i w ogóle towarzystwa "przyjaciół", którzy stają się dla nas oderwanymi od rzeczywistości robotami.
Podzielcie się jak to jest być nieczynnym. Jak radziliście sobie emocjonalnie? Czy łapaliście się na tym, że mimo mając dosyć obecności na zebraniach to odczuwaliście jakąś pustkę albo presję otoczenia, że stajecie się "słabi duchowo"? Jak radziliście sobie ze zmartwionym waszym zdrowiem duchowym starszym zboru? Jakich argumentów używaliście? Zbywaliście takiego delikwenta ostro i porządnie czy może w "pokorze i uniżeniu umysłu"?
Chyba w każdym zborze są nieczynni, którzy w tym stanie są od nawet kilkunastu lat i więcej - jakoś nikt im nic nie robi. Czy waszym zdaniem jest to spoko by być prawie jak wykluczony ale mieć za to legalny kontakt z rodziną?
"I chodź ucieknijmy stąd, nie chcę już oddychać tym zatrutym powietrzem! Chodź ucieknijmy stąd, nikt nie będzie mówił nam co dla nas jest najlepsze..."


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Bycie nieczynnym w praktyce.
« Odpowiedź #1 dnia: 06 Listopad, 2017, 17:36 »

   Najpierw trzeba zrozumieć fakt, że każdy należący do sekty jest od niej uzależniony, już CK o to dba na każdym kroku. Wcześniej czy później każdego dopada tzw głód i tu nie ma czego się wstydzić.

Aby wyjść z nałogu, trzeba przejść wszystkie etapy, najważniejsze nie udawać, że nie ma problemu. Bo jest, jest i to duży. Jedni radzą sobie sami, innym muszą pomóc osoby trzecie.
Ja poszłam w sport, a dokładnie w bieganie. Gdy mnie nachodziło, gdy ssało i miewałam ochotę choć raz iść i zobaczyć się, poczuć jak kiedyś, choć tak na prawdę nie przepadałam za tym środowiskiem. Jednak byli tam moi bliscy i to ich mi najbardziej brakowało.

A więc zakładałam dres, buty i szłam biegać. Czas i intensywność zależały od stanu moich emocji, czasem aż puszczała się krew z nosa.
Wtedy nie było takich miejsc jak to, gdzie można było z kimś pogadać, poczytać i poczuć się jednym z wielu, a nie jak jeden jedyny śmieć na świecie.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Brat Furtian

Odp: Bycie nieczynnym w praktyce.
« Odpowiedź #2 dnia: 06 Listopad, 2017, 17:48 »
"Stan Nieczynny"...niczym zepsuty "robot" korporacji religijnej, to bardzo wygodna dla "nieczynnego glosiciela" sytuacja...

To takie "odłączenie na legalu", bez negatywnych konsekwencji dla "nn"w relacjach z rodziną i znajomych z org....

Z rodziną i członkami zboru kontakt nie jest ze strony funkcyjnych org. ograniczany. Nie trzeba angażować się w "głoszenie" czy "inne gałęzie służby". Można nie chodzić na zebrania regularnie lub wcale. Z głowy zgromy i inne "uroczyste wieczerze dla obserwatorów".

Generalnie, to najwygodniejsza i bezpieczna opcja dla "myślących inaczej" w zborach pod jednym warunkiem...

Jeśli "nn" zacznie "uświadamianie" w zborze na temat "prawdy o prawdzie", to jego status z "nn" zmienia na "Odstepca" i po szybkim śledztwie czasem poszlakowym wylot ze zboru i pełnia ostracyzmu społecznościowego zagwarantowana...

Do póki "CzeKa" nie wprowadzi jakiegoś apgrejtu w aktualnym traktowaniu "nn", to toleruje ich się i czasem nawet zachęca do "serwisu duchowego" w celu "naprawy nieczynnego robota" i odzysku dla org... 


Offline Reskator

Odp: Bycie nieczynnym w praktyce.
« Odpowiedź #3 dnia: 06 Listopad, 2017, 19:28 »
Czołem odstępcy  ;)

Chciałbym poruszyć temat, który nie został dla mnie wyczerpany, a zarazem byłby poradnikiem w pigułce dla tych, którzy tkwią wewnątrz ale bliżej im do wyjścia. Z wielu różnych ważkich powodów nie każdy jest gotowy i chętny opuścić WTS wiec wielu z nas się decyduje zawiesić w próżni i siedzieć w środku. Ale im dłużej to trwa tym bardziej można mieć dosyć zebrań, zbiórek, głoszenia i w ogóle towarzystwa "przyjaciół", którzy stają się dla nas oderwanymi od rzeczywistości robotami.
Podzielcie się jak to jest być nieczynnym. Jak radziliście sobie emocjonalnie? Czy łapaliście się na tym, że mimo mając dosyć obecności na zebraniach to odczuwaliście jakąś pustkę albo presję otoczenia, że stajecie się "słabi duchowo"? Jak radziliście sobie ze zmartwionym waszym zdrowiem duchowym starszym zboru? Jakich argumentów używaliście? Zbywaliście takiego delikwenta ostro i porządnie czy może w "pokorze i uniżeniu umysłu"?
Chyba w każdym zborze są nieczynni, którzy w tym stanie są od nawet kilkunastu lat i więcej - jakoś nikt im nic nie robi. Czy waszym zdaniem jest to spoko by być prawie jak wykluczony ale mieć za to legalny kontakt z rodziną?
Dużo by pisać.Ale najważniejsze co czuję to:
WOLNOŚĆ!
Jezus mówił: Poznacie prawdę a prawda was wyzwoli-Jan8:32.
I to jest chyba to.
Czuję się wyzwolony od wszelkich instytucji religijnych.
Bezpośrednia relacja z Bogiem i Jezusem bez pośredników,to jest to!
« Ostatnia zmiana: 06 Listopad, 2017, 19:31 wysłana przez Reskator »


Offline GdzieTaPrawda

Odp: Bycie nieczynnym w praktyce.
« Odpowiedź #4 dnia: 06 Listopad, 2017, 19:56 »
W takim razie będąc nieczynnym a będąc dalej Chrześcijaninem odrzucasz te wzmianki o nadzorcach, slugach (pomocniczych), o nieopuszcaniu wspólnych spotkań...

Jak to pogodzić? Nie można solo iść z Biblią przez ten świat gdyż nie jesteśmy na nim sami jako Chrześcijanie!


Offline Reskator

Odp: Bycie nieczynnym w praktyce.
« Odpowiedź #5 dnia: 06 Listopad, 2017, 21:07 »
W takim razie będąc nieczynnym a będąc dalej Chrześcijaninem odrzucasz te wzmianki o nadzorcach, slugach (pomocniczych), o nieopuszcaniu wspólnych spotkań...

Jak to pogodzić? Nie można solo iść z Biblią przez ten świat gdyż nie jesteśmy na nim sami jako Chrześcijanie!
Zbory były w domach,i tam były zebrania chrześcijan,nie budowano sal,kościołów.
Tak może być i teraz,po co instytucja,do zbierania haraczu?
Jezus zapowiadał zresztą rozproszenie,jego wyznawców.
A znakiem rozpoznania jego uczni ma być miłość,nie etykieta,sztandar,krzyż.
Co do nadzorców wydaje się że ich funkcje ustały,zamarły jak zniszczono,rozproszono chrześcijan za czasów Nerona,chrystianizm przeminął z wiatrem.
Na arenę dziejową powoli zaczął formować się instytucjonalny wyznawca Jezusa Kościół Rzymskokatolicki.




Offline Efektmotyla

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 556
  • Polubień: 4685
  • Wspaniale że znajomi i rodzina się budzą :)
Odp: Bycie nieczynnym w praktyce.
« Odpowiedź #6 dnia: 06 Listopad, 2017, 22:13 »
Jeśli masz fajny ogród i robisz dobrego grilla albo masz firmę która zatrudnia robociki to będziesz dalej spoko ziomkiem 😀
Każdy ma różne miksy
Jednym jazdy robi małżonek innym grono starszych uprzykrza życie jeszcze innych zalewa spam serduszek i kwiatuszkow z nawiązaniem do Jehowy...


Offline Trinity

Odp: Bycie nieczynnym w praktyce.
« Odpowiedź #7 dnia: 06 Listopad, 2017, 23:11 »
jest super jest super więc o co ci chodzi
czuje sie swietnie oh jak wspaniale
naprawdę odżyłam będąc nieczynna oh...
zebrania zaczeły mnie nudzić od jakis 10 lat nawet moja matka krzysno w odstępstwie rugała mnie zato dziś już jest bardzo daleko
nie rozumiem tylko że się do mnie nie odzywa
nie głosze, na zebranie ide jak sie pomyle czuje sie świetnie
nie.zabijam, nie zdradzam, nie krade, nie pale


Offline PoProstuJa

Odp: Bycie nieczynnym w praktyce.
« Odpowiedź #8 dnia: 06 Listopad, 2017, 23:52 »
Jak dla mnie samopoczucie nieczynnego jest ściśle uzależnione od jego poglądów na temat organizacji.

Jeżeli jest to osoba nieczynna, która głęboko wierzy w JW.ORGa, ale problemy życiowe ją zniechęciły i wybiły z rytmu zebraniowo-głoszeniowego, to żyje ona w poczuciu winy i czuje się niewiele warta.

Jeśli natomiast nieczynnym jest "aktywny odstępca", który wie, że w organizacji karmi się ludzi ściemą, to brak zebrań nie jest dla niego powodem do smutku, ale do radości.

Jak było ze mną?
Na początku mojej drogi do nieczynności nic nie wiedziałam na temat grzeszków WTS, zatem każda moja nieobecność na zebraniu wywoływała u mnie poczucie winy.

Gdy natomiast zaczęłam poznawać drugie oblicze tej organizacji, to coraz bardziej świadomie zaczęłam unikać zebrań (i już nie miałam wyrzutów sumienia).

To co jednak najbardziej mnie wkurzało, to olewackie podejście do mnie ludzi ze zboru, którzy zaczęli mnie traktować prawie jak wykluczoną tylko dlatego, że przestałam chodzić regularnie na zebrania. Gdy szłam przez ulicę, to mówili mi tylko "cześć" i szli dalej przed siebie nawet się nie zatrzymując na krótką pogawędkę. W pewnym momencie ich obojętne zachowanie stało się wręcz regułą. I takie coś już potrafi człowieka zdenerwować.

To właśnie ta obojętna postawa ludzi ze zboru przyspieszyła moją decyzję o moim odejściu. Uznałam, że nie mogę się zgadzać na to żeby ktoś traktował mnie z wyższością i pogardą omijając mnie na ulicy tylko dlatego, że nie chodzę na zebrania.

Co do starszych zboru. Jak trzeba było mi pomóc, to nie dzwonili i się mną nie interesowali. A jak oddałam sprawozdanie "0 godzin", to nagle dzwoni starszy i chce się do służby umówić. A ja, że chętnie, ale na razie nie mam kiedy, bo chodzę do pracy i późno z niej wychodzę.
Gdy w końcu zaproponowali, że przyjdą na coś a'la wizyta pasterska, to mówiłam, że jasne - tylko nie mam kiedy, bo praca i inne obowiązki. I tak to trwało jakiś czas, ale w końcu stwierdziłam, że czas wypadać z tego bałaganu!


Michał chlu

  • Gość
Odp: Bycie nieczynnym w praktyce.
« Odpowiedź #9 dnia: 07 Listopad, 2017, 03:57 »
W takim razie będąc nieczynnym a będąc dalej Chrześcijaninem odrzucasz te wzmianki o nadzorcach, slugach (pomocniczych), o nieopuszcaniu wspólnych spotkań...

Jak to pogodzić? Nie można solo iść z Biblią przez ten świat gdyż nie jesteśmy na nim sami jako Chrześcijanie!

Jezus powiedział gdzie jest prawda :)

Jak pogodzić spotykanie się, starszych itp? Dla mnie osobiście ogromna pomocą są prawdziwi przyjaciele i rodzina, która się na mnie nie wypięła. Trudno mi zrozumieć osoby które nawet gdy są poza organizacja tracą kontakt z bliskimi. Wczoraj żona sługi pomocniczego odwiedziła mnie z żona choć jesteśmy już poza organizacja i pytała jak się czujemy i co u nas. Odziwo od momentu wykluczenia więcej osób się odzywa do mnie bo są ciekawi moimi motywami itp.

Moja dobra rada to nie zamykaj się na ludzi. Korposekta wmawia ze ludzie z poza organizacji to zło wcielone. Nie jest tak. Jest masa wartościowych ludzi i trzeba się na nich otworzyć :)


Offline GdzieTaPrawda

Odp: Bycie nieczynnym w praktyce.
« Odpowiedź #10 dnia: 07 Listopad, 2017, 06:46 »
Zbory były w domach,i tam były zebrania chrześcijan,nie budowano sal,kościołów.
Tak może być i teraz,po co instytucja,do zbierania haraczu?
Jezus zapowiadał zresztą rozproszenie,jego wyznawców.
A znakiem rozpoznania jego uczni ma być miłość,nie etykieta,sztandar,krzyż.
Co do nadzorców wydaje się że ich funkcje ustały,zamarły jak zniszczono,rozproszono chrześcijan za czasów Nerona,chrystianizm przeminął z wiatrem.
Na arenę dziejową powoli zaczął formować się instytucjonalny wyznawca Jezusa Kościół Rzymskokatolicki.

Dalej odrzucasz fakt o nadzorcach i slugach i eklezjach.
Nie uznaję faktu bycia graczem Solo. Nie mydl mi oczu o jakimś rozproszeniu... uważacie że w Polsce jest tak mało prawdziwych Chrześcijan że nie należy spotykać się z nimi w jakiś zborach? Dla mnie osobiście ten kto gra Solo ten albo nie jest Chrzescijaninem albo jest jeszcze w rozterce co robic (i to jest zrozumiałe w wielu przypadkach)


Offline sunshine

Odp: Bycie nieczynnym w praktyce.
« Odpowiedź #11 dnia: 07 Listopad, 2017, 12:09 »
A propos "uświadamiania" innych... Myślę, że to ma niewielki sens, oni i tak wierzą w swoje brednie, zrobią z Ciebie odstępcę, wykluczą i nara. Powiem Wam jak to ze mną było: Z pierwszymi nowinkami o grzeszkach a przede wszystkim o pochodzeniu WTS-u zetknęłam się jakieś 8 - 9 lat temu. Żyłam sobie wówczas szczęśliwie jako "nieczynna" i nawet w zborze do którego należałam, zapomniano o mnie zupełnie. Z nikim nie miałąm kontaktu. Ale to chyba nie był jeszcze mój czas, bo parę lat później - sama nie wiem czemu - zaczęłam chodzić na zebrania. Może nowe miasto, nowe otoczenie... i przypomniało mi się, że są jeszcze sale królestwa które być może w jakiś sposób zaspokoją mój duchowy głód.
Przełom nastąpił bezpośrednio po kongresie 2016, a konkretnie po filmie o chowaniu się w piwnicy czy gdzie tam, to było jak grom z jasnego nieba. Potem - może tak miało być?? - znalazłam źródło podkładu muzycznego do filmu o raju. Tyle wystarczyło, poczułam się mega oszukana, coś do mnie dotarło i tak naprawdę dopiero wtedy dotarł do mnie także sens tego, co przecież wiedziałam od jakichś 8-9 lat! Powiedziałam o tym 2 osobom, co prawda nie będącym w org., ale będącym jej zwolennikami. Jaki był tego finał? Jedna zerwała ze mną kontakt a z drugą zostaliśmy na umowie - "o tym rozmawiać nie będziemy"..
Szkoda czasu, jak ktoś ma się obudzić, obudzi się sam.


Offline Dietrich

Odp: Bycie nieczynnym w praktyce.
« Odpowiedź #12 dnia: 07 Listopad, 2017, 13:01 »
Dalej odrzucasz fakt o nadzorcach i slugach i eklezjach.
Nie uznaję faktu bycia graczem Solo. Nie mydl mi oczu o jakimś rozproszeniu... uważacie że w Polsce jest tak mało prawdziwych Chrześcijan że nie należy spotykać się z nimi w jakiś zborach? Dla mnie osobiście ten kto gra Solo ten albo nie jest Chrzescijaninem albo jest jeszcze w rozterce co robic (i to jest zrozumiałe w wielu przypadkach)

Jeśli już, to raczej właśnie to drugie. Nikt rozsądny nie będzie kwestionował wzorca z pierwszego wieku. Jednak kiedy porówna się funkcjonowanie ówczesnych zborów z tym co mamy dzisiaj w organizacji, to sorry ale w żaden sposób nie odpowiada to pierwowzorowi. Ani pod względem organizacyjnym, gdzie nawet płyn do mycia kibli musi być zakupiony według wytycznych, ani też pod względem nauk, które zamiast koncentrować się na miłości względem bliźnich, budowaniu rodzin i ich pomyślności a dopiero potem nauczaniu innych - stawiają wszystko na odwrót. W efekcie głosiciele stają się coraz bardziej sfrustrowani, zgorzkniali i zniechęceni. Wtedy wmawia się im na zgroo, że "za mało działają".   Starsi mający mieć pieczę nad trzodą muszą przed wizytą NO przemalować przed salą trawę na zielono, mieć porządek w kartotekach oraz oczywiście 10 godzin minimum,  zamiast pielęgnować właściwą atmosferę w zborze...
Owszem zdarzają się jednostki posiadające zdrowy rozsądek ale ten gatunek jest już albo na wymarciu albo przy najbliższej okazji zostanie odstrzelony jako nie spełniający kryteriów CK.


Offline GdzieTaPrawda

Odp: Bycie nieczynnym w praktyce.
« Odpowiedź #13 dnia: 07 Listopad, 2017, 13:36 »
nie mówię że WTS jest jedyną prawdziwą organizacją

Bardziej o to, że przejście z jednego bagna w drugie nie ma sensu!


Offline Dietrich

Odp: Bycie nieczynnym w praktyce.
« Odpowiedź #14 dnia: 07 Listopad, 2017, 17:24 »
nie mówię że WTS jest jedyną prawdziwą organizacją

Bardziej o to, że przejście z jednego bagna w drugie nie ma sensu!

Tutaj całkowicie się zgadzam. Tym bardziej, iż organizację opuszczają często ludzie tak pokaleczeni, że ani myślą o angażowaniu się w inne nurty religijne, nawet jeśli miałoby to oznaczać jakiś lokalny zbór domowy, których coraz więcej jakby.  Ale zauważyłem, że nawet ci, którzy pozostają w orgu a przy tym "wiedzą swoje" potrafią znaleźć w zborze swoje miejsce. Jedna bliska mi osoba powiedziała mi prywatnie, że choć ma żal do rodziców, że ją wciągnęli w tę religię to z drugiej strony wiele rzeczy miało pozytywny wpływ na jej życie. Nauczyła się tez odcedzać to co wartościowe od bajania siedmiu panów z USA. Choć jak zaznaczyła: tego pierwszego jest jak na lekarstwo ostatnimi laty.
« Ostatnia zmiana: 07 Listopad, 2017, 17:35 wysłana przez Dietrich »