tak czy siak, naprawdę warto być poza sektą, bo to jest lepsze dla wszystkich...
nie pamiętam czy opowiadałem Wam okoliczności w których około 19 lat temu zdecydowałem że jednak _oficjalnie_ odejdę z Organizacji (wcześniej nie czułem się świadkiem Jehowy, ale nie odczuwałem potrzeby sformalizowania swojego odejścia)
na początku grudnia 2002 miałem nietypowy sen: w łóżku obok mnie piękna długowłosa blondynka, moja "aparatura" gotowa do odbycia stosunku i w tym momencie pukanie do drzwi, więc wstaję, otwieram, widzę starszyznę zborową, zamykam drzwi, wracam do łóżka, ale "aparatura" już nie chce zadziałać...
po obudzeniu się i po przeanalizowaniu tego snu, uznałem, że muszę "coś" zrobić, aby ten sen nigdy nie spełnił się na jawie... czyli muszę dopełnić formalności i oficjalnie wystąpić z sekty...
zaprosiłem 2 starszych zboru do mnie do mieszkania na rozmowę i na początku tejże rozmowy wręczyłem im pisemne oświadczenie że "odłączam się" od zboru. Był to pomysł lepszy niż wysyłanie listów, gdyż nie wymagał dzwonienia ani pukania gdyż moja tożsamość była oczywista już podczas rozmowy w której uczestniczyło dwóch funkcjonariuszy sekty.
i mam spokój i nikt nie puka od 19 lat.