Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 5 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Życie tuż po wyjściu.  (Przeczytany 13224 razy)

Offline PoProstuJa

Odp: Życie tuż po wyjściu.
« Odpowiedź #30 dnia: 11 Listopad, 2017, 12:30 »

 Ja nikomu nie wmawiam, ani nie polecam mówienie o sobie jako o idiocie. Każdy ma prawo do życiowych błędów, najważniejsze wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski.

Moim zdaniem uświadomienie sobie swojej głupoty działa leczniczo. Z kolei nie przyznawanie się przed sobą, że zrobiło się kiedyś głupio prowadzi do frustracji, zdewocenia lub jeszcze większego idiotyzmu :)

Wbrew pozorom nie traktuję przystąpienia do Świadków w kategoriach największego błędu życiowego, tylko jako jeden z etapów życia.
Postanowiłam jednak w pewnym momencie ten etap zakończyć, a powiedzenie sobie: "ty głupia pało" zadziałało na mnie oczyszczająco :)


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Życie tuż po wyjściu.
« Odpowiedź #31 dnia: 11 Listopad, 2017, 13:10 »

    A więc się powtórzę. Nikt nie musi innym przyznawać racji, czy też obnażać się ze swoich odczuć, wniosków i stanów. Najważniejsze aby nie oszukiwał sam siebie, bo to największe kłamstwo.
Nikt nie jest na tyle silny, aby stamtąd wyjść bez szwanku i na tyle słaby, aby nie dać sobie z tym rady.

Widziałam wiele ludzkich dramatów i to na każdym etapie tej drogi. Jedni najbardziej cierpią na początki, inni później, jedni mniej, inni więcej, ale każdego boli.

Czyta forum wiele osób, które zmagają się z odejściem i to właśnie Ci ukryci cierpią najbardziej. Nie potrafią się przełamać aby otwarcie napisać, nie potrafią nazwać rzeczy po imieniu.
Czują się oszukani, a zarazem zaszczuci. Buntują się, a zarazem się boją, że może faktycznie odwracają się od Boga? W rozmowach z nimi nigdy nie powiem, że było mi lekko, bo nie było.
Może byłam słaba, może to trwało dość długo, ale dałam radę. I oni też dadzą.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Grześzajęty

Odp: Życie tuż po wyjściu.
« Odpowiedź #32 dnia: 15 Listopad, 2017, 23:12 »
uczucia na początku:
-winy
-pozbawienia się sensu w życiu
-utrata wszelkich wartości wobec Boga i ludzi
-niezdolność odróżniania złego od dobra
-stan depresyjny
-złość na wszystkich, mnie samego dołączając
-wątpliwość w istnienie boga
-pozbawienie się fundamentu życiowego

podkreślam iż nie nie zostałem wydalony, ani nie byłem nigdy ochrzczony. Od dzieciństwa utożsamiałem się z świadkami Jehowy. była to jedna wielka zupa wyżej wymienionych uczuć. Wstydzę się tego- ale to szczere zeznanie


Offline lukasz84gl

Odp: Życie tuż po wyjściu.
« Odpowiedź #33 dnia: 21 Listopad, 2017, 21:59 »
Gdy mówię takim Nowicjuszom, że dopadnie ich kiedyś głód, mało kto wierzy. Raczej idą w zaparte, może inni, ale nie ja, mam tyle zajęć, że mnie to nie grozi.

I znowu muszę Ci przybić piątkę :). Mnie właśnie takie coś dopadło, nie po miesiącu, nie po roku a po kilku latach. I może nie była to tęsknota, ale same odczucie, które trudno mi nazwać. Potrzebny był tylko wyzwalacz.

W tym wątku wspominałem, że noszę się z zamiarem napisania w miarę krótkiego poradnika jak wyjść. Jednak odpuściłem, sugestia PoProstuJa, że to dyktowanie innym jak żyć w jakiś sposób do mnie trafiła (choć nie zamierzałem nic dyktować, struktura miała być neutralna, jednak samo sugerowanie jakiejś metody uznałem za wtrącanie się w czyjeś życie). Jednak powoli wracam do tego, żeby może jednak to opisać, nikt nie musi za tym ślepo podążać.

Zdradzę o co mi w skrócie chodzi. Opuszczając organizację czuje się ten posmak wolności, "o teraz będzie fajniej". Jednak tak jak z Tazłą o tym podyskutowałem w innym miejscu tego forum, Świadek Jehowy w nas zostaje. Tuż po wyjściu dalej się nim jest. To co chciałbym przedstawić to pokazanie bycia ŚJ jako nawyku. A właściwie zestawu nawyków. Po prostu rozbicie tego na czynniki pierwsze, na tyle na ile się da, poddać to analizie każdy z nich, zweryfikować czy to jest właściwe - i podjąć decyzję co z tym zrobić. To ostatnie (i w części przedostatnie) powinno być wolą czytelnika. Z innej strony patrząc WTS jest czymś co wprowadza wręcz wojskową dyscyplinę i wyraźnie zaznacza co trzeba a co nie. Chodzi o to, żeby w jakimś stopniu nie zmieniać samej dyscypliny, ale podmienić tego kto nam dyktuje. Zamienić WTS na samego siebie, wprowadzić własne plany i zrobić to bez poczucia winy.

Nie wiem kiedy się za to zabiorę, ale czuję, że coś takiego stworzę.
„Nikt nie jest bardziej beznadziejnie zniewolony, niż ci którzy fałszywie wierzą że są wolni." Georg Wilhelm Hegel


Offline PoProstuJa

Odp: Życie tuż po wyjściu.
« Odpowiedź #34 dnia: 21 Listopad, 2017, 22:08 »
I znowu muszę Ci przybić piątkę :). Mnie właśnie takie coś dopadło, nie po miesiącu, nie po roku a po kilku latach. I może nie była to tęsknota, ale same odczucie, które trudno mi nazwać. Potrzebny był tylko wyzwalacz.

W tym wątku wspominałem, że noszę się z zamiarem napisania w miarę krótkiego poradnika jak wyjść. Jednak odpuściłem, sugestia PoProstuJa, że to dyktowanie innym jak żyć w jakiś sposób do mnie trafiła (choć nie zamierzałem nic dyktować, struktura miała być neutralna, jednak samo sugerowanie jakiejś metody uznałem za wtrącanie się w czyjeś życie). Jednak powoli wracam do tego, żeby może jednak to opisać, nikt nie musi za tym ślepo podążać.

Zdradzę o co mi w skrócie chodzi. Opuszczając organizację czuje się ten posmak wolności, "o teraz będzie fajniej". Jednak tak jak z Tazłą o tym podyskutowałem w innym miejscu tego forum, Świadek Jehowy w nas zostaje. Tuż po wyjściu dalej się nim jest. To co chciałbym przedstawić to pokazanie bycia ŚJ jako nawyku. A właściwie zestawu nawyków. Po prostu rozbicie tego na czynniki pierwsze, na tyle na ile się da, poddać to analizie każdy z nich, zweryfikować czy to jest właściwe - i podjąć decyzję co z tym zrobić. To ostatnie (i w części przedostatnie) powinno być wolą czytelnika. Z innej strony patrząc WTS jest czymś co wprowadza wręcz wojskową dyscyplinę i wyraźnie zaznacza co trzeba a co nie. Chodzi o to, żeby w jakimś stopniu nie zmieniać samej dyscypliny, ale podmienić tego kto nam dyktuje. Zamienić WTS na samego siebie, wprowadzić własne plany i zrobić to bez poczucia winy.

Nie wiem kiedy się za to zabiorę, ale czuję, że coś takiego stworzę.

Lukasz84gl nie krępuj się tylko twórz! :)
Jestem ostatnią osobą, która chce kogoś zniechęcać do realizowania pomysłów.
Napisalam o możliwych przeszkodach, ale widzę, że wyszedłeś dzięki temu bardziej umocniony i zdeterminowany! :)

Ja chętnie taki poradnik przeczytam!
Jeśli chcesz tworzyć, to zbieraj pomysły od innych, ale nie rezygnuj, gdy inni są sceptyczni! W najgorszym wypadku Twoje dzieło nie będzie czytane przez szerszą publiczność, a może się okazać, że znajdzie się ktoś, kto Ci podziękuje za tę prace i powie, że bardzo mu pomogła!

Działaj! Siej nasienie nie patrząc ani "na burzę ani na wiatr"! Powodzenia! :)


Offline Irena

Odp: Życie tuż po wyjściu.
« Odpowiedź #35 dnia: 21 Listopad, 2017, 22:44 »
Tak samo mysle- dzialaj, spisz przemyslenia i dziel sie na forum. Nie ma jednej uniwersalnej recepty jak wyjsc lub jak pomoc komus otworzyc oczy. Moze Twoj "poradnik" pomoze komus. Czekam z niecierpliwoscia.
Lepsz już byłam, zanim poznałam zarazę ”wts”


Offline lukasz84gl

Odp: Życie tuż po wyjściu.
« Odpowiedź #36 dnia: 28 Listopad, 2017, 17:42 »
Lukasz84gl nie krępuj się tylko twórz! :)
Jestem ostatnią osobą, która chce kogoś zniechęcać do realizowania pomysłów.
Napisalam o możliwych przeszkodach, ale widzę, że wyszedłeś dzięki temu bardziej umocniony i zdeterminowany! :)

Ja chętnie taki poradnik przeczytam!
Jeśli chcesz tworzyć, to zbieraj pomysły od innych, ale nie rezygnuj, gdy inni są sceptyczni! W najgorszym wypadku Twoje dzieło nie będzie czytane przez szerszą publiczność, a może się okazać, że znajdzie się ktoś, kto Ci podziękuje za tę prace i powie, że bardzo mu pomogła!

Działaj! Siej nasienie nie patrząc ani "na burzę ani na wiatr"! Powodzenia! :)

I takie mam właśnie podejście. Jednak nie chce robić tego pod presją, ani swoją ani czyjąś. Na razie zbieram myśli. A o niektóre sprawy na forum na pewno zapytam.

Tak samo mysle- dzialaj, spisz przemyslenia i dziel sie na forum. Nie ma jednej uniwersalnej recepty jak wyjsc lub jak pomoc komus otworzyc oczy. Moze Twoj "poradnik" pomoze komus. Czekam z niecierpliwoscia.

I tutaj muszę zaznaczyć, że na razie sugeruję sporo cierpliwości. W tej chwili nie mam czasu nawet specjalnie odwiedzać tego forum, jednak myśl o na pisaniu ciągle mi towarzyszy. Ciągle gdzieś się kotłują tematy oraz to w jakiej formie coś takiego napisać. Jest już jakiś wstępny koncept nawet. A jak zacznę to jeszcze trochę cierpliwości sugeruję, bo potrzebuje czasu żeby skończyć.
„Nikt nie jest bardziej beznadziejnie zniewolony, niż ci którzy fałszywie wierzą że są wolni." Georg Wilhelm Hegel


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Życie tuż po wyjściu.
« Odpowiedź #37 dnia: 28 Listopad, 2017, 18:14 »
I znowu muszę Ci przybić piątkę :). Mnie właśnie takie coś dopadło, nie po miesiącu, nie po roku a po kilku latach. I może nie była to tęsknota, ale same odczucie, które trudno mi nazwać. Potrzebny był tylko wyzwalacz.

  Nie wiem czy to ma swoją nazwę, może jest jakaś fachowa psychologiczna. My to nazwijmy głodem org i już. Dopada na różne sposoby, jak każdy z nas jest inny. Jedni tęsknią za ludźmi, inni za służbą, jeszcze inni mają różne  sny lub mają ochotę prowokować sytuacje aby znaleźć się choć przez chwilę w czymś co kiedyś było jego priorytetem, życiem, misją.

Cytuj
Nie wiem kiedy się za to zabiorę, ale czuję, że coś takiego stworzę.

  Napisz, najlepiej na swoim przykładzie, jak było z Tobą. A każdy kto przeczyta pewnie znajdzie coś dla siebie, a może kawałek siebie.
Wiem jak jest u mnie na wątku, po każdej historii, dostaję maile, gdzie ludzie piszą..jakbym czytała-ał o sobie. Wbrew pozorom, my byli świadkowie, mamy wiele wspólnego.

Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Efektmotyla

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 556
  • Polubień: 4685
  • Wspaniale że znajomi i rodzina się budzą :)
Odp: Życie tuż po wyjściu.
« Odpowiedź #38 dnia: 28 Listopad, 2017, 18:14 »
I takie mam właśnie podejście. Jednak nie chce robić tego pod presją, ani swoją ani czyjąś. Na razie zbieram myśli. A o niektóre sprawy na forum na pewno zapytam.

I tutaj muszę zaznaczyć, że na razie sugeruję sporo cierpliwości. W tej chwili nie mam czasu nawet specjalnie odwiedzać tego forum, jednak myśl o na pisaniu ciągle mi towarzyszy. Ciągle gdzieś się kotłują tematy oraz to w jakiej formie coś takiego napisać. Jest już jakiś wstępny koncept nawet. A jak zacznę to jeszcze trochę cierpliwości sugeruję, bo potrzebuje czasu żeby skończyć.
Na początku jest pomysł potem pustka w głowie i znowu pomysł się klaruje potem refleksja jaki czeka twórcę nakład czasu i ta chęć aby dzieło było skończone i cały czas nie masz,, pióra w ręku,, i myślisz,, cholera kiedy ja to zrobię,,
A potem to robisz szybciej niż by się zdawało 😀


Offline Bożydar

Odp: Życie tuż po wyjściu.
« Odpowiedź #39 dnia: 27 Grudzień, 2017, 23:56 »
Ja jestem nadal w organizacji ale tylko ciałem, a i to ostatnimi czasy bardzo często mnie nie ma, bo się rozwijam zawodowo i niestety nie mogę być na coniedzielnej szopce towarzystwa wzajemnej adoracji ku czci CK. Od 2 lat widzę, że coś nieźle śmierdzi, a ostatnio to już nie trawię tego bezprawia na tyle, że potrafię nabijać się na żywca z tych farmazonów.
Daję sobie czas już jako wolny człowiek. Przychodzę, siadam, słucham i pozwalam sobie poczuć jak na mnie działa całe to udawanie. Upewniam się, że ludzie, których musiałem uważać za jedynych przyjaciół za niedługo będą na mnie niemal pluli na ulicy. W ciągu tych 2 lat bardzo się otworzyłem na ludzi i staram się nawiązywać nowe znajomości, jako że mogę rozmawiać niemal z każdym i o niemal wszystkim. Na razie powoli się stamtąd wycofam, a potem zbór dobiegnie coś co rozszarpią jak Reksio boczek - afera, zgorszenie, ploty, lament - czyli siła napędowa JW, bo tego ciągle w zborach brak. A jak trafi się taki kąsek to będą celebrować i wywyższać swoją wierność i czystość. Nie ważne, że 90% JW w zaciszu domowym uprawia swoje grzeszki. Ważna fasada!
Podstawa to nie wysadzić się samemu w powietrze przez odejście ze zboru i spaść na gołą dupę pośród tzw światusów. Najlepiej znaleźć sobie jakieś hobby, forum z nim związane, pojechać na zlot itd, a ludzie się sami znajdą. A potem jak już się opuści jaskinię troglodytów to ma się wydryndolone.
Szczególnie ciężko mają osoby stłamszone już w dzieciństwie i karane za spędzanie czasu z dziećmi "niewiernych". Wyrobienie w sobie otwartości na ludzi nie posiadających pieczątki JW na czole zaczyna się od zera.
Obrazując, można to przyrównać do nauki chodzenia osoby już dorosłej. Paradoks, ale tak jest w przypadku wielu obudzonych. Sama wiedza o przekrętach CK i strasznych agresorów to jedno, a sztuka życia to drugie.
Zasada jest prosta. Kat i ofiara czerpią energię na zasadzie sprzężenia zwrotnego. Idealnie to widać na małżeństwach toksycznych. Kaleczą się i narzekają na siebie, ale bez całej tej boleści nie potrafią żyć. Kat daje motywację i energię ofierze i na odwrót. Dlatego takie "rozwody" są koszmarne dla obu stron, kiedy spoiwem jest poczucie powinności trwania w tym oborniku.
Jeśli ktoś przyjmie info, że ma prawo żyć i jego siłą napędową ma być radość z życia a nie strach przed CK i Armagedonem, wina za rzadkie zgłaszanie i jednocyfrowy marny owoc - to zacznie wychodzić jak ameba z jaskimi. Dopiero wtedy człowiek czuje, że oddycha. Może się przestraszyć tego, bo takie nowe, niekomfortowe, zakazane i obce, ale akceptacja tego stanu jest już ogromnym krokiem. Ludziom otwartym na cokolwiek nowego przychodzi to o wiele łatwiej, ale nie można zapominać, że organizacja produkuje opornych troglodytów nastawionych na nauczanie innych, a nie siebie samych. To sprawia, że cokolwiek nowego do przyjęcia wyrywa taki typ człeka z butów. Strefa komfortu - nie ważne jaka jest toksyczna - i tak jest przytulniejsza niż nowe rewiry wolności i szczęścia. Mózg ma swoje mechanizmy ochronne przed nowościami i zmianami - wywoła szereg niekomfortowych emocji, od bezsenności, braku apetytu, mdłości, poczucia zdrady, płaczu, agresji, a nawet chęci ucieczki w samobójstwo... Tak działa zaprogramowany sabotażysta. Mózg częściej pędzi w stronę samodestrukcji niż pozwoli ofierze przestać być zniewolonym. To bardzo prymitywne mechanizmy jakimi kieruje się 90% ludzi i chyba 99.9% JW.
Wiele zależy od domu w jakim się wychowałeś jako JW, lokalnej trzody i woli życia jaką dostałeś być może po jakimś narwanym dziadku/babci. Nie ma jednakowej recepty na wyjście z tej matni dla każdego.
Jednak podręcznik do studium "Twoje odejście. Korzystaj z niego jak najlepiej..." to dobra myśl. Zamiast pytań do chrztu byłyby aspekty do przemyślenia przed finalnym aktem odejścia.  ;D
« Ostatnia zmiana: 28 Grudzień, 2017, 00:48 wysłana przez Bożydar »


Offline lukasz84gl

Odp: Życie tuż po wyjściu.
« Odpowiedź #40 dnia: 28 Grudzień, 2017, 14:22 »
Muszę przyznać, że Twój post wniósł sporo do mojej idei powstawania takiego poradnika. Widać w Twojej wypowiedzi głębokie przemyślenia wewnętrzne i przede wszystkim kierowanie się własnym rozumem, bez obaw o to co kto sobie pomyśli. I mam ochotę użyć zaproponowanego przez Ciebie tytułu. Mam pozwolenie?:)

Najlepiej znaleźć sobie jakieś hobby, forum z nim związane, pojechać na zlot itd, a ludzie się sami znajdą.

Jeśli chodzi o ten zwrot to zgodzę się z pierwszą częścią wypowiedzi, z drugą (że ludzie sami się znajdą) już nie. Nie chodzi o to, że się nie pojawią, bo się pojawią. Natomiast do tej pory taki obudzony mógł bezstresowo sobie nawiązywać kontakty z nowymi ludźmi w swoim kręgu. Była pewność, że ten ktoś myśli podobnie i mała szansa na to, że zrobi jakąś większą krzywdę. I to jest jakieś podświadome przyzwyczajenie, ale niepraktyczne w życiu codziennym. Innymi słowy najpierw poznać, a to oznacza żeby nie oceniać człowieka, ale zgłębić go zadawać pytania oraz wyjaśniać wątpliwości. I wtedy dokonać oceny. Krótko mówiąc przefiltrowanie. A to mówię na podstawie swoich własnych doświadczeń. Inna sprawa to taka, że może się zdarzyć, że koniecznie będziesz chciał przeciągnąć kogoś na swoją stronę, zmienić zdanie a jak się to nie uda to poczujesz się sfrustrowany i możesz zakończyć znajomość.

A skoro już piszę posta to mam już zarys całego poradnika. Podam go i może ktoś coś podpowie, doradzi lub wskaże błędy.

Całość ma się opierać na tym co jest znane każdemu ŚJ. WTS stworzył swój szablon z kalendarzem, w którym zapisuje co kiedy należy robić i czego nie należy, oraz co należy mówić i myśleć (i analogicznie czego nie). A każdy członek ma po kolei wykonywać poszczególne rubryki. Wszystko przypominane najczęściej jak się da. I jako metodę na odejście chciałem zaproponować modyfikację tego szablonu. Raz to wyczyścić go do zera, druga sprawa to być może przebudować (ale przebudowa to już zadanie czytelnika). Następnie analiza swojej własnej sytuacji. Co zrobić, na co zwrócić uwagę, co być może odrzucić a co dodać (w formie propozycji). Następnie wypisać, może nie od razu ale powoli uzupełnić ten szablon. Własnymi pragnieniami, własnymi planami, własnymi odczuciami. Słowo klucz: własnymi. I dostajesz to czego TY chcesz. A potem analiza. Codzienna, może kilka razy w tygodniu może raz (ale nie rzadziej niż raz na tydzień). Zamiast zebrania, czytania tekstu dziennego czy innych WTSowych narzuconych zwyczajów. I ta analiza polegająca na tym, że sprawdzasz ile zrobiłeś w ostatnim czasie, żeby to czy tamto osiągnąć. I dana osoba sama siebie ocenia względem tego co chce i czy do tego zmierza. Jako pomoc chciałbym zawrzeć w jaki sposób do tego podejść, żeby nie była to ocena zbyt surowa ale i zbyt pobłażliwa. Żeby nie czuć się źle z tym, że jednak rubryki w szablonie należy zmodyfikować albo przestawić. Żeby nie czuć się źle z tym, że na 100% nie realizuje się tam zawartych informacji a 80% planu to bardzo dobry wynik. Inna kwestia to opanowanie emocji w całym tym procesie, bo ich będzie wiele. Nauczyć się je lokalizować i starać się opanować.

Cały ten poradnik bazuje na zmianie nawyków. Tak, bycie ŚJ będzie potraktowane jako nawyk. Nawyk wypracowany przez WTS. A raczej nawyki. I jeden  z tych nawyków jest wykorzystany po to, żeby odejść. W zgodzie z samym sobą.
„Nikt nie jest bardziej beznadziejnie zniewolony, niż ci którzy fałszywie wierzą że są wolni." Georg Wilhelm Hegel