Gremczaku - pytasz o jedno z tych trudnych zagadnień na które nie ma prostej odpowiedzi. Nie będę ci cytował encyklopedii chociaż zapewne jest w niej jakaś definicja religii. Generalnie religia to forma władzy nad ludźmi, forma zniewolenia. Mniejsza lub większa, bardziej piorąca mózgi lub mniej, ale zawsze chodzi o kontrolowanie grupy wiernych pod przykrywką wiary. Ja rozumiem to tak, jak to ktoś kiedyś mądrze powiedział - "że jeśli chcesz zobaczyć kto ma nad tobą władzę, to zastanów się kogo nie wolno ci krytykować". Na dzień dzisiejszy władzę mają nade mną nadal inni świadkowie Jehowy a w domyśle nadal Ciało Kierownicze - gdyby nie miali to bym pokazywał na nagraniu twarz i mój prawdziwy głos
Ale to tylko jeśli chodzi o powierzchowność i mój publiczny wizerunek.
Natomiast na moim obecnym (
osobistym) etapie rozwoju duchowego, nie uznaję
żadnego ludzkiego zwierzchnictwa duchowego. Nie mam żadnego przewodnika duchowego. Oczywiście, uważam pewne osoby za autorytety ale potrafię oddzielić pojęcie autorytetu od przewodnika duchowego którym np. było dla mnie kiedyś Ciało Kierownicze. Póki jeszcze jestem formalnie w organizacji to muszę się pilnować aby nie zostać ujawnionym, bo bardzo nie chciałbym zostać wykluczonym ze względu na rodzinę. Ale jeśli/gdy już odejdę od organizacji oficjalnie, to nie będę musiał cyzelować oraz mieć dylematów moralnych np.: "co pomyśli o mnie brat Wiesiek czy siostra Halinka jeśli wrzucę film na Youtube i pokażę na nim swoją twarz"
Jeśli chodzi o religię to uważam że każdy kto próbuje narzucać jakiejś grupie osób swój autorytet duchowy, tworzy nową religię. Gdybym zebrał sobie kilku(nastu) wiernych i uczył ich że tylko ja mam monopol na zaprowadzenie ich do życia wiecznego / na zbawienie, to tworzył bym już religię. Tak właśnie działają śJ - obecność w organizacji rzekomo zbawia a podążanie za Ciałem Kierowniczym gwarantuje życie wieczne. Co do katolicyzmu nie będę się wypowiadał przez wzgląd na Roszadę, Tusię i innych katolików. Ale tam też jest władza której nie należy krytykować (oczywiście nie tak autorytarna jak u świadków).
Poniekąd większość społeczeństwa tkwi w mentalnym więzieniu religijnym, wolnych jednostek jest naprawdę mało. Ja na razie jedną nogą jestem już wolny a drugą nogą jestem zniewolony. Ale z całą pewnością nie chcę zniewolić innych ludzi, nie dam sobie wmówić że zakładam jakąś religię. Jestem ostatnim człowiekiem który był by do tego skłonny.