Oj tam, oj tam! Pan Bóg jest wszechmogący, wie wszystko, nic nie ujdzie jego uwadze, zna każdego z nas z osobna, policzył wszystkie włosy na naszych głowach, a żaden wróbel nie spadnie na ziemię bez jego wiedzy. Zna serca ludzi i ich charaktery. Ale czasem chce, w niewidomym dla mnie celu, tak sobie ich wypróbować vide Abraham czy Hiob. I w sumie nic się nie stało, Izaak przeżył, Hiob wyzdrowiał I urodziły mu się piękniejsze dzieci. Normalnie nic się nie stało.
Obiecuje potomków Abrahama krainę miodem i mlekiem płynącą, ale najpierw muszą oni zostać niewolnikami egipskimi. Pewno po to, aby lepiej docenić ten dar. Potem z tej niewoli ich wyzwala, powodując wcześniej zatwardzenie (serca) faraona, żeby (popisać się) ukazać swoją moc i władzę. Potem karze ten lud wybrany, za każdą próbę skargi, rozmaitymi nieszczęściami, włącznie ze śmiercią. Ludzi, którzy od pokoleń byli niewolnikami, którzy pracowali dla Egiptu w zamian za co mieli wikt i opierunek. Żyli w dostatnie, spokojnym kraju a teraz muszą wędrować po pustyni za mrzonką, karmieni monotonnym pokarmem.
Po 40latach tułaczki pokazuje I'm wreszcie upragniony raj, ale uwaga, uwaga - zamieszkały przez plemiona, które uprzednio należy wymordować. A że przy tym i wielu Izraelitów także straci życie? Cóż to dla Boga...
Łatwo się mówi, że on stworzył więc może i unicestwić. Ale, gdy tracimy bliskich, to już trudniej.
Bóg karze się miłować. Ale jak miłować okrutnego władcę-tyrana? Można się go bać, odczuwać ewentualnie szacunek, ale miłość?