Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Trochę inna historia byłego...  (Przeczytany 10284 razy)

Offline Maurycy

Trochę inna historia byłego...
« dnia: 23 Maj, 2017, 10:48 »
Witam

Na wstępie chciałem napisać, że na forum trafiłem totalnie przypadkiem, przez jakiś filmik na YT - podajże pana Macieja. Przeczytałem jego historie i to w jakiś sposób popchnęło mnie do opisania własnej - skrajnie innej.

Moim rodzice zostali ŚJ jak miałem 3,5 roku. Należeliśmy do jednego z zborów w Gdyni (musicie mi wybaczyć ale nie będę podawał nazw, imion, nazwisk, jedynie fakty które osoby z Gdyni mogą skojarzyć - dlatego proszę uszanujcie to i nie pytajcie czy to Tadeusz, Stefan czy ktoś). Imiona, nazwy są przypadkowe.

Jak napisałem miałem lat 3,5. Czyli jestem ochrzczony w KK, moje rodzeństwo już nie było. Moi rodzice wykazywali różne zainteresowanie, większość znam z opowieści ale jedno wpuściło, drugie zaczęło studiować pierwsze ale mimo wszystko to Ojciec dorwał się do koryta, przepraszam że tak to nazywam ale w Gdyni dzieci starszych to była lepsza i wyższa kasta - ale do tego dojdziemy później.

Z lat mojej młodości pamiętam jedynie ciągłe ataki i szykany, od dziecka wmawiano mi, że prawda mnie uratuje, uczyłem się regułek, czytałem wszystkie czasopisma i książki - do dzisiaj mam kilka ulubionych. Pozostał sentyment, ponad 20 lat byłem czynnym i aktywnym ŚJ. W wieku 16 lat wziąłem chrzest, na stadionie Lechii w Gdańsku. Byłem bardzo szczęśliwym dzieckiem, po walce w szkole, szykanach, pluciu, biciu wracałem do azylu - do raju na ziemi, który ŚJ przygotowali w moim zborze.

Moja kariera - nie umiem znaleźć innego słowa - wyglądała identycznie jak w większości przykładów, noszenie mikrofonów, puszczanie podkładów pod pieśni, lektor, itp... sługą nie zostałem chociaż było to moje marzenie - w zasadzie to mojego Ojca, który z człowieka po zawodówce, mówiącego i piszącego "PSZYSZŁEM" stał się zbawicielem zboru, wielkim inkwizytorem oraz jak się później okazało największym hipokrytą. Ale o tym zaraz....

W wieku 20 lat pojechałem na pierwszy obóz pionierski (sam, bez rodziców). Piwak pionierski - bo nie oszukujmy się ale co może robić 20 osób w wieku 19-23 z 2 opiekunami co śpią jak kury od 21:00. Seks, papierosy, alkohol i nawet narkotyki, byłem zdruzgotany, że jak tak można, wszystko to dzieci starszych, ich ojcowie często przemawiali na kongresach - jednego nawet na międzynarodowym (chyba w Paryżu). Ale tak to wyglądało... niestety tutaj muszę zrobić dygresję na temat wielkiego inkwizytora - mojego Ojca.

Jak pisałem wcześniej, mój Ojciec, prosty a wręcz prostacki człowiek, okazał się genialnym mówcą, tak dobrym że potrafiłbym Eskimosom sprzedać śnieg w ilościach hurtowych, ja byłem molem książkowym, często mu opowiadałem co wyczytałem a to potem trafiało do wykładów - był dla mnie wzorem. Starszym, pionierem pełno czasowym, nadzorcą szkoły teokratycznej, skarbnikiem, kurcze kim on nie był. Założył firmę w której zatrudniał, takich jak on - tzn. już w tym momencie biedniejszych i wtedy ujrzałem to co mnie zdziwiło, a po latach wzbudziło we mnie wstręt. Mój Ojciec oraz kilku starszych, szybko potrafili rozszerzyć zbór od 14-25 osób rocznie - powstawał kolejny, kolejny itp. Przychodzili ludzie biedni, zrezygnowani, oni załatwiali im pracę, oferowali pomoc - to było takie dobre, jednak z wiekiem widzę że tworzyli grupę ludzi od nich zależną - przysługa za przysługę. Ojciec zbudował imperium, już nie wrzucał 100 pln do skrzynki na datki - lądowały tam sumy 1000-2000 pln raz na miesiąc. Dorobił się. Zaczęło się prestiżowe życie, więcej kasy, lepsze samochody, wyższe stanowisko w Klubie (tam młodzi nazywali ŚJ - mówiliśmy że to Klub). I wieczna inkwizycja, obnażanie ludzkich problemów i stanowisk, dumne chodzenie na komitety sądownicze, rozmowy przy grillu i piwie jak kogo upieprzyć. Szczególnie tych co mieli stanowiska.

Jak wróciłem z tego piwaku, poleciałem do Ojca, oburzony - a ten wymierzył sprawiedliwość - kilku kluczowych graczy spadło z stołka, na ich miejscu pojawili się kolejni - świeżo przyjęci - miedzy innymi przez mojego Ojca. Sieć uzależnionych ludzi rosła - jak w mafii. Tutaj ktoś tutaj mógłby napisać - to jeden człowiek, wiecie miał wpływy, itp. Tak nie było. Ale o tym potem, innym razem. Po tym feralnym piwaku pojawił się kolejny, podobny, tym razem dzieci takie i takie, czasem nawet młodzi bez rodzin "w prawdzie". Byłem dumny że mogę donosić :) raportowałem Ojcu każdego dnia, każdą ściemę, każde udawanie w godzinach, spóźnienia na czytanie tekstów itp... Mój Ojciec rozpętał piekło, w wyniku którego kilka osób wykluczyli, doszło nawet do jednego rozwodu itp.. za dużo nie chcę pisać - tu nie chodzi o konkretne przykłady ale klimat jak to wygląda. Jedna z dziewczyn zadała mi pytanie przez łzy jak przy starszych opowiadałem co zrobiła: a jak Ty będziesz się czuć - jak kiedyś będziesz miał chwilę słabości pomyśl. Pomyślałem - zadrwiłem w myślach, czułem się bezpieczny, mój Ojciec to władca, obroni mnie, jakże wtedy się myliłem. Resztę opisze może kiedyś... jakoś nie mam weny. Chciałem to zostawić tutaj ale przyznam że męczy mnie poczucie winy, zła które zrobiłem w imię dobra, które jest niczym jak interpretacją człowieka.

Kiedy miałem 22 lata, na pierwszy komitet została wezwana moja mama. Byłem zdziwiony. Jak to ? przecież była przykładną żoną, głosiła, raportowała dużo godzin, gościła regularnie braci, przy każdej okazji gotowała, pomagała, ba nawet zrekrutowała ok. 12 osób. Okazało się, że moja mama zdradziła mojego tatę, z jednym ze swoich studiujących głosicieli, dowodów nie było ale ponoć 6 osób to widziało. Nie wiem jak ale akcja i piłka była szybka, moja mama została wykluczona, całkowicie z społeczności, została beż środków do życia, totalnie bez niczego. My dostaliśmy czas aby się określić. Ojciec się wyprowadził w ciągu jednego dnia i wyjechał z miasta. Wtedy zaczęły się problemy, nie chcę się rozpisywać ale ja i moje rodzeństwo zaczęliśmy odczuwać piętno tej sytuacji. Znajomi, koledzy z Klubu nas unikali, mój Ojciec był gwiazdą a moja mama go zdradziła, w tak  hermetycznym społeczeństwie wieści szybko się rozchodzą. Zostałem wezwany na spotkanie ze starszymi, jak się miało okazać później nie by porozmawiać - o "planie naprawczym" a o tym jak dosypać zarzutów mamie, wybielić ojca i się "określić, po czyjej jestem stronie".

Dostałem napisane pismo, w którym ja opisuję jak widziałem miejsce zdrady, byłem naocznym świadkiem. Tak czy siak nie podpisałem papieru, powiedziałem że to obłuda, że muszę porozmawiać z Ojcem - nie wiedzieliśmy gdzie jest, zmienił numer, zapadł się pod ziemię, ŚJ go ukryli. Kontaktu z ojcem nie miałem kilka miesięcy, gdzieś pokątnie dowiedziałem się że mieszka u kobiety, którą poznał w innym mieście w innym zborze podczas wykładów. Była młodsza, z "czystej rodziny" (aż na usta się ciśnie słowo czystej aryjskiej rodziny - przepraszam ale to takie wszystko podobne). Rodzice spotkali się podczas sprawy rozwodowej, moja mama totalnie przegrała, poznaliśmy tez obecną partnerkę ojca, była mówiąc krótko 20 lat młodsza i śliczna. Raptem 4-5 lat starsza ode mnie. To wewnętrznie zabiło moją mamę, nie miała w nikim oparcia, katolicka rodzina się śmiała, zresztą byli zmęczeni ciągłymi atakami ojca. To spowodowało że moja mama oraz siostry postanowiły się otruć. Finalnie udało się uratować mame i siostrę, dla starszej nie było ratunku. Po ok. 14 miesiącach po rozprawie ojciec wziął ślub z partnerką i zaczął piąć się w drabinie (jak w serialu Path - polecam, dużo podobieństw). Znowu jest starszym i zapewne inkwizytorem, widziałem go ok 14 lat temu. Nie zna moich dzieci, dzieci mojej siostry, naszych rodzin. Raz w czas wyśle sms o treści koniec świata bliski - zginiecie. To tyle...

A chciałem dodać że sam się odłączyłem a nie zostałem wykluczony. Cała sprawa z moją mamą to była ustawka, jeden z starszych umierając powiedział o wszystkim żonie i synowi, jego rodzina odeszła. Dla mnie ŚJ to dziwna forma, która buduje bańkę - uczy miłości, kocha, szanuje do momentu aż wierzysz i spełniasz postawione Ci zadania. W przeciwnym razie, to najgorszy wróg, mafia, która ma swoich ludzi wszędzie, mi ŚJ zabrali siostrę, dziewczynę - a moja mama nadal pozbierać się nie może, ma problemy z alkoholem, jest wrakiem człowieka i ogląda czasem na FB zdjęcia uśmiechniętego męża z nową czystą rodziną.

Dziękuję za Waszą uwagę, musiałem to z siebie wyrzucić.
« Ostatnia zmiana: 23 Maj, 2017, 11:45 wysłana przez Maurycy »


Offline on-on

Odp: Trochę inna historia byłego...
« Odpowiedź #1 dnia: 23 Maj, 2017, 11:10 »
Witaj,
Po przeczytaniu postu czuję niesmak. Myślę, że w tamtych czasach o których piszesz nie bylibyśmy kolegami. :)

Powinieneś zdobyć się na odwagę i przeprosić tych wobec, których czujesz wyrzuty sumienia. I nie zwalać winy na poczucie pełnienia misji w imię religii.

« Ostatnia zmiana: 23 Maj, 2017, 11:14 wysłana przez on-on »


yanco

  • Gość
Odp: Trochę inna historia byłego...
« Odpowiedź #2 dnia: 23 Maj, 2017, 11:13 »
Błądzenie jest rzeczą ludzką, ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską.
Św. Augustyn

Maurycy spoko . Dobrze jest . Każdy robi głupstwa których potem żałuje. Sztuka jest przyznać się do głupstw. A Ty przecież znasz już tę sztukę :) Grunt to wrócić na dobrą drogę :) . Ciekawe jest obraz SJ przedstawiony przez Ciebie . Jeśli starczy Ci sił to napisz więcej, może to komuś pozwoli zobaczyć w tym co piszesz i siebie.


Offline Trinity

Odp: Trochę inna historia byłego...
« Odpowiedź #3 dnia: 23 Maj, 2017, 11:26 »
chciałam napisać NIE WIERZĘ ale znałam podobnych ,władców'
pisz jeśli ci to pomoże
nie zlinczujemy cię tutaj
kolejdy przykład na to że WTS generuje ludzi pogubionych ( o sobie też tak myśle)
na szczęście jestem już poza tym
znałam inkwizytorów, policjantów ile oni ludzi skrzywdzili...
poczuł byś ulgę gdybyś wszystkie te osoby przeprosił


Offline Maurycy

Odp: Trochę inna historia byłego...
« Odpowiedź #4 dnia: 23 Maj, 2017, 11:29 »
Przepraszałem, zrobiłem listę osób bezpośrednio zranionych. Nie wspomniałem o tym ale największym wsparciem dla mnie w pewnym momencie osoba, która została pośrednio poszkodowana tym co zrobiłem, byłem po prostu głupim gówniarzem, zapatrzonym w obraz ojca.

Nie próbuję się tłumaczyć, robię bo przez całe "dorosłe" życie. W przyszłym roku będę miał 41 lat, męczy mnie już tłumaczenie dzieciakom, żonie i nowej rodzinie, że mojego ojca nie ma. Do wierzeń się nie odnoszę, jak powiedziałem, w dużej mierze to kwestia interpretacji. Dla mnie dziwne i wręcz skrajnie patologiczne jest to że organizacja daje narzędzia, które w złych rękach mogą wyrządzić wielką krzywdę, psychiczną a nawet fizyczną. To jest sensem mojej opowieści. Nie to czy byłem gorliwym ŚJ czy byłem typem BMW (tak mawiał mój ojciec, bierny mierny wierny). Dla ludzi takich jak mój ojciec, organizacja ŚJ staje się życiową szansą na sukces, na spełnienie swoich ambicji, mrocznych pragnień i to jest chore.
« Ostatnia zmiana: 23 Maj, 2017, 11:43 wysłana przez Maurycy »


Offline Dietrich

Odp: Trochę inna historia byłego...
« Odpowiedź #5 dnia: 23 Maj, 2017, 14:04 »
U mnie masz wielki szacun, że zechciałeś otworzyć się przed w sumie obcymi ludźmi i opowiedzieć ze szczegółami swoją historię. To wielka pomoc dla ŚJ będących w organizacji ale targanych przez wątpliwości i wyrzuty sumienia.
Chylę czoła!


Offline Estera

Odp: Trochę inna historia byłego...
« Odpowiedź #6 dnia: 23 Maj, 2017, 15:30 »
  Maurycy
  Niesamowita historia, która bardzo mnie poruszyła, tym bardziej, że była również ofiara w postaci Twojej siostry.
  Próbowałam sobie wyobrazić, jak mogła się czuć Twoja mama w tej farsie stworzonej przez ojca.
  A już w ogóle nie mogę pojąć hipokryzji Twojego ojca, który w taki sposób zbudował swoje szczęście.
  Rujnując własną rodzinę, doprowadzając do śmierci własne dziecko.
  :'( :'( :'( :'( :'(
  Aż zdziwienie bierze, że ma jakoś nadal autorytet.
  I zagrywki starszych, byś podpisał wyrok na rzekomą zdradę swojej mamy.
  Ta ustawka, o której wspominasz, która zniszczyła Wam życie.
  To jest po prostu obrzydliwe.

  :'( :'( :'( :'( :'(
  Wręcz nie do uwierzenia, że coś takiego mogło mieć miejsce.
  Aczkolwiek absolutnie nie podważam tego co napisałeś.
  Bardzo Ci współczuję, tego ojca, inkwizytora zborowego, ale Ty widzę, swojego człowieczeństwa nie straciłeś.
  Nie do uwierzenia, że w tej "świętej, jedynej", taka sytuacja może mieć miejsce.
  Twoja historia, podziałała na mnie tak, jak moje odkrycia nt. pedofilii w Australii.
  Szokująco.
  Jedyne, co mi się nasuwa na myśl.
  Życzę Ci wytrwania, pozdrawiam.
  :D :D :D :D :D
« Ostatnia zmiana: 23 Maj, 2017, 15:34 wysłana przez Estera »
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Offline Nemo

  • El Kapitan
  • Wiadomości: 5 553
  • Polubień: 14441
  • Często pod wiatr. Ale zawsze własnym kursem.
Odp: Trochę inna historia byłego...
« Odpowiedź #7 dnia: 23 Maj, 2017, 15:57 »
Kiedy myślę że wiem już wszystko o destrukcyjnej mocy tej sekty, to historie takie jak Twoja niestety pokazują że nie wiem jeszcze wszystkiego. Współczuję Tobie i Twojej rodzinie.
 A tak w ogóle to witaj wśród nas.
Niemądrym jest być zbyt pewnym własnej wiedzy. Zdrowo jest pamiętać, że najsilniejszy może osłabnąć, a najmądrzejszy się mylić.
Mahatma Gandhi


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Trochę inna historia byłego...
« Odpowiedź #8 dnia: 23 Maj, 2017, 16:02 »
JA  Cię tu powitam, a więc witaj serdecznie :)
Czasem trzeba z siebie wyrzucić to co uwiera, aby sobie pomóc, to też rodzaj terapii, a wiem co piszę.

Co do Twojej historii, napisać, że nóż się w kieszeni otwiera to za mało.
Są ta­cy ludzie na świecie dla których kłam­stwo i obłuda to święta prawda i na nich też Pan Bóg patrzy.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Overthinker

Odp: Trochę inna historia byłego...
« Odpowiedź #9 dnia: 23 Maj, 2017, 19:13 »
Mocna historia Maurycy! Mam wrażenie, że twój ojciec jest kimś w rodzaju socjopaty. Władza starszego jest dla takich łakomym kąskiem.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Socjopatia
- Dzień dobry, czy przypadkiem nie jest Pani oszustką?
- Ależ skąd! - powiedziała Strażnica.
Podczas gdy ona jest.


Offline Enmebaralugalzagesi

Odp: Trochę inna historia byłego...
« Odpowiedź #10 dnia: 23 Maj, 2017, 19:32 »
Świetna historia :)


Offline HARNAŚ

Odp: Trochę inna historia byłego...
« Odpowiedź #11 dnia: 23 Maj, 2017, 20:23 »
Maurycy szczerość się ceni i wymaga odwagi, wiem coś o tym uwierz mi. Opowiedzenie o tym pomaga. Nie zawsze jesteśmy dumni z tego co robiliśmy ale ważne jacy jesteśmy teraz, z przeszłością trzeba się rozliczyć jakakolwiek by była , nawet gdy trzeba ponieść jakieś moralne koszta , bez tego nie ruszysz z rozpędem , bo cały czas będziesz żył z zaciągniętym hamulcem ręcznym  a potem już z górki . Trzymaj się.
« Ostatnia zmiana: 23 Maj, 2017, 20:25 wysłana przez HARNAŚ »


Offline PoProstuJa

Odp: Trochę inna historia byłego...
« Odpowiedź #12 dnia: 23 Maj, 2017, 23:12 »
Witaj Maurycy,

otworzenie się tutaj z pewnością nie było dla Ciebie łatwe, ale szacun za to, że wziąłeś winę na klatę!

Ja myślę, że postępowałeś tak, bo w rzeczywistości nie wiedziałeś co czynisz. A wręcz byłeś pewien, że robisz dobrze! I do tej pory wielu Świadków "w imię miłości" donosi na swoich mężów/żony, dzieci, rodziców. To jest naprawdę straszne! I oni to robią ze szczerych intencji.
Miejmy nadzieję, że taki ktoś trafi tutaj, przeczyta Twoją historię i zastanowi się nad tym jak destrukcyjna potrafi być ta organizacja.

Jeśli dobrze zrozumiałam tę historię, to Twój ojciec chciał się rozwieść z żoną, ale za bardzo nie miał pretekstu jak to zrobić. Znalazł więc fałszywych świadków i z premedytacją przyczynił się do wykluczenia swojej żony ze zboru. Skoro tak szybko "zapadł się pod ziemię" po tej sytuacji, to znaczy, że miał tę przyszłą młodą żonę na oku od jakiegoś czasu i wyjechał po prostu do niej. Morderstwo w białych rękawiczkach (i to dosłownie - skoro Twoja mama próbowała popełnić samobójstwo).
Była opisana już taka historia w Biblii jak Dawid z premedytacją pozbył się męża Batszeby, ale on przynajmniej żałował swojego grzechu. A Twoj ojciec jak widać do tej pory nie żałuje i jeszcze ma czelność wysyłać Wam smsy o Armagedonie.

No cóż... nie chcę mu źle życzyć, ale ma on żonę młodszą o 20 lat. Oby się nie zdziwił, gdy kiedyś obudzi się z rogami na głowie... Podobno "karma wraca" jak mawiają co niektórzy...

Widzę Maurycy, że męczą Cię Twoje przewinienia sprzed lat. Na szczęście Jezus odpuszczał grzechy, a Ty już chyba swoje dawno odpokutowałeś. :)


Lunkaa

  • Gość
Odp: Trochę inna historia byłego...
« Odpowiedź #13 dnia: 23 Maj, 2017, 23:54 »
Historia jak z amerykańskiego filmu .., ale czy do końca prawdziwa? ;)


Offline ufoludek

Odp: Trochę inna historia byłego...
« Odpowiedź #14 dnia: 24 Maj, 2017, 10:34 »
Poruszająca historia. mam nadzieję, że autor nie konfabuluje
"To nie tak, że boję się umrzeć. Po prostu nie chciałabym być w pobliżu kiedy to się stanie" ;-)