Jak słyszę "radość w służbie" i te opisy jak to niektórzy doznają ekstazy podczas głoszenia, które jest takie och, ach to zastanawiam się co się stało z ich trzeźwym myśleniem. 15 minut to relatywnie niedużo, ale już sobie wyobrażam jak w siarczysty mróz na terenie wiejskim, brat do brata mówi: no to mamy 2 godzinki, możemy kończyć. A drugi odpowiada: bracie niewolnik zalecił jeszcze 15 minut, chodź idziemy do tego domu tam daleko pod lasem....przecież armagedon prawie puka do drzwi, więc będziemy pierwsi.
Zachwyt gwarantowany.