Brat R nie odpuścił postanowił grać dobrego wujka albo zabawić się w tatusia nie wiem ale zaprosił ponownie do małej salki. Byliśmy sami( moja mama to już chyba brzucha się u mnie spodziewała). Postanowił bez mojej zgody zasięgnąć języka na temat rodziny męża i jego samego. Dowiedział się, że nie ma zbyt dobrej opinii, nie wiem kogo pytał w jaki sposób tylko tyle mi powiedział, a ja też nie pytałam byłam w takim szoku. Dodam, że zrobił to gdy mieliśmy już datę ślubu wyznaczoną, zostało parę tygodni do ślubu. Mąż z rodziną mieszkał daleko od mojego zboru siłą rzeczy nie mogłam poznać wszystkich ludzi, którymi się otaczał. Wścibstwo starszych nie zna granic, jak naprawdę potrzebujesz pocieszenia to nie ma nikogo a tak to mieszają. Usłyszałam nawet od pewnej pionierki że to troska samego Jehowy. Niestety nigdy gdy nie doznałam innej troski starszych tylko wtrącanie się w sprawy które ich nie dotyczą. Wyszłam za mąż za owego brata, zostawiłam sprawy za sobą, jesteśmy już razem kilkanaście lat mamy dzieci żyjemy normalnie.
Myślałam nowy zbór, nowe miasto zaczynamy od nowa nic bardziej mylnego. Znowu tym razem już we dójkę zostaliśmy potraktowani jak nic nie warte owce. Tym sposobem naturalnie oddalaliśmy się od zboru i ludzi którzy tam są. Nie nawiązaliśmy nowych znajomości tamte straciliśmy siłą rzeczy.Zostaliśmy sami.
W momentach bardzo trudnych dla naszej rodziny nikt nie zainteresował się nami. Owca nie przynosi dochodu to ją olać, nie ważne ze cierpi, że jest "zagubina" nie ta to będzie inna.
Tak naprawdę traktowanie starszych zniechęciło nas do tej organizacji, nie szukanie nauk i sprawdzanie. To nie podlegało u nas nigdy dyskusji tak zostaliśmy wychowani takie są prawdy i koniec.
Mąż zaglądał na odstępcze strony, ja byłam bardzo przeciwna. Staliśmy się nieczynni, przestaliśmy chodzić na zabrania. Ostatni kontakt z organizacją to jakieś zgromadzenie gdzie ja szukałam zabawek na allegro dla dzieci, a mąż czytał to właśnie forum. Nie mogłam słuchać wypocin braci i śmiesznych wywiadów. Wszystko wydało mi sie takie sztuczne. Każdy uśmiech, uścisk dłoni, rozmowy o niczym, udawanie zainteresowania, to przytulanie aż mi się niedobrze robiło. Powiedziałam że już nigdy więcej.
Mąż chciał sie zakładać że nas nawiedzą przed pamiątka, ale dostaliśmy tylko zaproszenie do skrzynki i list. Nie chciało się im nawet do drzwi zadzwonić. Z nikim nie rozmawiamy o naszej sytuacji.
Tkwimy w takim zawieszeniu. Sprawy związane z Australią, organizacja i ONZ ciągłe nowe światełka to już za dużo dla mnie.
Całą tą historie może trochę nudnawą potraktowałam jako terapie. Musiałam sie wygadać. Próbowałam to zrobić ze znajomymi którzy nigdy nie byli świadkami, nie zrozumieli choć bardzo chcieli.
Po raz pierwszy od 27 lat będę na urodzinach bez wyrzutów sumienia i będą to urodziny mojej córeczki
Organizacja bardzo niszczy ludzi, w te święta chodziłam i oglądałam ozdoby świąteczne bo po prostu mi się podobały i złapałam się na tym że jeszcze parę lat temu nawet bym nie weszła na taki dział.
Dziękuję że wytrwaliście, przede mną teraz budowanie życia na nowo chyba się uda co?!
Pozdrawiam.