Jeśli Jezus udzielił takiej właśnie rady (sens: "opór nie ma sensu gdy przeciwnik dysponuje zbyt wielką siłą") a nawet współcześni go nie zrozumieli (bo na siłę chcieli widzieć w nim tylko i wyłącznie nauczyciela etyki a nigdy nauczyciela praktyki) to znaczyłoby że Jezus nie zawsze "bujał w obłokach", ale (przynajmniej czasami) prezentował zdroworozsądkową ocenę sytuacji.
Ciekawy punkt widzenia , Sebastian .
Faktem jest , ze ewangelista spisal ten tekst (jak przypuszczaja wspolczesni egzegeci) przynajmniej kilkadziesiat lat po opisywanych wydarzeniach a to bardzo komplikuje mozliwosci oceny dokladnych motywow Jezusa przy formulowaniu tego typu nauk .
Teologia chrzescijanska rozwijala sie w tym czasie , krazyly roznego typu przekazy ustne wsrod chrzescijan i mozna przyjac z duza doza prawdopodobienstwa , ze Mateusz w swoim opisie rowniez bral je pod uwage .
Moze wlasnie dlatego powstal taki "miszmasz" jak piszesz .
Argument o "ingerencji Ducha Swietego" w proces powstawania Biblii tutaj pomijam jako niedowodliwy .
Jak by nie bylo , pierwsi chrzescijanie rozumieli te zasady jako wezwanie do kategorycznego okazywania milosci bliznim . Wskazuja na to wydarzenia zwiazane z zyciem pierwotnego Kosciola , a szczegolnie reakcja wiernych na przesladowania .
Co by o tych zasadach nie myslec , praktyczne zastosowanie ich we wspolczesnym zyciu jest z pewnoscia ekstremalnie trudne i wiaze sie z rezygnacja z wiekszosci celow jakie stawia sobie "normalny" czlowiek...