Witam .Może macie ochotę podzielić się czymś, co zapadło Wam w pamięci z czasów głoszenia?
Trudno spamiętać wszystko,ale chyba coś się znajdzie.
Ja jak przez mgłe przypominam sobie takie sytuacje:
1)Podczas mojego pobytu w Dreznie(ok 1991),robiłem zakupy w centrum miasta.Drugie miasto w którym się zakochałem.
Podszedł do mnie zadbany,pachnący i elegancko ubrany gość.Taki metroseksualny.Musiał poznać,że nie jestem tutejszy.Zagadnął mnie ze wschodnim akcentem.Coś w rodzaju jak fajnie spotkać ziomala na obczyźnie.Zaprosił mnie do restauracji hotelowej(centrum).Czemu nie ,pomyślałem. Początek rozmowy to co tu robię itp.W trakcie rozmowy okazało się ,że on jest popem i przyjechał tu z grupą.Po co? nie pamiętam.Powiedziałem,mu że nie za bardzo chce mi się wierzyć.Bo jest po cywilnemu.Wyciągnąl zdjecie, na którym stał w gronie osób przy Glempie.Myśle sobię,że świetna okazja popytać sie jak tam wygląda religijność,co dokładnie robi.Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie wszedł na tematy religijne.W końcu zapytałem się o ŚJ.Co o nich myślą,itd.Opowiadał spokojnie.Bez wiekszych rewelacji.Po chwili powiedziałem mu ,ze ja nim jestem.Był zaskoczony.Powiedział ,zę u niego nie byłoby możliwe aby ŚJ z popem tak sobie siedzieli i rozmawiali o religii.W koncu temat wygasł.W odpowiednim momencie dla niego wyjął ''świerszczyk'' i powiedzaił ,ze dostał go od swoich rodaków na dworcu i co ja o tym myśle.Rozmowe była ukierunkowana na seks.Gośc w końcu zaproponował mi,abym nie wracał do Polski ale został z nim w Niemczech z jego kompanami.Że o nic nie musiałbym się martwić.Gośc był naprawdę dobrze wygadany i przekonywujący.Oczywiście odmówiłem.Po prostu trafiłem na popa homoseksualiste.W zasadzie chyba bi.Bo mówił ,że ma żone i dziecko w Poznaniu.Miał tupet zaproponować mi to, nawet wtedy gdy już wiedział kim jestem.
No cóż byłem młody i wysportowany.On albo zdesperowany,albo byłem w Jego typie:)
2)W trakcie upadku komuny(1989)z kolegą(ŚJ)pracowaliśmy w nocy w mieście(dla mojego pierwszejgo prywaciarza).Mieliśmy ze sobą sprzęt w specjalnych plecakach.Przechodziliśmy akurat przez park(niedziela po 12 w nocy).Podjechał do nas patrol policyjny(milicyjny?).Pytania:co tu robimy o tej porze,co mamy w plecakach.Chwila rozmowy i wszystko sie wyjaśniło.Oczywiście była okazja do głoszenia.Udało nam sie umówić na inny dzień w centrum miasta o określonej godzinie.Po co?Dowódca patrolu we wcześniejszej rozmowie zachowywał sie tak jakby nigdy nie rozmawiał ze SJ,chociaż wiedział ,ze takowi istnieją.Umówiliśmy się na danie mu literatury.Prosił aby zrobic to dyskretnie.Tak więc,gdy byliśmy umówieni ,Jego gazik milicyjny zatrzymał się doś daaleko od nas.Wyszedł z niego sam.Chwile porozmawialiśmy i podaliśmy mu literaturę.Szybko schował pod mundur i podziękował.Tyle go widzieliśmy.
3)Innym razem głosiliśmy w bloku.Zostalismy zaproszeni do środka.Osiedle w wiekszosci zamieszkiwane przez wojskowych.Czyli w większości komunistów i ateistów.Generalnie bardzo cięzki był to teren.No ale jesteśmy w środku.Widać ,że gośc ma głowę na karku,wiedzę.Gadka szmatka i wchodzi Jego matka.Mamusia okazała się za to bardzo religijna osobą.Wyjęła różaniec ,postraszyła nas a na koniec pokropiła święconą wodą.Pan porzegnał nas miło,mama już nie.My za to byliśmy poświeceni i trochę mokrzy.Nie byliśmy zdenerwowani ,ale trochę ubawieni.Oczywiście mieszkanie opuściliśmy w pokojowy sposób.
4)Akca na dworcu we Wrocławiu(ok 1992).Kto był ten wie ,że jest to naprawdę duży dworzec.Wtedy siostry w holu rozstawiały spory stolik z literaturą.Trwało do dłuższy czas.Mnóstwo podrózujących i oczekujących na pociąg.Czasopisma szły jak świeże bułeczki.To był chyba pierwszy taki ''stojak'' we Wrocku.Po jakimś okresie czasu,zauważyłem,że po literaturę przychodzi dużo młodych chłopaków.Nie na rozmowe tylko nabrac jak najwięcej literatury.Udało mi się dojśc o co tu chodzi.Okazało się ,że to młodzi klerycy.Zbierała sie ich mała grupka przed dworcem i co jakiś czas,którys z nich podchodził do stolika,udawał zainteressowanego i brał czasopisma.Zagadnąłem jednego z nich.Chwilę porozmawialiśmy.Przyznał,że biorą je do seminarium i czytają,analizuja nasze wierzenia.Dobrze się nam rozmawiało,więc chyba ze 3 razy szliśmy sobie na bok i rozmawialiśmy o tym czego on sie uczy w seminarium ,a ja na zebranich.Efektem tch rozmów było umówienie się na rozmowę w seminarium na Ostrowie Tumskim(katedra,siedziba chyba biskupa).Poszedłem tam z oczytanym i bystrym bratem.Weszliśmy do tego seminarium.Zostaliśmy ciepło przyjęci przez tego kleryka i Jego przełożonego.Rozmawialiśmy może ok 1.5h.Rozmowa była spokojna,bez nerwów,emocji.(pozory jednak moga mylic.Jacys bracia przecież mogli by nie uwierzyc ,ze taki był nasz cel wizyty w seminarium).Była wymiana szczerych zdań.To co mi utkwiło w pamięci,to przyznanie,ze nie moga o wszystkim powiedzieć wprost z ambony ludziom,bo kto by do nich przychodził.Powiedzieli,że sami muszą toczyć batalie ,aby nawracać swoich i utrzymać ich kapłaństwo.Ot taka mała przygoda.
5) Opracowywaliśmy wiejski teren.Myślałem,że bedzie gorzej.Nikt nas nie ganiał,wyzywał.Zapamiętałem jedna starszą pania.W domu naprawdę skromnie.Widać ,że spracowana.Zaprosiła nas do domu.Obrazki,krzyzyki typowy wystrój.Babcia była rozmowna i bardzo miła dla nas.Chciała podac nam obiad.Niestety mieliśmy okreslony czas na tym terenie.Chciałem przez ten wpis oddać taki mały hołd tej pani.Mimo skromnych warunków,i jej wierzeń przyjęła nas bardzo ciepło i serdecznie.Duże braki w znajomości biblii.Piszę o tym,bo była bardzo skromną i pokorną osobą.Na tamtym terenie wyrózniała się od innch.Katoliczka o dobrym sercu.