Tak rozumując, drogi Sebastianie, nie ma pewności co do wydarzeń z życia Jana III Sobieskiego, ani żadnej innej postaci historycznej. Może w ogóle nie było potopu szwedzkiego? Skąd wiadomo, że nie jest to opis czyichś wcześniejszych wymysłów albo propaganda w celu budowania ducha narodu polskiego?
pozwolę sobie nie zgodzić się z Twoim argumentem. Jeśli król Szwecji podejmuje wyprawę wojenną, to istnieją zapiski zarówno polskie o tym że nas napadł, jak i szwedzkie że taka wyprawa odbyła się. Można wskazać np. na wiernopoddańczy list zdradzieckiego przeora Jasnej Góry do Karola Gustawa i na tej podstawie udowodnić że potop szwedzki miał miejsce oraz że przypisanie patriotycznej postawy Kordeckiemu przez Sienkiewicza jest niezgodne z prawdą historyczną.
A co do opowieści o śpiącej straży nie mamy niczego poza ewangelią.
Nie ma np. akt sprawy sądowej na której kogokolwiek ukarano za zaniedbanie obowiązków służbowych;
nie ma aktu oskarżenia który zachowałby się ani spisu spraw sądowych które odbyły się w Jerozolimie w tamtym roku (gdyby istniał akt oskarżenia i dokładny spis spraw sądowych nie zawierający sprawy o spanie na służbie mielibyśmy jakieś uprawdopodobnienie wersji ewangelicznej że kapłani zainterweniowali i dlatego sprawa się nie odbyła).
nie ma żadnego rękopisu z narzekaniami że "przez tego cholernego Jezusa straciłem taką dobrą robotę",
nie ma pochodzących z pierwszego wieku dokumentów które po pogańsku wyśmiewałyby wiarę w zmartwychwstanie (np. zawierającego prześmiewczą tezę że "chrześcijanie nie dość że wierzą jakiemuś szaleńcowi co plecie bzdury o odbudowaniu w świątyni w 3 dni to jeszcze dają wiarę pospolitym złodziejom którzy wykradli jego ciało z grobu gdy straż spała").
Relacja biblijna jest także nieprawdopodobna dlatego że gdyby żołnierze zastosowali się do wskazówek kapłanów i (mimo że nie spali nakłamaliby że spali) to ściągnęliby na siebie duże kłopoty z których kapłani nie mieliby jak ich wybawić.
Jest to równie sensowne jak opowieść że ktoś w XXI wieku normalnie pracował na czarno (czyli popełniał wykroczenie podatkowe) ale dla zatuszowania tego drobnego wykroczenia w urzędzie skarbowym zeznał że posiadał pieniądze np. z tytułu handlu narkotykami albo z tytułu rozliczeń z alkaidą dotyczących przekazania terrorystom broni atomowej.
Nikt normalny (ani nawet zdeczka nienormalny) nie obciąży sam siebie winą za przestępstwo zagrożone wysoką karą tylko dlatego że "ktoś go o to poprosi".
Jeśli ktoś z mojego przykładu został przyłapany na pracy na czarno to najlepsze co może zrobić to złożyć zeznania obciążające pracodawcę (nie dość że popełnił drobne wykroczenie to jeszcze nie poniesie kary za nie gdyż władza w ten sposób odwdzięczy mu się za złożenie zeznań obciążających pracodawcę) a na pewno idiotyzmem byłoby wymyślanie historyjek o narkotykach czy broni atomowej dla alkaidy (za co można powędrować za kratki na kilka lat albo i na kilka dekad).
Jeśli faktycznie Jezus wstałby z grobu mimo rzymskiej straży nocnej to najlepsze co żołnierze rzymscy mogliby zrobić we własnym dobrze pojętym interesie to opowiedzieć jak było a nie kłamać o swojej rzekomej winie (zaniedbania obowiązków przez spanie podczas służby, co było zagrożone wysoką karą).
Weźmy także pod uwagę że kapłani nie mieli rzeczywistej możliwości uratowania żołnierzy przed karą.
Jeśli w Polsce 2017 pan Andrzej Duda obiecałby komuś "złóż fałszywe zeznania w sądzie i weź winę na siebie i uratuj moich kumpli z PiS-u a ja ułaskawię cię w ciągu godziny od wydania wyroku oraz dam ci wysokopłatną robotę u mnie w pałacu" to wiemy że pan Andrzej ma możliwość spełnić taką obietnicę (istnieje artykuł konstytucji który mu na to pozwala).
Ale gdybym taką samą obietnicę złożył komuś ja (Sebastian) to wiadomo że nie posiadam instrumentów aby wywiązać się z obietnicy (ani nie mam uprawnień do ułaskawiania kogokolwiek ani nie mam możliwości zatrudnić kogokolwiek w pałacu).
Z tych przyczyn czyjaś opowieść że jakiś pan Kowalski zaufał propozycji korupcyjnej prezydenta RP może być wiarygodna (w tym sensie że w ogóle można zastanawiać się czy taka opowieść jest prawdziwa) ale opowieść że ten sam pan Kowalski zaufał propozycji zwykłego człowieka Sebastiana jest niewiarygodna od samego początku do końca.