Roszado, Gorszycielu, mam dla Was propozycję: przekonajcie któregoś z rabinów, którzy twierdzą, że Jezusa nie ma w Talmudzie, a nie mnie. Wtedy pogadamy, ok? Mnie to ani ziębi, ani grzeje, naprawdę. Twierdzę jedynie, że mówienie: 'Jezus jest opisany w Talmudzie. Koniec.Kropka.' jest zbyt daleko idącym uproszczeniem, jeśli nie manipulacją. To tak, jak z tym nieszczęsnym Einstein'em, o którym kiedyś rozmawialiśmy. Powiedzenie: 'był teistą i tyle' zwyczajnie zaciemnia obraz jego wiary lub niewiary. Jeśli widzę, że docelowi odbiorcy Talmudu sądzą, że Jezusa tam nie ma, to co najmniej będę sceptyczny co do twierdzenia, że jest inaczej. I tyle. I chyba pora zakończyć dyskusję na ten temat, bo robi się jałowa.
Jeśli chodzi o moją logikę dotyczącą cudów Jezusa, to jest ona następująca:
1. Nikt nigdy nie udowodnił, że takich rzeczy da się dokonywać mocą bożą.
2. Sprawozdanie, że ktoś tak robił, jest daleko niewystarczające, żeby uznać to za fakt.
3. Dopóki nie zostanie udowodnione, że jest to możliwe i że Jezus to robił, będę twierdził, że nie ma dowodów, że tak było. Choć są pewne przesłanki, że tak, w istocie, nie było.
Przesłanki, że było są takie, że jest tekst źródłowy = ewangelie. Przesłanki, że nie było są takie, że nigdy nie widziałeś Ty i ja, że takie coś jest możliwe. Dla mnie i tu i tu są przesłanki, a nie dowody.
Docelowi odbiorcy Talmudu wcale nie mówią, że Jezusa w Talmudzie nie ma. Wśród rabinów są tacy, co twierdzą, że jest w o nim w Talmudzie mowa, m.in., gdyby tylko tych znanych bardziej w Polsce wymienić, Jacob Neusner czy Icchak Rapoport - nie licząc całej rzeszy żyjących w odleglejszych czasach rabinów (w w. XII-XIX prawie każdy tak uważał). Gdyby rabini gadali, że go nie ma w Talmudzie, to bym Ci nie gadał, że jest, bo Talmud studiowałem z rabinem, który mnie uczył i tłumaczyliśmy te fragmenty.
Co do Einsteina to zasadziłem wszystko wówczas na jakimś forum, które suponowało jakieś dziwne tezy, zręcznie pomijając te cytaty Einsteina, świadczące o tym, że nie był ateistą (jak wielu fizyków). Obejrzy sobie wykład Meissnera - cytuje tam Einsteina właśnie. Ponadto weźże sięgnij do niemieckich źródeł - pism Einsteina po prostu. Weryfikuj źródła. Wystarczy iść do biblioteki i pożyczyć po niemiecku jego listy, przeczytać i znajdziesz mnóstwo cytatów. Jako naukowiec nie wierzył w niebiańskiego dziadzię z brodą - jak ateiści uważają, że wierzący wierzą w takiego Boga - ale w inteligencję i zamysł transcendentny (od łac. trans - spoza oraz scandere - wkraczać).
I widzimy Martin - Ty twierdzisz. I tyle można powiedzieć. Spieramy się o opinie, a dowodów brak. My Ci ich nie dostarczymy - Ty też nie dostarczysz. Z tym, że Ty nie zawieszasz sądu ("może czynił, może nie"), a wiesz, że nie czynił. Ja zawieszam w sensie dowodowym. Mówię: "nie wiem".