Jak zapewne pamiętacie, starsi do tej pory mieli obowiązek każdego roku odwiedzić wszystkich "rokujących" wykluczonych i zachęcić ich do powrotu.
Dziwne, przez 10 lat, pomimo że byłem wykluczony, złego słowa nie powiedziałem o śJ. Członkowie rodziny będący śJ ( w tym jeden starszy) wiedzieli o tym. Traktowali mnie jednak jak powietrze, no chyba że byłem do czegoś potrzebny, wówczas łaskawie byłem traktowany jak człowiek. Pomimo to nie byłem źle nastawiony do tej religii. Do pewnego czasu, kiedy to ta religia ponownie wdarła mi się bezczelnie z buciorami w życie mojej rodziny. Jednakże nigdy przez te 10 lat, żaden starszy z dwóch zborów, na których terenie przez ten czas mieszkałem, nawet nie napomknął o chęci wizyty.