Miałem zamiar zaprzestać pisania bo pisząc ten 1000 post przekroczę pewną granicę , do której nie sądziłem ,że się nawet zbliżę rozpoczynając pisanie na tym forum. To jednak wciąga i przekonuję się ,że jestem przypisany do tego miejsca , zatem jeszcze Was pokatuję swoimi pseudo przemyśleniami.
Odwiedzili mnie rodzice. nie byłoby w tym nic fascynującego , nie byłoby w tym też nic zadziwiającego , gdyby nie fakt , że nie byli u mnie od momentu napisania przeze mnie listu o odłączeniu.
Niby odbierali telefony ode mnie ale pierwsi nie zadzwonili i wyczuwało się jednak dystans .
Niby cieszyli się gdy mimo wszystko na chwilę do nich wpadłem ale zarazem lękliwie zaglądali w okno gdy jakiś samochód zwalniał pod ich domkiem.
Niby akceptowali mój wybór tłumacząc braciom ,że Harnaś jest dorosły, ale wyszkolone na Strażnicy sumienie potępiało moje odwrócenie się od Organizacji.
Niby przyznawali mi rację gdy obnażałem błędy i zmienne nauki Strażnicy, pokazując ,że największym wrogiem świadków jest ich własna literatura , ale lęk wpojony przez lata przez siedmiu leśnych dziadków zza Oceanu nie pozwalał nic z ta wiedzą zrobić.
Niby , niby, niby ... można by tego wyliczać znacznie więcej.
Pisałem , że byli u mnie rodzice? No to przyjechali obejrzeć dom . Atmosfera bardzo miła , nawet prezenty dostaliśmy , czuli się swobodnie , rozmawialiśmy bez napinki. Widać , że czuli się w miarę naturalnie wiedząc , że nikt nie doniesie , że się z dziećmi towarzysko spotkali. Ewidentnie duch Boży na moją posesję nie zagląda więc i wyrzutów sumienia nie mieli , bo po kilku dniach znów , ku mojej zresztą radości przyjechali . Było winko , kawka , słodycze , sympatycznie spędzone popołudnie.
P.S Dowiedziałem się , że tata ma nieoperacyjnego raka....