Przeżyłam tę pseudo wizytę na własnej skórze.
Mistrzostwo świata poziom master w pokazaniu grzesznikowi, ile jest wart. Uświadomienie mu, jak bardzo zawiódł. Jak zasmucił. Jak powinien się wstydzić. Bo przecież przyniósł wstyd. Że co, przykro mu? No i dobrze. Bo przecież zawiódł. Przyniósł wstyd.
Nie pobłądził, nie osłabł,nie zasługuje na zrozumienie. Był świadomy, co robi. Jego punkt widzenia się nie liczy. On nie ma do niego prawa. Bo zawiódł. Przyniósł wstyd.
Dziś próba umówienia się na takowe spotkanie spotkałaby się z mojej strony co najwyżej z dyplomacją.
A wiecie, co to jest dyplomacja?
To powiedzenie komuś "spier...laj" tak, żeby poczuł radość na myśl o zbliżającej się podróży.
Nie, nie było stwierdzeń, że wszyscy nas kochają i czekają na nasz powrót. Od samych drzwi chłód i pogarda połączona z niedowierzaniem "jak oni mogli".
Żadnego ciepłego gestu w trakcie godzinnego ich monologu. Dwóch miejscowych i jeden ,co właśnie przestał być NO, bo zaczęły mu się wątki w główce mieszać. O tym, że własne jego córki zwiały z domu rodzinnego jak szybko się dało, nie wolno było mówić, bycie NO stawiało go poza wszystkim. Liczono się z nim i słuchano, niestety.
Umarł w poczuciu, że był gorliwy, lojalny i na pewno zostanie nagrodzony. Żona jako wdowa odmłodniała, córki znów kontaktują się z matką ( jak pamiętam, to chyba obie nie przystąpiły do chrztu i matka powinna traktować je wiadomo jak).
Kilka pierwszych miesięcy bolało, nie sam fakt wykluczenia, ale właśnie ten emocjonalny, trudny do opisania misz-masz, który dostajesz jako podsumowanie Twojego zaangażowania i dotychczasowego, pełnego jednak gorliwości życia w organizacji. Poczucie spustoszenia, jakie masz w głowie. Że to Ty jesteś problemem. Cokolwiek zrobisz czy powiesz, nie ma już znaczenia, bo wyrok został wydany i jeśli wątpisz, czy słuszny, tym gorzej dla Ciebie.
Pogarda, pogarda, jeszcze raz pogarda. Ani krzty wsparcia. Ani słowa zachęty. Ani jednego słowa litości.
Smaganie słowem, gestem, spojrzeniem.
Wyrok wydali, podparli się wersetami i poszli.
A więc Wy, którzy ten wyrok wydaliście, serio do cholery uważacie, że ktoś po takim spotkaniu, mający szacunek sam do siebie i miłość do otaczających go bliskich zechce wrócić w ramiona tego czegoś, na co słów brakuje,by opisać manipulację i hipokryzję, w której się poruszacie?
Zapomniałam dodać, że idioci do dziś są dumni, że zareagowali i oczyścili organizację.