Ostatnie zebranie, na jakim byłam, to początek stycznia tego roku, na tej "szkole" tzw.
Zawsze byłam wcześniej na zebraniu i nigdy od razu, po, nie wychodziłam.
Osoby mi życzliwe (a trochę ich jest) bardzo serdecznie się ze mną witały, ciekawe też, co u mnie słychać? I czemu mnie nie ma?
I po zebraniu, również podchodziły, te, które nie zagarnęły mnie przed zebraniem.
Z wielką troską i dużą dozą empatii.
Równie serdecznie się do nich uśmiechałam, prowadząc dialog.
Rozmowy ciepłe, serdeczne, pełne zrozumienia dla mojej nowej sytuacji.
Ale, też salvat, pomyślałam podobnie, jak Ty.
Że gdyby te wszystkie osoby wiedziały, co tak naprawdę myślę o "strażnicy", to ta serdeczność, znikłaby natychmiast, jak mydlana bańka.
A wracając do domu, taka refleksja mi przebiegła po głowie ...
"Jakie to wszystko kruche i warunkowe, bez większej wartości, jak człowiek od nich odchodzi."
I nie jest to normalne, bo prawdziwych przyjaźni nic nie powinno dzielić, a tu, naprawdę dzieli.