W kresie przedświątecznym w Radiu Katowice odbywają się co roku licytacje przeróżnych rzeczy podarowanych przez ludzi i zbiórka pieniędzy dla Hospicjum Cordis.
W tym roku słuchałam audycji na żywo. Dzwonili ludzie i ofiarowali różne kwoty. Jedni większe, jedni mniejsze, na co kogo stać. Było kilka osób ( raczej starszych), dzwoniły mówiąc że dają 10 zł i zaraz się tłumaczyli dlaczego tak mało.
Wtedy panie z hospicjum będące w studio ucinały, że to wcale nie jest mało...dla nich to bardzo wiele,że są wdzięczne za każdy grosz, że serce się liczy itd itp.
Za dwa dni brał udział w audycji ważniak ( nazwiska specjalnie nie podam) z Caritas Archidiecezji Katowickiej.
Tematem były świece Caritasu. I co księżulo mówi.....to nie są żadne pieniądze, to są grosze z tych świec, ale ludzi trzeba uczyć się dzielić, że każdy ma obowiązek pomagać innym.
Ja nie wiem po ile te świece chodzą, czy jest cena , czy co łaska, ale na jego słowa nóż mi się w kieszeni otworzył i chciał radio dziabnąć.
Skoro z tego nie ma żadnej kasy, po kiego grzyba się w to bawią?