I jeszcze jedna myśl: Jezus nauczał jak ktoś mający władzę, w przeciwieństwie do faryzeuszy i uczonych w piśmie jako klasy.
Nie widzę nic niewłaściwego w analizie myśli np. tzw. ojców kościoła, tylko obawiam się że niektórzy cytują ich aby białe było czarnym, a czarne białym.Swego czasu w Przeb się! był taki cytat: największe prawdy są najprostsze, tak samo jest z ludźmi... .
Pewne prawdy są tak oczywiste że aż niemożliwe do przyjęcia przez niektórych.
Np. pedofilia(temat już z wręcz przysłowiowy), jest wstrętnym grzechem, ale dla niektórych to nieistotne, ważniejsza jest odpowiednia długość spódniczki, niestosowność noszenia niebieskich jeansów, broda to już wogóle coś strasznego itp.
Brzmi śmiesznie, ale tak naprawdę świadczy, do jakich tragicznych wniosków może prowadzić bezmyślne uznawanie autorytetów wbrew oczywistym zasadom zapisanym w Biblii. Myślę że historia Izraela jako narodu wybranego, zdanego na autorytet kapłanów, a nie samego Słowa Bożego bardzo przypomina to co obecnie dostrzegam u ŚJ i w wielu, wielu innych religiach. Odrzucili Chrystusa, choć niby wszystko co robili w sferze religii miało ich przygotować na rozpoznanie Go.
Tak naprawdę największe ówczesne autorytety religijne, najbardziej wpływowi i podziwiani odrzucili Go, rozpoznali ci którzy, gdyby nie sprawozdania ewangeliczne byliby bez żadnego znaczenia np.setnik, Zacheusz, Maria Magdalena i wielu innych