To może jeszcze ja dołoże swoje trzy grosze.
Obecnie WTS znalazł się na rozdrożu. Do tej pory można było manipulować i oszukiwać ludzi właściwie bezkarnie. Można było produkować daty końca świata, udowadniać, że maszyny do oddzielania śmietany są dowodem obecności Pana , że przeszczepy są niedopuszczalne, i że masturbacja powoduje homoseksualizm. Ale obecnie ziścił się najgorszy sen sekciarzy- dostęp do rzetelnej informacji. Łatwiejszy i szybszy niż kiedykolwiek, za pomocą Internetu. A to zmieniło reguły gry. Na zawsze. Nie uważam więc, że te wszystkie organizacyjne "ulepszenia" w postaci jotwuorgów, brodkastingów i innych tabletów, mające na celu przenoszenie Organizacji do Sieci, były na dłuższą metę dla nich pozytywne. Wręcz przeciwnie, strzelają sobie w stopę, bo w istocie zapraszają głosicieli do całej ogromnej biblioteki każąc im korzystać tylko z jednej książki- ich książki. To nie może zadziałać. To jak spacer po linie nad wodospadem- jeden fałszywy ruch i jesteś po niewłaściwej stronie. Zresztą, wydaje mi się, że zmusiły ich do tego koszty produkcji literatury, a nie jakaś tam potrzeba otwartości i nowoczesności.
Dynamika wzrostu maleje i, pomimo ogromnych wysiłków w pozyskiwaniu nowego narybku, właściwie niewiele przekracza poziom przyrostu naturalnego ogółu ludzkości. To pokazuje, że problem jest systemowy, dotyczy istoty oferowanego produktu, a nie samego marketingu. WTS usiłuje po prostu sprzedać g.. w pięknym, kolorowym papierku. I tutaj dochodzimy do, moim zdaniem, jądra rozwiązania, które trzeba zastosować, żeby jeszcze coś konkretnego wycisnąć z projektu "jw.org". Świadkowie musieliby wprowadzić zdecydowanie wiecej wolności w ramach Organizacji. Obejmowałoby to zarówno wolność osobistą, jak i doktrynalną członków. Musieliby również zrezygnować z najbardziej idiotycznych i szkodliwych nauk, np. ostracyzmu, zakazu transfuzji. Gdyby to zrobili, z czasem staliby się po prostu jedną z dużych, nudnych, mainstreamowych religii i trwaliby aż do końca religii jako takiej. Niestety, na razie nie widzę woli przeprowadzenia takich zmian.
Opcja inna to po prostu zostawienie wszystkiego tak, jak do tej pory i dalsze podążanie w otchłań sekciarstwa. W tym przypadku WTS po prostu umrze śmiercią naturalną wskutek spadku członkostwa. Nie stanie się to w przeciągu kilkudziesięciu lat, ale może stu, może dwustu. W każdym razie nastąpi na pewno, jeśli nie przyjdą zmiany realne, bo obecna sytuacja to równia pochyła.
Czy WTS może upaść gwałtownie? Tzn. rozpaść się na ileś tam małych odłamów? Jak najbardziej. Widzę dwa poważnie zagrożenia na horyzoncie- problem z pedofilią i permanentne unikanie płacenia podatków. W pierwszym przypadku musimy pamiętać, że jw.org to nie KK - nie mają aż takich wpływów i pieniędzy, żeby sobie poradzić z tematem bez wiekszych problemów. Poza tym chronią oni wszystkich pedofilów, nie tylko na przywilejach, więc skala problemu jest nieproporcjonalnie większa niż w innych wyznaniach. Co do podatków, to przecież WTS od dawna "leci sobie w kulki" handlując na wielką skalę nieruchomościami przy jednoczesnym korzystaniu ze zwolnień podatkowych. Któryś poważny rząd może się w końcu wkurzyć i zacząc solić im takie kary, że nawet Morris będzie musiał sprzedać ostatnią złotą spinkę, żeby to spłacić. O pobycie w zakładzie karnym nie wspominając.
A na koniec chciałbym napisać, że tak zwyczajnie, po ludzku, życzę tej pralni mózgów wszystkiego najgorszego. Niech ich trafi szlag razem z tymi ich proroctwami, stojakami, tabletami i całą resztą środków do niszczenia człowieczeństwa i normalności.