Nasunął mi się dziś taki paradoks: otóż w książce Paście są wymienione grzechy (a czasem wg mnie "grzechy"), za które grozi wykluczenie. Pojawia się tam palenie tytoniu, kwestia transfuzji krwi czy kontaktowanie się z wykluczonymi niebędącymi członkami rodziny. Rzeczy te są w jakimś tam sposób z Biblii wysnute (wg mnie niesłusznie), ale każdy ŚJ się zgodzi, że nie ma o nich napisane WPROST. Z kolei są sprawy, o których Biblia mówi wprost, a oni albo robią masę wyjątków albo w ogóle to ignorują. Należą do takich dawanie pożyczek na procent (jak ktoś w banku pracuje, to nikt mu nic nie gada nawet, a jak w kiosku, gdzie stoją papierosy czy na uczelni, to już są rozmowy). Nawet łapówki niby krytykują, ale jak się wczytacie to zobaczycie, że piszą, że są takie kraje, gdzie ciężko cokolwiek załatwić i wtedy można. Dla mnie to jest szokujące, że z takich spraw niepewnych, które mogą zmienić, robią kwestie najwyższej wagi, a z tych, o których Biblia mówi wprost, robią wyjątki.