O jakim dziecku mówisz?O dziecku Kostka i Ali?
Gremczak bądź cierpliwy, zaraz Ci odpowiem, bo właśnie znalazłem kolejne zdjęcie z czasów mojego pobytu wtedy co opisywałem wcześniej, w miejscowości zamieszkiwania Kostka A. Na szczęście, z tyłu jest już bita przeze mnie data, opiewająca na maj 1979 roku. A więc pamięć mnie zawiodła, to już było po końcu świata w 1975 roku. Na zdjęciu jest w parku na ławce pionier - mój kolega ze zboru i miejscowa dziewczyna Gala, czyli Halina. Widać, że mają się ku sobie. Zwiedzaliśmy wtedy Pałac Branickich w Białymstoku i przylegający do niego duży kompleks z drzewostanem i betonowymi roznegliżowanymi niejednokrotnie nieskromnie zabytkowymi a jakże figurami.
Kostka tam z nami nie było. Więc to w tym czasie poznałem Kostka i byliśmy wtedy jeszcze kawalerami. On był zapewne parę lat młodszy ode mnie, ale wszystkich nas wtedy opóźniał ten cholerny koniec, bo kazano nam czekać na ożenek w raju. Znałem więc Kostka jako młodego kawalera, a nigdy nie poznałem Kostka dorosłego. Nie mieszkałem już dawno w rejonie Lublina gdy on tam przebywał jako NO.
Napisałem więc, że mi opowiadano o okolicznościach śmierci Kostka i to po pewnym czasie. Byli to wieloletni moi znajomi świadkowie z mojego dawnego zboru, u których właśnie robiliśmy opisaną wcześniej przeze mnie imprę z Kostkiem kawalerem. Znali go więc dobrze jako młodzieńca, a po latach wizytował także ich zbór jako NO. Polegałem na ich informacjach. Nie znałem także żony Kostka, jej imienia ani też ich dziecka.
Więc dobrze mnie zrozumiałeś. Przekazano mi info, że Kostek jechał swoim samochodem osobowym na kongres do lublina (zbór który wizytował miał przydzielony terytorialnie kongres w Lublinie). Wiózł swoją żonę i dziecko i coś się na drodze niebezpiecznie zadziało, doszło do kolizji z innym samochodem i to spowodowało śmierć Kostka. Oczywiście nie powiedziano mi, czy na miejscu, czy w szpitalu, ale tak skrótowo napisałem, że na oczach rodziny. Jeśli znasz inne okoliczności wypadku, to napisz, jeśli mogą być bardziej wiarygodne. Jeżeli nie mieli dziecka jako NO, to może wieźli akurat nie swoje. Pamiętam jak bym to usłyszał dzisiaj, chociaż o tym wcześniej nie pisałem, bo od razu nie byłem pewny, czy to jest wiarygodne, że przy tym Kostek starał się ochronić rodzinę, a nie mając lepszego wyjścia wziął bohatersko całe uderzenie na swoją stronę. Więc powtarzam to wszystko, co mi ustnie przekazano.
pamiętam Adrianę byłam z nią na kursie pionierskim będąc młodą świadkówną, zresztą to imię u pepików jest bardzo popularne.
była po stracie córeczki, pamiętam jak zryło mi to beret.
mam zdięcia z nimi. jej brata wg nie kojarzę, chyba go wtedy jeszcze nie było w Polszy.
pamiętam jak opowiadała jak ciężko im było się ożenić przez papierologię.
ciekawe co z nią? masz jakiś info NNN?
Odpowiem Ci Trynity skrótowo, bo już sporo napisałem Gremczakowi, a nosiłem się z zamiarem jak to zasygnalizowałem, później ujawnienia więcej szczegółów. W tym czasie co piszesz, to brat Adriany na pewno był już w Polsce i najprawdopodobniej był już żonaty, bo córeczka Szlęzaków, Alenka, zmarła mając 5 latek. Można sobie wyobrazić, jakim to było wstrząsem dla rodziców. To ten fakt stał się dla nich impulsem, by rzucić dotychczasowe życie i wszystko to co im przypominało jedyne dziecko i całkowicie poświęcić się sekcie. Motorem dla nich było, jak zwykle często i dla innych świadków Jehowy po przeżyciu takich traumatycznych okolicznościach, takie postępowanie, by robić wszystko,aby mieć całkowitą pewność, że się w raju spotkają z ukochaną córeczką. Dlatego sprzedali dom i po wielu latach nie mieli gdzie wracać. Chociaż został co prawda dom po mamie Sławka, która w międzyczasie zmarła, ale nadawał się, do głębokiego remontu.
Oczywiście nie omieszkałem spotkanego przypadkiem brata Adriany zapytać, co się z nimi po tylu latach dzieje. Odpowiedział, że są we Wiśle i komuś tam prowadzą dom z wynajmowanymi pokojami. A do naszej rozmowy doszło co najmniej ze dwa lata temu, jeśli się coś nie mylę. Ale może to być tylko jeszcze dawniej, bo ten czas tak szybko ucieka, że co rusz się człowiek myli z obliczeniami. To tyle i aż tyle.
Może ktoś się znajdzie na tym forum z miejscowości Wisła, to prosimy o info o rzeczonych osobach. Wiem od dawna, bo tam bywałem, że było tam sporo świadków, więc może być i jakiś były.