Wielu nadzorców obwodu przewinęło się przez dom moich rodziców , gdy tato był sekretarzem , potem sporo przez mój dom z racji funkcyjnych i oczywiście gościnności mojej żony.
Teraz z perspektywy 40 lat przypatrywania się obwodowym , a zatem biblijnego pokolenia, o którym mówił Mojżesz na pustyni , dostrzegam co następuję.
Otóż zdarzali się nadzorcy nieokrzesani , wręcz chamscy niewykształceni za to dozgonnie wierzący w obietnice i struktury powstającej organizacji.
Byli też fajni wujkowie , z którymi aż miło było przebywać i tacy w gruncie rzeczy przeważali , ciepli , zachęcający , wspierający.
Zdarzali się tacy , którzy grzecznym dzieciom dawali Mój Zbiór i to jeszcze w wersji czarno- białej. Najczęściej odwiedzali zbory w pojedynkę, bez żon. Byli to ludzie zaangażowani w dzieło , zdani na gościnność braci , nie dysponujący własnymi samochodami , czasami bez jakiegokolwiek wartościowego majątku, oczekujący Armagedonu .
Potem nastąpiła era szybkich karierowiczów , bo organizowane kongresy sprzyjały rozpoznawalności , ale jednak nadal utożsamiający się ze zborami , którym usługiwali , nie rzadko byli to kawalerzy szukający przystani w dobrym ożenku.
Obecnie obwodowi to korporacyjni urzędnicy , mający na celu przedstawić program centrali , bez chęci niesienia pomocy jednostkom , skupiający się na własnych wygodach i korzyściach osobistych z zagwarantowanym wynagrodzeniem i życiem na dość wysokim poziomie.