Czy osoba modląca się do Pana Boga musi być "ekspertem" od Biblii?
Widziałem nie raz Biblię (często BT) u ŚJ. Była tak wysmarowana, wypodkreślana, że rzygać się chciało. Rękawice u kowala wyglądają lepiej.
Tylko po to by katolowi przy drzwiach pokazać, że chłopaki z Brooklinu nie wypadli sroce spod ogona i swoją naukę mają.
W tym tygodniu zapytałem ok. 20 "stojakowych" o przyszłość Abrahama, Izaaka i Jakuba po "armagedonie". Czy będą w niebie, czy na ziemi.
Ewangelia wg. Św. Mateusza 8,11. Pierwszy raz widzieli ten werset na oczy. A ponoć Biblię ZNAJĄ.
Tomku Modlitwa, to jest bardzo osobista sprawa i ma wypływać prosto z serca, tu ekspertyza biblijna jest niepotrzebna.
Ludzie przez wieki Biblii nie mieli i czytać nie umieli, ale modlić się potrafili.
Takie jest moje zdanie ntt.
To prawda, z tymi pokreśleniami aż do wysmarowania, ja takiej Biblii nigdy w słżbie nie używałam,
a jeśli były podkreślenia, to bardzo subtelnie, ołówkiem, prawie że niewidocznie zakreślony werset z jakąś ciekawą myślą.
Jeśli chodzi o stojakowych, to nie wiem, jaki jest poziom wiedzy ich,bo właściwie jak wchodziły stojaki, to ja wyautowałam ze zboru.
W moich czasach szło się do ludzi przede wszystkim z Biblią i głupio byłoby jej nie znać.
Wśród śj też zdarzają się ludzie niedouczeni.
Mnie trafił się ksiądz w rozmowie, który księgi Wyjścia szukał w NT.
Ale wielu śj, na mniej skomplikowane, podstawowe pytania dotyczące Biblii, odpowiedziało by bez problemu, łącznie z dziećmi.
A Jezus był Polakiem, dobre.
WIDZĘ MROKI Doskonale zapamiętałam tę sytuację, bo to ewenement, jeśli chodzi o takie stwierdzenia.
Trafiałam również na wyedukowanych ludzi KK i wtedy to były ciekawe dyskusje nt., różnych sytuacji opisanych w Biblii,
w połączeniu z naukami Jezusa, wiadomo było o czym rozmawiamy, bez opisu wydarzeń i z ciekawymi wnioskami po obu stronach dyskusji.
Ale to ludzie najczęściej powiązani z różnymi grupami odnowy w Duchu Świętym, przeciętni katolicy wiedzę mają nikłą nt. Biblii.