Mam nadzieję,że Blizna wybaczy nam ten spam
No więc był sobie starszy. Na potrzeby tej opowieści nazwijmy go Rysiem.
Rysio w czasach zakazu był młody i aktywny. Tak aktywny, że zostawił swoją młoda żonę i malutkie dziecko pod opieką zboru i wyruszył w daleki teren, tam gdzie były potrzeby. Czy żona była zadowolona, tego się nie dowiemy, bowiem wiek i choroby spowodowały ,że nie pamięta ,czy zjadła śniadanie, o jakimś Rysiu w jej życiu nie wspominając.
No więc Rysio aktywny był ponad normę, nogi wkładał między drzwi, stał w kolejkach za komuny ,nie żeby coś kupić rodzinie, tylko ,żeby głosić.Dla jednych wariat, dla innych świety.
Otóż miał Rysio przypadłość jedną : szczerze i dogłębnie nienawidził wszystkich odstępców, a odstępcą był dla niego każdy, bo każdy grzeszy.
Z czasem Rysio posunął sie w latach, jego przypadłość sie wzmogła i osiadł na dupie w macierzystym zborze ku przerażeniu sporej liczby uczęszczających.
Miał też Rysio dalszą rodzinę, a w niej młodego wilczka pioniera. Wilczek musiał coś nawywijać, bo gwałtownie szukano mu żony.
W naszym zborze była młoda siostra, miłe i życzliwe stworzenie, mieszkające z matulą wdową.
Rysio zwietrzył okazję. Przekonał matule,że lepszego kandydata na zięcia nie będzie, wszak pionier to i chłopak jak malowanie, a szatan czyha za rogiem tudzież przystankiem autobusowym, by niewinne dziewczę zwieść.
Matula wdowa była mu wdzięczna za ojcowską troskę i opiekę nad jej córeńką.
Po arcy szybkim ślubie wilczek okazał się leniem patentowanym, którego hańbiła każda praca.
Za to miał dużo czasu , by innym siostrom zaglądać w oczy i dekolt.
Któregoś lata pojechaliśmy na ośrodek pionierski. Leń bardzo szybko zawarł bliższą znajomość z siostrą z innego zboru. Niepomny czekającej w domu cudownej żony i małego dziecka ( to chyba u nich rodzinne he he), chadzał z ta siostra na romantyczne spacery nad strumyk, szeptał czule do ucha, a jego usta bywały niebezpiecznie blisko jej szyi.
My 11, 12 letnie dzieciaki byliśmy tak oburzeni, że po powrocie natychmiast powiadomiliśmy rodziców i oczekiwaliśmy reakcji starszych.
No i sie doczekaliśmy. ŚLEDZTWA PRZECIWKO NAM.
Leń, jak tylko usłyszał pierwsze zwiastuny naszych działań, natychmiast wuja swego Rysia zapewnił o swojej niewinności i łamiącym się głosem zażądał obrony przed bandą smarkaczy.
Rysio zwołał spotkanie starszych z nami.
Wchodziliśmy pojedyńczo do ciasnego pokoju i musieliśmy odpowiadać na ich pytania W CELU USTALENIA KTO PUŚCIŁ FARBĘ W ZBORZE I DOPROWADZIŁ DO ZGORSZENIA, TYM SAMYM NISZCZĄC DOBRE IMIĘ LENIA PATENTOWANEGO.
Leń wisiał znudzony w fotelu i ziewał czekając, aż szopka sie skończy, a Rysio skakał wokół niego jak uniżony sługa.
Leń pozostał leniem, jego żona chodziła coraz bardziej smutna , a matula wdowa osiwiała. Wszak dobrze chciała dla swego dziecka jedynego, a tu tyle bólu.
Jak się dowiedzieliśmy od Rysia, szatan posłużył się nami, żeby zrobić ferment w zborze. Rodzice usłyszeli, że albo oni się za nas wezmą albo zrobi to Rysio.
Dodam, że chyba po raz pierwszy rodzice odpuścili nam kary i długo coś między sobą szeptali.
Leń usatysfakcjonowany z przyklejonym uśmieszkiem tryumfował. Nie było mocnego na niego , tak myślał.
Jak to mówią, pałka się przegła, gdy po niedługim czasie zaczął spacerować z żoną sługi pomocniczego, jeździł z nia na zakupy, w czasie ,gdy jego żona samotnie usiłowała zarobić na rodzinę.
On i żona sługi zostali publicznie napomniani z mównicy. Rysio omal nie przypłacił tego zawałem. Zdrowotnie podupadł i właściwie nigdy się z tego nie podniósł.
Żona lenia sie wściekła i zażądała separacji. Co ta dziewczyna przeżyła, jak Rysio ją zastraszał , ją i matulę wdowę, to tego nie da się opisać, ale wygrał, bo pojęły kobiety, że jak sie nie ugną, to je zamęczy i pokornie połozyły po sobie uszy.
Rysio z jeszcze większa zawziętością zaczął tropić grzeszników wymyślając coraz to nowe metody. Zaiste w średniowieczu zrobiłby międzynarodową karierę
Gdy zaczęłam spotykać się z moim obecnym mężem. Rysio śledził nas na ulicy. Potem z uśmieszkiem twierdził, że zachowujemy się jak przestępcy, bo idziemy zgarbieni i sie wciąż oglądamy. No serio, dawał nam do wiwatu.
Gdy zostaliśmy wykluczeni , z satysfakcją stwierdził : wiedziałem, że tak będzie.
Gdy mu powiedziałam ,że jego wnuczek i jego przyszła żona też razem publicznie pokazują się na ulicy i jakoś nikt nie robi z tego problemu, zachłysnął się jadem i serio bałam się, że musiałabym do reanimować.
Dziś oczywiście puściłabym mu taką wiązankę, że z pewnością by tego nie przeżył
A potem umarł. Żona lenia płakała ze szczęścia i wstydu jednocześnie, bo z jednej strony nikt nie mógł jej już szantażować, z drugiej wiedziała, że to nieładnie cieszyć się ze śmierci innego człowieka. Zapowiedziała leniowi, jak teraz będzie wygląda ich życie i albo leń sie dostosuje albo ma wypieprzać. O dziwo leń z pokorą przyjął swój los. Ona odetchnęła.....po 30 latach małżeństwa, rozumiecie.......poświęciła młodość, siły i zdrowie w imię....czego?
??
Moja matka na wieść o śmierci Rysia rzekła : nadszedł koniec skur....yna, już nie będzie nikogo dręczył.
Zastanawiam się , co by powiedziała, gdybym przy kawie kiedyś jej powiedziała : serio chcesz trafić do raju? A wiesz, że Rysio tez tam będzie, bo przecież zmartwychwstanie? Pamiętasz o tym?
Niedawno w delegacji kupiłam kilka słoiczków miejscowych przetworów między innymi przepyszny chrzan z żurawinką....hmmmmm, pychotka...
Dałam matce i mówię : weź, bo nawet nie masz pojęcia, jakie to pyszne. I daj też żonie lenia, niech spróbuje.
Chyba nie muszę Wam pisać, jaka żona lenia była wdzięczna. Odstępczuch dał jej malutki, skromny prezent, ale dał go z serca.
Członkowie zboru , starszy i jej mąż zniszczyli jej życie.
Dla mnie to było tylko 7,50 zł, dla niej olbrzymi gest uświadamiający, że liczy się przede wszystkim serce.
Wielu szczegółów nie mogę podać z wiadomych względów, ci ludzie wciąż są w zborze i nie chcę, by ich spotkały nieprzyjemności. Szczególnie żona lenia nie zasłużyła na taki finał.
Ale pamiętam, gdy wymienialiśmy meble, zastanawiałam się, co zrobić ze starymi, bo nie były jakoś bardzo zniszczone, ale nie chciało mi się wierzyć, że ktoś by je jeszcze chciał.
Czy uwierzycie, że cześć z nich trafiła do lenia i jego żony, te ładniejsze zostawili sobie do korytarza i do piwnicy na półki, te bardziej sfatygowane porąbali i spalili, bo nie stać ich było na opał zimą.....
Ocenę i komentarze pozostawiam Wam, drodzy czytający.
Wszelkie podobieństwa do autentycznych postaci sa jak najbardziej prawidłowe, a opowiedziana historia jest jak najbardziej prawdziwa. I choć z perspektywy czasu śmieszna, to i straszna zarazem, bo ucierpiał człowiek w organizacji z założenia kierującej sie miłością.