Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 3 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Samopoczucie "obdarzanych" ostracyzmem eksów  (Przeczytany 20353 razy)

Offline Dietrich

Odp: Samopoczucie "obdarzanych" ostracyzmem eksów
« Odpowiedź #45 dnia: 18 Listopad, 2016, 08:05 »
To najpierw Ty, a ja opowiem później jak starszy bronił puszczalskiej córki kumpla.


Offline Estera

Odp: Samopoczucie "obdarzanych" ostracyzmem eksów
« Odpowiedź #46 dnia: 18 Listopad, 2016, 08:28 »
    To zapowiadają się ciekawe historie ...
    Ja, o wielu muszę narazie milczeć, żeby się nie zdekonspirować ...  :D :D :D
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Offline Dietrich

Odp: Samopoczucie "obdarzanych" ostracyzmem eksów
« Odpowiedź #47 dnia: 18 Listopad, 2016, 08:38 »
    To zapowiadają się ciekawe historie ...
    Ja, o wielu muszę narazie milczeć, żeby się nie zdekonspirować ...  :D :D :D

Estera, ja też muszę się pilnować. Ale to dość stara sprawa.


Offline Estera

Odp: Samopoczucie "obdarzanych" ostracyzmem eksów
« Odpowiedź #48 dnia: 18 Listopad, 2016, 08:39 »
    To fajnie, nie jesteśmy tu osamotnieni w tej kwestii ... :D :D :D
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Offline Julita

Odp: Samopoczucie "obdarzanych" ostracyzmem eksów
« Odpowiedź #49 dnia: 18 Listopad, 2016, 11:37 »
Mam nadzieję,że Blizna wybaczy nam ten spam :)
No więc był sobie starszy. Na potrzeby tej opowieści nazwijmy go Rysiem.
Rysio w czasach zakazu był młody i aktywny. Tak aktywny, że zostawił swoją młoda żonę i malutkie dziecko pod opieką zboru i wyruszył w daleki teren, tam gdzie były potrzeby. Czy żona była zadowolona, tego się nie dowiemy, bowiem wiek i choroby spowodowały ,że nie pamięta ,czy zjadła śniadanie, o jakimś Rysiu w jej życiu nie wspominając.
No więc Rysio aktywny był ponad normę, nogi wkładał między drzwi, stał w kolejkach za komuny ,nie żeby coś kupić rodzinie, tylko ,żeby głosić.Dla jednych wariat, dla innych świety.
Otóż miał Rysio przypadłość jedną : szczerze i dogłębnie nienawidził wszystkich odstępców, a odstępcą był dla niego każdy, bo każdy grzeszy.
Z czasem Rysio posunął sie w latach, jego przypadłość sie wzmogła i osiadł na dupie w macierzystym zborze ku przerażeniu sporej liczby uczęszczających.
Miał też Rysio dalszą rodzinę, a w niej młodego wilczka pioniera. Wilczek musiał coś nawywijać, bo gwałtownie szukano mu żony.
W naszym zborze była młoda siostra, miłe i życzliwe stworzenie, mieszkające z matulą wdową.
Rysio zwietrzył okazję. Przekonał matule,że lepszego kandydata na zięcia nie będzie, wszak pionier to i chłopak jak malowanie, a szatan czyha za rogiem tudzież przystankiem autobusowym, by niewinne dziewczę zwieść.
Matula wdowa była mu wdzięczna za ojcowską troskę i opiekę nad jej córeńką.
Po arcy szybkim ślubie wilczek okazał się leniem patentowanym, którego hańbiła każda praca.
Za to miał dużo czasu , by innym siostrom zaglądać w oczy i dekolt.
Któregoś lata pojechaliśmy na ośrodek pionierski. Leń bardzo szybko zawarł bliższą znajomość z siostrą z innego zboru. Niepomny czekającej w domu cudownej żony i małego dziecka ( to chyba u nich rodzinne he he), chadzał z ta siostra na romantyczne spacery nad strumyk, szeptał czule do ucha, a jego usta bywały niebezpiecznie blisko jej szyi.
My 11, 12 letnie dzieciaki byliśmy tak oburzeni, że po powrocie natychmiast powiadomiliśmy rodziców i oczekiwaliśmy reakcji starszych.
No i sie doczekaliśmy. ŚLEDZTWA PRZECIWKO NAM.
Leń, jak tylko usłyszał pierwsze zwiastuny naszych działań, natychmiast wuja swego Rysia zapewnił o swojej niewinności i łamiącym się głosem zażądał obrony przed bandą smarkaczy.
Rysio zwołał spotkanie starszych z nami.
Wchodziliśmy pojedyńczo do ciasnego pokoju i musieliśmy odpowiadać na ich pytania W CELU USTALENIA KTO PUŚCIŁ FARBĘ W ZBORZE I DOPROWADZIŁ DO ZGORSZENIA, TYM SAMYM NISZCZĄC DOBRE IMIĘ LENIA PATENTOWANEGO.
Leń wisiał znudzony w fotelu i ziewał czekając, aż szopka sie skończy, a Rysio skakał wokół niego jak uniżony sługa.
Leń pozostał leniem, jego żona chodziła coraz bardziej smutna , a matula wdowa osiwiała. Wszak dobrze chciała dla swego dziecka jedynego, a tu tyle bólu.
Jak się dowiedzieliśmy od Rysia, szatan posłużył się nami, żeby zrobić ferment w zborze. Rodzice usłyszeli, że albo oni się za nas wezmą albo zrobi to Rysio.
Dodam, że chyba po raz pierwszy rodzice odpuścili nam kary i długo coś między sobą szeptali.
Leń usatysfakcjonowany z przyklejonym uśmieszkiem tryumfował. Nie było mocnego na niego , tak myślał.
Jak to mówią, pałka się przegła, gdy po niedługim czasie zaczął spacerować z żoną sługi pomocniczego, jeździł z nia na zakupy, w czasie ,gdy jego żona samotnie usiłowała zarobić na rodzinę.
On i żona sługi zostali publicznie napomniani z mównicy. Rysio omal nie przypłacił tego zawałem. Zdrowotnie podupadł i właściwie nigdy się z tego nie podniósł.
Żona lenia sie wściekła i zażądała separacji. Co ta dziewczyna przeżyła, jak Rysio ją zastraszał , ją i matulę wdowę, to tego nie da się opisać, ale wygrał, bo pojęły kobiety, że jak sie nie ugną, to je zamęczy i pokornie połozyły po sobie uszy.
Rysio z jeszcze większa zawziętością zaczął tropić grzeszników wymyślając coraz to nowe metody. Zaiste w średniowieczu zrobiłby międzynarodową karierę  8-)
Gdy zaczęłam spotykać się z moim obecnym mężem. Rysio śledził nas na ulicy. Potem z uśmieszkiem twierdził, że zachowujemy się jak przestępcy, bo idziemy zgarbieni i sie wciąż oglądamy. No serio, dawał nam do wiwatu.
Gdy zostaliśmy wykluczeni , z satysfakcją stwierdził : wiedziałem, że tak będzie.
Gdy mu powiedziałam ,że jego wnuczek i jego przyszła żona też razem publicznie pokazują się na ulicy i jakoś nikt nie robi z tego problemu, zachłysnął się jadem i serio bałam się, że musiałabym do reanimować.
Dziś oczywiście puściłabym mu taką wiązankę, że z pewnością by tego nie przeżył  ;D
A potem umarł. Żona lenia płakała ze szczęścia i wstydu jednocześnie, bo z jednej strony nikt nie mógł jej już szantażować, z drugiej wiedziała, że to nieładnie cieszyć się ze śmierci innego człowieka. Zapowiedziała leniowi, jak teraz będzie wygląda ich życie i albo leń sie dostosuje albo ma wypieprzać. O dziwo leń z pokorą przyjął swój los. Ona odetchnęła.....po 30 latach małżeństwa, rozumiecie.......poświęciła młodość, siły i zdrowie w imię....czego?????????
Moja matka na wieść o śmierci Rysia rzekła : nadszedł koniec skur....yna, już nie będzie nikogo dręczył.

Zastanawiam się , co by powiedziała, gdybym przy kawie kiedyś jej powiedziała : serio chcesz trafić do raju? A wiesz, że Rysio tez tam będzie, bo przecież zmartwychwstanie? Pamiętasz o tym?  ;D ;D ;D

Niedawno w delegacji kupiłam kilka słoiczków miejscowych przetworów między innymi przepyszny chrzan z żurawinką....hmmmmm, pychotka...
Dałam matce i mówię : weź, bo nawet nie masz pojęcia, jakie to pyszne. I daj też żonie lenia, niech spróbuje.
Chyba nie muszę Wam pisać, jaka żona lenia była wdzięczna. Odstępczuch dał jej malutki, skromny prezent, ale dał go z serca.
Członkowie zboru , starszy i jej mąż zniszczyli jej życie.
Dla mnie to było tylko 7,50 zł, dla niej olbrzymi gest uświadamiający, że liczy się przede wszystkim serce.


Wielu szczegółów nie mogę podać z wiadomych względów, ci ludzie wciąż są w zborze i nie chcę, by ich spotkały nieprzyjemności. Szczególnie żona lenia nie zasłużyła na taki finał.
Ale pamiętam, gdy wymienialiśmy meble, zastanawiałam się, co zrobić ze starymi, bo nie były jakoś bardzo zniszczone, ale nie chciało mi się wierzyć, że ktoś by je jeszcze chciał.
Czy uwierzycie, że cześć z nich trafiła do lenia i jego żony, te ładniejsze zostawili sobie do korytarza i do piwnicy na półki, te bardziej sfatygowane porąbali i spalili, bo nie stać ich było na opał zimą.....
Ocenę i komentarze pozostawiam Wam, drodzy czytający.
Wszelkie podobieństwa do autentycznych postaci sa jak najbardziej prawidłowe, a opowiedziana historia jest jak najbardziej prawdziwa. I choć z perspektywy czasu śmieszna, to i straszna zarazem, bo ucierpiał człowiek w organizacji z założenia kierującej sie miłością.
Są 3 rzeczy, które przemijają i nie wracają nigdy więcej : słowa, czas, szanse. Nie rzucaj, nie trwoń, nie marnuj.


Offline ufoludek

Odp: Samopoczucie "obdarzanych" ostracyzmem eksów
« Odpowiedź #50 dnia: 18 Listopad, 2016, 12:03 »
Julita, masz talent "do pióra", genialnie piszesz:-) Choć historia niezbyt wesoła...
"To nie tak, że boję się umrzeć. Po prostu nie chciałabym być w pobliżu kiedy to się stanie" ;-)


Offline chmura

Odp: Samopoczucie "obdarzanych" ostracyzmem eksów
« Odpowiedź #51 dnia: 18 Listopad, 2016, 14:05 »
Fajnie piszesz Julito. Najsmutniejszy jest fakt że prawie w każdym zborze jest taki "Rysio" i taki " Leń" .Ech.
Nareszcie żyję :)


Offline Lechita

Odp: Samopoczucie "obdarzanych" ostracyzmem eksów
« Odpowiedź #52 dnia: 18 Listopad, 2016, 14:08 »
A niech mnie gęś pokąsa! ;D

Julita, chylę czoła przed Tobą i Twoim talentem pisarskim. Masz rację , "i śmieszno i straszno", ale prawdziwie, do bólu. Proza życia w tej "jedynej prawdziwej..."

Osobiście dostaję wysypki bolesnej gdy spotykam takich jak opisany przez Ciebie "leniuszek" ;) Niewiele istnieje na tym świecie rzeczy i zjawisk które tak mnie irytują jak tacy "leniuszkowie" , "amatorzy kwaśnych jabłek" , pies z nimi tańcował :) A realia WTS-u pokazują , że im się zawsze lub prawie zawsze udaje spaść na cztery łapy, bo najczęściej ich żony to zacne, wierne i oddane żony. Taka łajza nie potrafi/nie chce docenić tego co ma i wciąż szuka wrażeń z innymi, by udowadniać sobie jakie to z nich "koguciki", by podnosić sobie swoją samoocenę. Albo w sumie to nie wiem po co, nie rozumiem takich "pacjentów".

Znam podobną sytuację , ale póki co nie mogę tego opisać bo to dosyć świeża i znana w moich okolicach sprawa, a że jeszcze działam "w podziemiu" to mam nadzieję , że wybaczycie mi zwłokę. Jak przyjdzie czas to opiszę sprawę.

Dziękuję Ci Julita za tę historię. Masz talent.   Pozdrawiam!
"Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą"  William "Bill" Cooper


Offline Julita

Odp: Samopoczucie "obdarzanych" ostracyzmem eksów
« Odpowiedź #53 dnia: 18 Listopad, 2016, 18:35 »
Fajnie tak powspominać całkiem niedawne dzieje. Spytacie, gdzie w tym wszystkim ostracyzm, wszak taki jest główny temat wątku.
Ano leń stosuje go uparcie w naszym przypadku. Jak to określił, nie będzie się zadawał z wrogami królestwa bożego. WTF? ;D i uparcie odwraca wzrok na nasz widok  8-)
Powiem Wam, że mnie to rozbawia.  On, nie dbający o dobrostan swojej rodziny, nie będący głową rodziny z prawdziwego zdarzenia, za to posiadający absolutnie dwie lewe ręce do pracy. Po śmierci Rysia jego pozycja w zborze jest na tyle marginalna, że może zapomnieć o jakimkolwiek przywileju. Grzeje tyłek przy piecu ogrzewanym moimi starymi meblami i jeszcze ma siłę pyskować, dacie wiarę ? ;D
Są 3 rzeczy, które przemijają i nie wracają nigdy więcej : słowa, czas, szanse. Nie rzucaj, nie trwoń, nie marnuj.


Offline Dietrich

Odp: Samopoczucie "obdarzanych" ostracyzmem eksów
« Odpowiedź #54 dnia: 18 Listopad, 2016, 18:39 »
Rzecz, o której chcę opowiedzieć nie jest na szczęście tak dramatyczna jak ta opisana przez Julitę, ale także pokazuje, że w organizacji są "równi i równiejsi", gdzie kolesiostwo bierze górę nad prawdą, a po d... dostają osoby szczere i uczciwe.  Jest to dość stara historia.

Otóż był sobie pewien starszy - nadajmy mu imię Sławek, bardzo 'teokratyczny' który wyczulony był na punkcie dawania dobrego przykładu a unikania wszelkich pozorów zła. Za jego kadencji do TSSK nie mogła należeć zainteresowana z małoletnim dzieckiem pozostawiona przez męża (też lenia, sic!), który zwiał za granicę przedtem roztrwoniwszy oszczędności tej kobiety pozostawione przez jej pierwszego zmarłego męża. Także inna dziewczyna, zainteresowana, pracująca w ogólnospożywczaku nie dawała dobrego świadectwa. Zmuszona była sprzedawać wyroby tytoniowe i to wykluczało jej udział w TSSK. Można by tak długo wymieniać rozmaite "przeszkody". 

Sławek miał serdecznego kumpla, niech mu będzie Bogdan, także starszego z innego zboru, którego córka - dajmy jej imię Dorotka, miała opinię osoby nie stroniącej od męskiego towarzystwa i różnych uciech z tym związanych. Całkiem zresztą zasłużoną, bo dziewczyna atrakcyjna i nie kryła się zanadto ze swym stylem życia. Oczywiście w zborze grała rolę przykładnej siostrzyczki, a Bogdan, jej ojciec, na jakiekolwiek uwagi co do jej zachowania niemalże rzucał się do gardła.

Pech chciał, że owa dziewczyna zaczęła się spotykać z chłopakiem z bloku w którym mieszkała pewna naprawdę szczera i gorliwa siostra. Ta sister też miała córkę, także dość atrakcyjną choć o zupełnie odmiennym temperamencie i krystalicznej wręcz reputacji. Nazwijmy ją Ewelina.
Oczywiście jak to w życiu bywa, jednak to właśnie do Eweliny brat Sławek miał wiecznie zastrzeżenia. A to spódniczka, a to szpilki, a to fryzura, a to makijaż. Wiecznie coś było na rzeczy. Być może dlatego, że córka brata Sławka nie była w stanie w niczym Ewelinie dorównać. Obie zresztą nie utrzymywały ze sobą zbyt zażyłych kontaktów.   

Ewelina znała dobrze imprezową córkę brata Bogdana. Teraz gdy ta zaczęła się spotykać z sąsiadem, (w dodatku nie-świadkiem), mogła ją poznać jeszcze bardziej. Pewnego razu podczas wynoszenia czegoś do piwnicy spotkała ich dwoje w dość niedwuznacznej sytuacji.

Nie minął zbyt długi czas, kiedy brat Sławek wraz z innym starszym znów poprosił Ewelinę do pokoju zwierzeń w celu udzielenia "rad". Ponieważ dziewczyna miała już serdecznie dość, wypaliła:
- Ciągle coś do mnie macie. A ty czep się lepiej córki twojego kumpla Bogdana, która figluje z naszym sąsiadem!
- Uważaj! Nie mów czegoś, czego nie będziesz w stanie udowodnić!
- Dobrze wiem co widziałam. Zresztą nie tylko ja widzę. Bo to się dzieje od paru miesięcy. Pod naszymi oknami praktycznie. Możecie zrobić konfrontację jak chcecie.

Wkrótce nastąpiła "wizyta pasterska", podczas której Ewelina oraz jej rodzice opowiedzieli Sławkowi (oraz innemu starszemu) wszystko co widzieli. Trochę tego było. Bracia obiecali zbadać temat...
Obiecali i ... zbadali.  Badanie tej sprawy polegało na tym, że Sławek przekazał Bogdanowi wszystko czego się dowiedział, a ten z kolei swej córce. Ta wszystkiego się wyparła, wszystkiemu zaprzeczyła. Do żadnej konfrontacji nie doszło. Komitetu nie powołano, bo nie było rzekomo podstaw. Za to Ewelinę oraz jej rodziców oskarżono o plotkowanie i szarganie komuś opinii. Mało tego: na najbliższym zebraniu wygłoszono "potrzeby zboru" w tej sprawie... Możecie wyobrazić sobie ich rozgoryczenie.

Efekt był taki, że osoby niewinne zostały oskarżone o szerzenie plotek. Do Eweliny starsi nadal się czepiali. Nawet bardziej niż to miało miejsce wcześniej. Dorotka zaś śmiała się Ewelinie prosto w twarz, gdy ta wchodząc do bloku widywała ją siedzącą na kolanach chłopaka. Raz nawet powiedziała: "zobaczysz, kiedyś skuję ci tego niewyparzonego ryja". Mając tatusia starszego zboru i będąc świetnie poinformowana, czuła się nietykalna.

Rzecz ujrzała dalszy ciąg dopiero po jakimś półtora roku, przy wizycie nowego nadzorcy obwodu, z którym Ewelina i jej rodzina poprosili o spotkanie. W międzyczasie inni głosiciele zauważyli też, że Dorotka wcale nie jest taka nieskazitelna. Więc obwodowy miał także informacje z innych źródeł. Doszło wręcz do niepokojów w zborach, że córka starszego znana jest z niegodnego zachowania. Więc sprawy nie dało się wyciszyć. Ktoś nawet powiedział głośno, że jeśli nie zostanie to w końcu jak należy załatwione, poinformuje Nadarzyn...
Koniec końców obaj starsi zostali zdjęci, Dorotka wykluczona (w międzyczasie zaszła w ciążę). Bogdan zaczął chlać i z biegiem czasu też został wykluczony. Sławek po jakimś czasie znów zaczął ubiegać się o przywilej, ale zatrzymał się na etapie podawania mikrofonu.

Niestety Eweliny i jej rodziców nikt nigdy nie przeprosił za stanowisko zboru względem nich. Przecież jesteśmy niedoskonali i mamy znosić jedni drugich w "miłości".
Jedyny plus to taki, ze Sławek przestał się przychrzaniać, bo już nie miał do tego prawa... 






 






 


Offline Julita

Odp: Samopoczucie "obdarzanych" ostracyzmem eksów
« Odpowiedź #55 dnia: 18 Listopad, 2016, 19:13 »
No powiem Ci, historia z szokiem w tle.
I powiem jeszcze za słowami jednego z moich przedmówców : w kążdym zborze jest taka "Dorotka" i jest taki "Sławek".
Niestety "Eweliny" mimo ,że są w większości, muszą się z nimi użerać.
Są 3 rzeczy, które przemijają i nie wracają nigdy więcej : słowa, czas, szanse. Nie rzucaj, nie trwoń, nie marnuj.


Offline Dietrich

Odp: Samopoczucie "obdarzanych" ostracyzmem eksów
« Odpowiedź #56 dnia: 18 Listopad, 2016, 19:59 »
Znam tę sprawę z opowiadania Eweliny i jej rodziców. Mocno to przeżyli i przy okazji całkowicie stracili zaufanie do starszych. Zapomniałem dodać, że oczywiście w międzyczasie wypisali się z TSSK, a kiedy Sławek miał wykład albo prowadził studium Strażnicy jedynie siedzieli i patrzyli przed siebie albo gdzieś w bok. Totalna ignorancja.   


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Samopoczucie "obdarzanych" ostracyzmem eksów
« Odpowiedź #57 dnia: 18 Listopad, 2016, 20:48 »
Ja też napisałam list i mimo, że chcieli się spotkać to mówiłam, że albo się ze mną spotkają w obecności świadka, albo wcale.
No to wybrali wcale.

  I słusznie, w obecności osób trzecich już nie są tacy odważni, a to znaczy, że boją się aby ich prawdziwe oblicze i zagrywki nie ujrzał ktoś postronny.
Odchodzącej osobie zarzuca się niegodziwość i kłamstwo, z kimś innym już to nie przejdzie.



Julita super, a się uśmiałam :D
« Ostatnia zmiana: 18 Listopad, 2016, 20:53 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Online gerontas

Odp: Samopoczucie "obdarzanych" ostracyzmem eksów
« Odpowiedź #58 dnia: 19 Listopad, 2016, 07:44 »
Rzecz, o której chcę opowiedzieć...
...przychrzaniać, bo już nie miał do tego prawa...

Nie mów, że takie rzeczy dzieją się duchowym raju na ziemi, w zborze ŚJ, przecież to jest najlepsza organizacja w jaką zna ludzkość  ;).


Offline Dietrich

Odp: Samopoczucie "obdarzanych" ostracyzmem eksów
« Odpowiedź #59 dnia: 19 Listopad, 2016, 08:11 »
Nie mów, że takie rzeczy dzieją się duchowym raju na ziemi, w zborze ŚJ, przecież to jest najlepsza organizacja w jaką zna ludzkość  ;).
Dzieją się, oj dzieją.
A takie akcje jak zamienianie się żonami przez starszych na wspólnym urlopie to już prawie raj na ziemi. Później sami sobie zrobili komitecik i wszystko grało. Dobre, co?