Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Historia ,jakich wiele  (Przeczytany 10577 razy)

Offline Julita

Historia ,jakich wiele
« dnia: 07 Listopad, 2016, 13:42 »
Trafiłam na to forum przypadkiem, ale mnie zaciekawiło. Moja historia jest pewnie podobna do wielu, o których usłyszeliście, albo o którym nigdy się nie dowiemy.
W duchu organizacji wychowywana od małego. Moja matka zaczęła studiować, gdy miałam 2 lata. Całe dzieciństwo było fanatycznie wręcz podporządkowane nakazom starszych. Każda próba samodzielności była natychmiast karcona i to w sposób baaardzo dosłowny przez moją matkę. Dumna była, że jako 6 letni dzieciak umiałam sama posługiwac się Biblią, ale strach opowiadac, jak reagowała, gdy owo 6letnie dziecko roześmiało się w trakcie zebrania w nieodpowiednim momencie. Jej oczekiwania były proste : miałam być idealna, godnie reprezentować zbór, trzymać się z dala od światusów i bezkrytycznie wierzyć we wszystko, co powiedziała.
I tak wychowywała mnie na marionetkę bez własnego zdania.
Nie wspomnę, jak upływała mi szkoła podstawowa - nie miałam znajomych ,koleżanek, żadnego wsparcia. Kiedyś poprosiłam o wolne od zebrania : miałam do przeczytania lekturę, którą było bardzo ciężko zdobyć. Bicie dostałam wtedy dwa razy - raz za to, że zdobyłam ją tak późno ( oczywiście musiałam iść na zebranie i lektury nie przeczytałam ), drugi raz za dwóję, którą dostałam na drugi dzień w szkole, bo nie umiałam nic  o lekturze powiedzieć. Według mojej matki byłam dzieckiem szatana, które tylko patrzy jak ją wk...ić. Tak, to było słownictwo, jakie na co dzień latało po mieszkaniu. Na zewnątrz idealna rodzina. Ojciec tylko spał i pracował, od religii trzymał się z dala.
Jakim człowiekiem trzeba być, żeby tak traktować własne dziecko? Jak daleko można się posunąć w realizacji przykazań od obcych ludzi, którzy mienili się być braćmi w wierze?
Dziś wiem, że w dzisiejszych czasach jako rodzina na pewno mielibyśmy kuratora, gdyby jakikolwiek nauczyciel raczył zauważyć moje siniaki na całym ciele, a wierzcie mi , moja matka miała ciężką rękę i dużo zapału ,żeby zrobić ze mnie istotę całkowicie podporządkowaną.
Nadszedł dzień, kiedy matka uznała, że MUSI zostać pionierką. Ona, z tą swoją niewyparzoną gębą i zapałem godnym faszysty....Ojciec miał przerąbane: w pracy musiał słuchać docinków, że mu baba po chałupach się szlaja, zamiast wyprać mu gacie. Jej wytykano, że gacie ojciec nosi brudne, bo ona po domach lata, co z niej za żona. A w domu były potem awantury, bo ona to brała na serio wszystko i wrzeszczała na ojca, że celowo gacie brudne nosi, żeby jej wstyd przynieś. Rety, to były czasy.....
Zaczęłam na serio marzyć , żeby trafić do domu dziecka, to miejsce wydawało mi sie rajem w porównaniu z tym, co miałam w domu rodzinnym. Żebym nie musiał wysłuchiwać idiotyzmów, że jestem dzieckiem szatana i każde bicie mnie przywodzi do rozumu.
Oczywiście moja matka publicznie się chwaliła, jak to mnie tłucze i zbierała za to pochwały od zborowych gorliwych idiotów.
6-cio, a później 10- letnie dziecko, zastraszone, z wypranym umysłem, samotne w otoczeniu geriatrii (80 % zboru to były staruszki ).....
Byłam więc produktem idealnym, głosiłam nawet z gorączką, jeździłam na ośrodki pionierskie, byłam pionierką latem, bo przecież po to są wakacje. Chrzest przyjęłam w wieku 13 lat, choć w głowie brzęczały głównie wrzaski matki, że tak długo zwlekam z tym krokiem. Moja znajomość Biblii i literatury pozwoliła mi prowadzić bez cienia zawahania dyskusje z księdzem.
I tylko w głowie na skutek przeżywanego rozdźwięku coraz częściej pojawiały się myśli samobójcze.
Moje życie zaczęło biec dwutorowo, na zewnątrz ułożona osoba, wewnątrz pełna rozdarć i wątpliwości.
Potem była szkoła średnia. Nikt nie znał mojej przeszłości i nagle okazało się, że są tacy, którzy mnie zwyczajnie lubią za to, że jestem, a nie za to, kim jestem.
W wieku 18 lat poznałam kilku młodych ludzi, którzy studiowali intensywnie. Jeden z nich szczególnie przypadł mi do gustu, był starszy o 5 lat i miał swoją pracę. Zaczęliśmy mieć coraz poważniejsze plany.Zaczęliśmy kupować meble, wyposażenie oraz sprzęty z myślą o wspólnym życiu.
Wtedy dopiero odczułam , do czego zdolni są posunąć się starsi, byle kogoś "naprostować". Szczególnie pamiętam żonę jednego z nich, która śledziła mnie w drodze do szkoły, a nawet próbowała zdobyć informacje o mnie od grona nauczycielskiego. Wszystko oczywiście pod płaszczykiem troski o moje zdrowie duchowe. Paradoksalnie kilka lat temu jej mąż znalazł inną kobietę i zostawił zołzę. Tak się kończy zajmowanie cudzymi związkami, zamiast swoim.
Zaczęliśmy sie ukrywać i spotykać po kryjomu. Dwoje dorosłych ludzi nie mogło spotykać się oficjalnie, mimo, że planowaliśmy ślub. Paranoja do kwadratu.
Zaszłam w ciążę. Pobraliśmy się i zaczęliśmy wspólną drogę przez życie.
Tak, był komitecik. Wykluczono nas ,mimo że dwóch braci widziało skruchę i chciało dać szansę. Trzeci, były NO, zawzięty beton, był nieprzejednany. Nie chodziło o to, czy jesteśmy skruszeni, tylko trzeba było nas wywalić, żeby inni nie poszli w nasze ślady. Dobre sobie, czyżby tylko wszyscy czekali na okazję do grzechu?  ;D ;D ;D
Po roku przyłączono nas do zboru. Tyle, że ja nie odczułam z tego powodu radości. Niektórzy bracia dosłownie "kamienowali" słowem. Ile plotek poszło na nasz temat, tego nie jestem w stanie opowiedzieć.
Zaczęłam się zastanawiac, po co w moim życiu potrzebni są ludzie, którzy są tak dwulicowi, zakłamani i zawzięci. Gdzie ta miłość braterska? Czy naprawdę jestem szcześliwa w ich towarzystwie?
Po 3 latach rodzina nam sie znów powiększyła. Nie utrzymywaliśmy juz wtedy kontaktów ze zborem, ale i tak dotarło do nas, jak niektórzy mówili : po co im 2 dziecko? Mało wstydu narobili?
Posiadanie dziecka jest powodem do wstydu, pamiętajcie  ;D ;D ;D Przy dwójce można zostać uznanym za patologię  ;D ;D ;D
No więc ta moja patologiczna rodzina  8-) wciąż trzyma się razem. Po kilku latach mąż zmienił pracę, ja też poszłam do pracy. Nie , nie mam studiów, bo przecież " na studiach sie tylko pije i uprawia sex, więc na żadne studia nie pójdziesz".
Nie żałuję, radzimy sobie dość dobrze.
Największą radością jest widzieć, jak moje dzieci są zadowolone z naszych wzajemnych relacji. Ufają, mówią o swoich odczuciach, emocjach, choć są pełnoletni.
Mój status w zborze? Nieokreślony.
Najpierw gorliwa, potem wykluczona, potem przywrócona, potem nieczynna, potem przerażona, jak można manipulować tak dużą grupą.
Dziś całkowicie obojętna wobec zboru i zawsze uśmiechnięta mimo wszystko.
Blizny , jakie mam w sercu i na duszy zostaną ze mną już na zawsze. Tylko ja wiem, ile sił mnie kosztowało pozbieranie się z tego gówna, jakie mi zafundowano. Nie było wtedy internetu, forum, wsparcia dla podobnych do mnie. Bo tacy są, chociaż nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę.
A mimo wszystko można żyć bez wts i tej całej otoczki miłości, która jest całkowicie warunkowa.
Moja rodzina wynagradza mi wszystko.
Spytacie , co z moją matką?
Ano, przeżyła szok, że była tak zajęta pionierowaniem, że nie zauważyła mojego brzucha. O ciąży dowiedziała się 2 dni przed porodem.
Kilka lat temu musiała zrezygnować ze służby ze względu na stan zdrowia jej i ojca. Braciszkowie urządzili jej taki harmider w życiu, że się na nich ostro pogniewała. Nie, nie odeszła z organizacji, bo uważa ,że CK  ma rację, tylko ci miejscowi są jacyś nienormalni. ::)
Co dziwne, cały czas trzyma z nami kontakt. Szczególnie, gdy okazało się,że z ojcem trzeba jeździć do centrum onkologii - jakoś żaden z braci nie chce jej pomóc, za to ten niedobry zięć jest zawsze gotowy i pod ręką  ;D
A co do braci ze zboru , to są wśród nich tacy, co na nasz widok przechodzą na druga stronę ulicy, ale są i tacy, co nie maja problemów z krótką sympatyczną rozmową.
Wierzcie mi, istnieje życie poza wts.
Bo to co mamy w sercu, jest ważniejsze od wszystkich nakazów i zakazów CK.
Jak czytam o aferach, to jestem pewna, że gdybym wtedy sie nie uwolniła, to zrobiłabym to teraz.
Mam nadzieję, że Was nia zanudziłam.
To i tak tylko drobiazgi, gdybym miała opowiedzieć wszystkie rzeczy, jakich byłam świadkiem, wszystkie przekręty braciszków, wszelkie napomnienia,wykluczenia i ukryte przed nimi wciąż historie, powstałaby niezła książka.
Dziękuję tym, którzy dotrwali do tego punktu.
 
Są 3 rzeczy, które przemijają i nie wracają nigdy więcej : słowa, czas, szanse. Nie rzucaj, nie trwoń, nie marnuj.


Offline Moyses

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 076
  • Polubień: 6229
  • Nie próbuj, rób albo nie rób, nie ma próbowania.
Odp: Historia ,jakich wiele
« Odpowiedź #1 dnia: 07 Listopad, 2016, 13:54 »
Lubika daję za naturalny, swojski charakter autoprezentacji.
Sympatycznie się czytało Cibie, chociaż historia mniej sympatyczna.
Widać dużo dystansu do całej sprawy. Ale to chyba dopiero po latach się zrodziło?
« Ostatnia zmiana: 07 Listopad, 2016, 13:56 wysłana przez Moyses »


Offline iLost

Odp: Historia ,jakich wiele
« Odpowiedź #2 dnia: 07 Listopad, 2016, 14:04 »
Dobrze, że masz w sobie tak dużo siły. Fajnie, że jesteś jedną z osób, która nie milczy. Najbardziej zszokowało mnie, gdy napisałaś, że Twoja matka Cię biła i się tym chwaliła. Jeszcze gdyby to był jakiś powód do dumy.


Offline Lechita

Odp: Historia ,jakich wiele
« Odpowiedź #3 dnia: 07 Listopad, 2016, 14:06 »
Na przodków moich słowiańskich! :o

Toś Julita miała twardą szkołę życia! Wielki szacunek dla Ciebie! Jak dla mnie znakomicie opisałaś swe zmagania z matrixem WTS-u.
A co najbardziej raduje moje serce to ,to że mimo wszystko pozostałaś pozytywnie nastawioną do życia osobą. Z pewnością Twoja rodzina ma w tym ogromną zasługę.

Osobiście bardzo dziękuję Ci za opisanie swojej historii. Kiedyś czytałem o tym , że pisanie jest także formą terapii. I pewnie tak jest.
Powodzenia wszelakiego , żyj , ciesz się każdym dniem, nawet takim smętnym jesiennym jak dziś :)
"Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą"  William "Bill" Cooper


Offline Nemo

  • El Kapitan
  • Wiadomości: 5 517
  • Polubień: 14345
  • Często pod wiatr. Ale zawsze własnym kursem.
Odp: Historia ,jakich wiele
« Odpowiedź #4 dnia: 07 Listopad, 2016, 15:47 »
Julita. Przeczytałem Twoją historię i powiem jedno, to co już nie raz mówiłem. Chyba już nic, żadna potworność, żadne nieludzkie zachowanie w tej destrukcyjnej organizacji religijnej, nie jest w stanie już mnie zadziwić. Ta organizacja jest podobna do ustroju politycznego Korei Północnej. Tylko że jest sześć razy gorsza. Korea ma jednego dyktatora, a WTS siedmiu. Gratuluję Ci że potrafiłaś wyjść z tego bagna. Twój przykład, jakich niestety wiele, dobitnie pokazuje że ta organizacja na dwie twarze i to tak różne, że aż nie do uwierzenia. Całe szczęście że... "wody Babilonu odpływają".
Pozdrawiam.  :)
Niemądrym jest być zbyt pewnym własnej wiedzy. Zdrowo jest pamiętać, że najsilniejszy może osłabnąć, a najmądrzejszy się mylić.
Mahatma Gandhi


Offline Julita

Odp: Historia ,jakich wiele
« Odpowiedź #5 dnia: 07 Listopad, 2016, 15:53 »
Lubika daję za naturalny, swojski charakter autoprezentacji.
Sympatycznie się czytało Cibie, chociaż historia mniej sympatyczna.
Widać dużo dystansu do całej sprawy. Ale to chyba dopiero po latach się zrodziło?

Tak, potrzebowałam trochę czasu, żeby sie pozbierać. Ale najlepszą odtrutką był widok mojej matki - jest tak znerwicowana, szarpie się z tym, wykańcza, że trzeba było po prostu zadać sobie pytanie : czy ja za kilka lat w wts chce wygladać tak samo jak ona i miec takie same problemy.
Potem wystarczyło się odwrócić, popatrzeć na moje dzieci , usmiechnąć sie do swoich myśli i zrobić krok naprzód.

Tak moja matka puchła z dumy, gdy mogła powiedzieć : są dzieci, które można wychować bez pasa, niestety moje do nich nie należy.
To było tak chore i zostawiło głębokie rany, które do dziś szczypią. W końcu te myśli samobójcze miały dobrą glebę.
Ale przekułam to w sukces, gdy inni np. w pracy wpadają w stres, ja biorę wszystko na miękko. Juz nic gorszego nie może spotkać.
Można powiedzieć, że i tak miałam szczęście. Gdy były jeszcze spotkania po domach, jedni bracia mieli 7 letniego syna. Wystarczyło, że zapytał w trakcie spotkania, czy może wyjść do ubikacji, a po modlitwie był natychmiast wyprowadzany do drugiego pokoju i tłuczony pasem, a wszyscy słuchaliśmy jego krzyków. Nie muszę chyba dodawać, że spier....ł z domu przy pierwszej okazji. Jego rodzice do dziś wzdychają tylko i mówią, że to szatan go opętał i nic nie mogli zrobić. Swojej winy w tym nie widzą.

Lechito, jestem pozytywnie nastawiona do życia, choć nikt, kto na mnie patrzy, nie ma pojęcia, ile chowam na dnie serca. W pracy z powodzeniem prowadzę grupy podwładnych i dzięki temu, co przeszłam, doskonale potrafię wczuć się w sytuację danej osoby. Niewielu managerów ma ochotę zrozumieć drugiego. Mnie sie to udaje, prowadzę zespoły z sukcesami i co wazniejsze, zawsze otrzymuję od nich potwierdzenie, jak cenią moją osobę. Uznanie ze strony niedowidzącego, niedosłyszącego starszego z problemami emocjonalnymi nie jest mi do niczego potrzebne.

No i prosze bardzo, jeśli ktoś uważa, że za swoje zdanie na ten temat będę się smażyć w piekle, to powiem krótko : lubię ciepło  ;D i dobre towarzystwo.
Są 3 rzeczy, które przemijają i nie wracają nigdy więcej : słowa, czas, szanse. Nie rzucaj, nie trwoń, nie marnuj.


Offline ZAMOS

Odp: Historia ,jakich wiele
« Odpowiedź #6 dnia: 07 Listopad, 2016, 18:18 »
Przeczytałem twoją historię i jestem pełen podziwu, że matka nie wyłączyła ci rozumu na zawsze. Może dzięki temu, że była taką wredną matką postanowiłaś szukać ciepła gdzie indziej i znalazłaś. Sekta śj działa już bardzo długo, więc wypracowali dość skuteczne metody zniewalania i psychomanipulacji, którym wrażliwy szukający Boga człowiek nie może się skutecznie przeciwstawić praktycznie tego nie potrafi.  Fajnie, że przestałaś się mocno bać, ale jeszcze trochę niepokoju w twoich słowach słyszę, więc jeszcze trochę walki o swą tożsamość i wolność przed tobą. Masz dla kogo żyć, więc i ciesz się rodziną. To rodzina i jej wzajemna miłość jest podstawą naszego szczęścia. Reszta się nie liczy, oczywiście, jak innych krzywdzić nie będziesz po śmierci ciała zostaniesz wspaniale przywitana, tak jak żyłaś. Nie piszę ci tego z sufitu. Przeżyłem śmierć, doświadczyłem i wiem jak po śmierci jest.
Trzymaj się godnie. Zapewniam cię, że bez Jehowy i jego organizacji da się godniej żyć.


Offline Efektmotyla

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 548
  • Polubień: 4649
  • Wspaniale że znajomi i rodzina się budzą :)
Odp: Historia ,jakich wiele
« Odpowiedź #7 dnia: 07 Listopad, 2016, 18:35 »
są dzieci, które można wychować bez pasa, niestety moje do nich nie należy.

PIOSENKARZ PRINCE pewnego razu powiedział: ,,Nie bijcie dzieci bą będą takie jak ja".   I to prawda że przeszłość jest nie do naprawienia a jedynie przestawiamy sobie w głowie pewne wspomnienia i opisujemy czasem bagatelizujemy ale wpływ na nas mają nawet wyparte z świadomości doświadczenia.

Temat rzeka...

Ja wszystkim mówię wszem i wobec że bicie dzieci to PATOLOGIA. Mówię to w twarz tym którzy o tym wspominają że czasem trzeba.


Offline Lechita

Odp: Historia ,jakich wiele
« Odpowiedź #8 dnia: 07 Listopad, 2016, 21:11 »

No i prosze bardzo, jeśli ktoś uważa, że za swoje zdanie na ten temat będę się smażyć w piekle, to powiem krótko : lubię ciepło  ;D i dobre towarzystwo.

A więc witaj w klubie miłośników ciepła i dobrej kompanii  ;)
"Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą"  William "Bill" Cooper


Offline Exodus

Odp: Historia ,jakich wiele
« Odpowiedź #9 dnia: 07 Listopad, 2016, 22:39 »
Trafiłam na to forum przypadkiem, ale mnie zaciekawiło. Moja historia jest pewnie podobna do wielu, o których usłyszeliście, albo o którym nigdy się nie dowiemy.
W duchu organizacji wychowywana od małego. Moja matka zaczęła studiować, gdy miałam 2 lata. Całe dzieciństwo było fanatycznie wręcz podporządkowane nakazom starszych. Każda próba samodzielności była natychmiast karcona i to w sposób baaardzo dosłowny przez moją matkę.  .............
 

Dewotce służebnica w czymsiś przewiniła
Właśnie natenczas, kiedy pacierze kończyła.
Obróciwszy się przeto z gniewem do dziewczyny,
Mówiąc właśnie te słowa: «…i odpuść nam winy,
Jako my odpuszczamy», biła bez litości
Uchowaj, Panie Boże, takiej pobożności!

Witaj Julita witaj
 Smutne to .... potrójnie smutne.  :'(  Po pierwsze, że bite jest dziecko.Po drugie, że bije rodzicielka. Po trzecie,że haniebnego czynu dopuszcza się chrześcijanka.
 Przeczytałem twój post żonie i dodałem : Jakie wielkie miałaś szczęście, że miałaś normalną Mamę pełną miłości i troskliwych uczuć.
 Ps.
  Pozdrawiam, ciesząc się wraz z innymi forumowiczami, że trafiłaś tu przypadkiem  :) Że jesteś tu z nami !



Offline Salome

Odp: Historia ,jakich wiele
« Odpowiedź #10 dnia: 07 Listopad, 2016, 22:43 »
Z ciężkim sercem muszę stwierdzić, że w zborach jest wciąż sporo osób, które biją dzieci podczas zebrań. Nie chcę wiedzieć co się dzieje w zaciszu domowym, skoro tatuś nie czuje skrępowania i leje synka w męskiej toalecie, zatykając mu usta, żeby nie płakał. Niestety byłam świadkiem takich sytuacji wiele wiele razy. Równocześnie w damskiej toalecie za ścianą jakaś sfrustrowana mamusia tłukła swoją córkę.  To jest oburzające, to nieme przyzwolenie na bicie dzieci....Małych dzieci, dla których nie lada wyczynem jest wysiedzieć na nudnym długim zebraniu do godz. 21, bez ruchu, bez zabawek, bez jedzenia, w ciasnym garniturku, zmęczonych po całym dniu, często przebudzonych ze snu w samochodzie.  Dzieci, które zrobią wszystko, żeby zadowolić rodziców i zasłużyć sobie na przychylne spojrzenie i akceptację poprzez recytowanie odpowiedzi na jakiś durny akapit.
To właśnie te maluszki będą za dziesięć/piętnaście lat pisały takie gorzkie posty...

Witam Cię Julita i pozdrawiam serdecznie.
 
"Gdzie wszyscy myślą tak samo, nikt nie myśli zbyt wiele" Walter Lippmann


Offline myszon

Odp: Historia ,jakich wiele
« Odpowiedź #11 dnia: 07 Listopad, 2016, 22:58 »
leje synka w męskiej toalecie, zatykając mu usta, żeby nie płakał

Wiecie co, dla mnie to już jest kosmos. Czy może w ogóle ktoś mi powiedzieć, co jest złego lub dziwnego w tym, że dziecko płacze? Nie można z nim wyjść na zewnątrz żeby je uspokoić?

Zdarza mi się mijać kompleks Sal Królestwa na Fatimskiej w Krakowie. Często widać tam ładnie ubranych panów albo roześmiane babcie, które przed chwilą wysiadły z autobusu. Jeśli jest prawdą to, co mówicie, to słowo daję, że gra pozorów wychodzi im znakomicie.


Offline Salome

Odp: Historia ,jakich wiele
« Odpowiedź #12 dnia: 07 Listopad, 2016, 23:09 »
Wiecie co, dla mnie to już jest kosmos.

To JEST kosmos. I to brat starszy, żandarm, gestapowiec.
"Gdzie wszyscy myślą tak samo, nikt nie myśli zbyt wiele" Walter Lippmann


Offline Ewelina

Odp: Historia ,jakich wiele
« Odpowiedź #13 dnia: 07 Listopad, 2016, 23:22 »
Po przeczytaniu twojej historii Julito, organizacja świadków kojarzy mi się z pobielanymi grobami z Biblii, zewnątrz są piękne,  a wewnątrz pełne plugastwa.  Jak bardzo organizacja na zewnątrz chce uchodzić za dobrą,  tak wewnątrz jest zepsuta.  Przynajmniej ja mam takie skojarzenia. Dobrze że opisałaś swoją historię jest ona przestrogą dla takich jak ja ( nie jestem świadkiem ale mało brakowało),  to się w głowie nie mieści jak oni postępują z dziećmi,  dobrze że z tego wyszłaś, lepiej późno niż wcale, pozdrawiam  :)


Offline accurate

  • Pionier
  • Wiadomości: 577
  • Polubień: 1142
  • Kłamstwo obiegnie cały świat, zanim prawda zdąży..
Odp: Historia ,jakich wiele
« Odpowiedź #14 dnia: 08 Listopad, 2016, 00:06 »
Tak, potrzebowałam trochę czasu, żeby sie pozbierać.  ...
......wystarczyło się odwrócić, popatrzeć na moje dzieci , usmiechnąć sie do swoich myśli i zrobić krok naprzód.....
Ale przekułam to w sukces, gdy inni np. w pracy wpadają w stres, ja biorę wszystko na miękko. Juz nic gorszego nie może spotkać.....

............, kto na mnie patrzy, nie ma pojęcia, ile chowam na dnie serca. W pracy z powodzeniem prowadzę grupy podwładnych i dzięki temu, co przeszłam, doskonale potrafię wczuć się w sytuację danej osoby. .......

Niewielu managerów ma ochotę zrozumieć drugiego. Mnie sie to udaje...........

No i prosze bardzo, jeśli ktoś uważa, że za swoje zdanie na ten temat będę się smażyć w piekle, to powiem krótko : lubię ciepło  ;D i dobre towarzystwo.

Witaj

Jak powyżej, masz już za sobą wielkie doświadczenie i potrafisz z tego skorzystać także dla dobra swoich bliskich i otoczenia.
To umiejętność ludzi wielkiego i szlachetnego serca.
 Na przekór WTS i ku pokrzepieniu innych ofiar systemu potwierdzasz że można i warto.
Brak mi słów.
Miło że jesteś tu na forum.
Gorąco pozdrawiam  :)
« Ostatnia zmiana: 08 Listopad, 2016, 00:11 wysłana przez accurate »
Kłamstwo obiegnie cały świat zanim prawda zdąży włożyć buty a ludzie uwierzą we wszystko co odkryli np.amerykańscy naukowcy a mocniej gdy to bedzie łaciną hebrajskim greką ważne żeby brzmiało powaznie