Organizacja ma swój udział w moim popsutym dzieciństwie, bo w niej samej jest tyle sprzeczności i niesprawiedliwości, że szkoda gadać.
Oczywiście ,że główną winę ponoszą rodzice, a raczej ludzie, którzy ze swoim podejściem do życia nigdy nie powinni zakładać rodziny i się nimi stać.
Dziś , gdy moje dzieci wracają z herbatki od babci, opowiadają, jak babcia żre się z dziadkiem, jak sobie skaczą do oczu i wzajemnie ubliżają, pomimo choroby ojca, który UWAGA postanowił niedawno chodzić na zebrania, bo wie, że jest nieuleczalnie chory, że jego życie nie potrwa długo i wymyślił, że Bóg go uratuje od śmierci.
Więc na zewnątrz wygląda to tak, że na zebraniu mają rozmodlone twarze i miłosierdzie w oczach, a po przyjściu do domu zaczyna sie festiwal wyzwisk i robienia sobie na złość.
Są tak zawzięci, że moja matka mająca dostęp do internetu ( mój syn kupił jej tableta i nauczył obsługi, bo chciała mieć dostęp do jw.org
), no więc mogłaby wejść na inną stronę i poszukać informacji o tym, jak żywić osobę chora onkologicznie i jakie są skutki uboczne chemioterapii. Woli patrzeć, jak ojciec wymiotuje po chemii, oskarżając lekarzy ,że jej o takiej opcji nie powiedzieli i wrzeszczeć na ojca, że narzekając na bóle kości ( ma w nich przerzuty) oszukuje ją,żeby zwrócić na siebie uwagę.
Zabroniła mu powiedzieć o chorobie jego braciom, zresztą nie utrzymują zbyt częstych kontaktów od 40 lat, bo oni nie chcieli studiować Słowa Bożego i spotykają sie okazjonalnie przy pogrzebach rodzinnych.
Ona sama nie utrzymuje kontaktów ze swoim rodzeństwem z tych samych powodów od ponad 40 lat.
Ilu takich jest w organizacji, nie wiadomo, ale dla własnego zdrowia psychicznego lepiej trzymać się z dala.
Oczywiście są też tam tacy, którzy mają naprawdę szczere serca. Im należy współczuć.
Pamiętam, jak kiedyś po kolejnej awanturze między moimi rodzicami, której byliśmy świadkami przy kawie i ciasteczku, dławiąc się ze śmiechu, mój mąż powiedział do mnie: serio, jesteś jedyną rzeczą, jaka wyszła twojemu ojcu. Oprócz włosów po chemii oczywiście"