Widzę,że co bym nie zrobił to i tak uczynię źle.
Już miałeś okazję wykazać się rozpoczynając ze mną temat,z wykorzystaniem natchnionego słowa i tylko jego,bez odwoływania się do naszych publikacji.
I nic z tego.
Twoje inwektywy wystawiają świadectwo nie o mnie tylko o tobie.
Jak powołam się na nasze publikacje ,to nie umiem samodzielnie myśleć.
Jak się powołam na inne ,to bezpodstawnie itp.
Widzę,że najbardziej na zerwaniu rozmowy ze mną zależy temu,który obstaje za katolicyzmem,i wykazuje jako niepotrzebne zmiany.
A ja jako potrzebne.
Rozumiem,że jego prace ukazują nasze zmiany.
Ja wiem tylko tyle,że zatrzymuje się tam ,gdzie ja i mi podobni zaczynamy.
W istocie ważne jest [o czym już [pisałem],żeby porównać wersję wyjściową poddawaną m o d y f i k a c j o m z wersją wynikową i patrzeć na to,które elementy zostały p r z e k s z t a ł c o n e,jakie całkowicie w y e l i m i n o w a n e,a jakie z a s t a p i o n e nowymi,jakie wreszcie są wyrazem r o z s z e r z e n i a na nowe dziedziny i nie mają w c z e ś n i e j s z y c h odpowiedników".
Zatrzymujecie się na pierwszym zadaniu,nie wiedząc ,lub przeoczając to,że istnieją kolejne.
I w dochodzeniu do prawdy w nauce [niech to służy za przykład,dobry przykład]:
"Byłoby raczej zaskakujące gdyby któreś [ "pojęcia" prawda] z nich przetrwało czas dłuższy bez zasadniczych modyfikacji,pomimo zachowania nazw i dostarczania korzyści ,jakie z nich wypływają" G.Thomson