Muszę pisać, ponieważ mam pragnienie zostania pionierem
Pozwolicie, że wrócę do tematu wątku, czyli: KSów za niemoralność i na razie nie będę się odnosił do tekstów typu: wszyscy starsi to wcielone zło, komitety sądownicze są złe, pogoda jest zła.
Skupie się na magii pytań które podczas KSów i czynności związanych z nimi są nieodłączne. W sumie trzeba dwie rzeczy ustalić:
1. fakty - czyli co zaszło, by wiedzieć pod jaki paragraf to podpiąć, lub ewentualnie stwierdzić zasadność takiego KSa
2. poziom skruchy - czyli jaka będzie decyzja końcowa
Mówi się, że kto pyta to nie błądzi. Inni mówią, że tylko weterynarz nie pyta a pomaga. Pytania bywają różne: celne, nie na miejscu, buraczane, głupie itp. Zdaje się Kaiser wkleił fragment, gdzie jest wyraźnie napisane: 'pytania mają być przemyślane'. Teoria jest piękna.
Praktyka bywa różna. Nie wszystko jest do przewidzenia i dlatego czasem trzeba coś na poczekaniu skonstruować.
Jedni wcześniej pomyślą jak zadać pytanie aby coś ustalić a przy tym nikogo nie sponiewierać, inni mogą buraczyć, jeszcze inni przemyślą jak zadać pytanie aby kogoś z sadystyczną przyjemnością poniżyć, z uwagi na takie właśnie pobudki albo skrywaną niechęć do oskarżonego. Samo życie.
A teraz przykład okołokomitetowy z magią pytań w tle.
Młoda parka, ok 18ki, od kołyski w jedynej słusznej. Ona pionierka, on przynajmniej nosił mikrofony i podobne (i chyba też pionier). Sympatyzowali ze sobą z tzw 'partyzanta', aby skandalu nie wywoływać. Chociaż każdy wiedział, ze młodzi zerkają na siebie. Taka poczciwa chrześcijańska parka
Przychodzi chłopak. Wiadomo 2 starszych i on, po zebraniu w pokoiku. Wyznaje, że dopuścili się niemoralności ze swą lubą.
Scenariusz mógłby wyglądać następująco (w kilku zborach jakie znam, na bank):
Zaproszenie na komitecik, bo mamy przyznanie się do winy. W wersji soft starsi skupili by się na lekkim umoralnieniu, bo przecież każdy wie co to jest niemoralność, nałożeniu ograniczeń, co za tym idzie, przynajmniej ją by ogłaszali, że nie jest pionierką. W dalszej części ploty zborowe i utrapienie dla rodziców. W wersji hard, brat burak na podstawie Biblii skupiłby się na udowodnieniu braku skruchy, bo przecież młodzi doskonale znają zasady, nie słuchali rad z mównicy i nie uciekali od rozpusty, tylko pewnie to zaplanowali. Wszystko dlatego, że brat burak np nie lubi rodziców jednej ze stron.
A scenariusz potoczył się tak:
Jeden ze starszych zadał chłopcu bezczelne i poniżające pytanie, po którym ów młodzieniec poczerwieniał. Brzmiało ono tak (cytat dosłowny): "To na czym ta wasza niemoralność polegała?". Młody wycedził, że on ją obejmował jedną ręką, całowali się namiętnie (usta usta z języczkiem- jak mawia młodzież) a drugą rękę trzymał na jej biuście.
Starszy, który zadał to nikczemne pytanie, wewnętrznie płacząc ze śmiechu a jednocześnie próbując utrzymać pozory powagi, zadał jeszcze jedno dodatkowe pytanie, w sobie znanym sarkastycznym stylu: "a przez bluzkę czy pod bluzką". Było przez.
Dziewczyna została przywołana by potwierdzić, po czym oboje zostali pouczenie, że jeśli im zależy na swojej znajomości, to lepiej jeśli skupią się na aspektach intelektualno - emocjonalnych, a fizjoterapie niech zaliczają w późniejszym terminie. Całość trwała tyle co zbiórka po staremu - niecaały kwadrans.
Powstaje pytanie (dla mnie retoryczne): czy pozwolilibyście, aby wasza córka lub syn zostali skazanie przez komitet sądowniczy w wersji soft z ograniczeniami, albo w wersji hard z wykluczeniem, ostracyzmem itd, tylko dlatego, żeby wasze dziecko nie zostało zapytane i sponiewierane jakimś najzupełniej normalnym pytaniem, dopasowanym do zaistniałych okoliczności???