Odnoszę się głównie do żon starszych i komitetów. Jako takowa żona nigdy nie pytałam męża o żaden komitet sądowniczy. Nawet nie wiedziałam kto jest na tym komitecie itp. Byłam za to wdzięczna bo nie chciałam znać brudów osób, które wtedy często uważałam za przyjaciół. Nie patrzyłam na takie osoby z perspektywy ich błędów i to było dobre. Dla kontrastu, jeszcze w rodzinnym domu ojciec (wieloletni starszy w zborze z wieeeeloma problemami) często po komitetach “ostrzegał“ mnie przed osobami, które potem wykluczył. To było chore, że jeszcze nie oglosili brata a ojciec mówił nie rozmawiaj z nim bo on będzie ogłoszony na przyszłym zebraniu za... (i tu dość szczegółowo mówił co ten nieszczęsnik uczynił). Pewnie rozmawiał też o tym z mamą, bo ta również znała szczegóły. Dramat, masakra. To był zbór, który sobie urzadzał "Modę na sukces“:D
Pewnego razu starsi zrobili specjalne potrzeby zboru upominające cały zbór! Chodziło o ocenianie pewnej siostry i tego, że wszyscy znali grzech, nie została wykluczona. Ładnie wtedy powiedzieli, że to decyzja świętego ducha, a wykluczenie jest za brak skruchy i trwanie w grzechu, a nie za sam czyn. To taka mała historyjka z wesołego i okrutnego zboru.