Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 3 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Historia pewnego rudzielca...  (Przeczytany 10329 razy)

Offline PoProstuJa

Odp: Historia pewnego rudzielca...
« Odpowiedź #15 dnia: 29 Lipiec, 2016, 23:47 »
Zgodzę się z przedmówcami, że Twoja historia jest bardzo ciekawa i pięknie ją opisałeś! Choć treści dużo, to czyta się jednym tchem.
Twój post ma chyba najwięcej polubień na forum ! :)

Pisz, pisz,pisz.. masz talent do tego! :)


Offline Jaaqob

Odp: Historia pewnego rudzielca...
« Odpowiedź #16 dnia: 30 Lipiec, 2016, 00:39 »
MEGA chłopie... jutro doczytam i się odniosę, bo teraz lece spać...
Ale świetne... :)
Pozdrawiam!


Offline Fox

Odp: Historia pewnego rudzielca...
« Odpowiedź #17 dnia: 11 Sierpień, 2016, 10:07 »
Dziękuję wszystkim za tak miłe komentarze! :)
Cieszę się, że tyle osób przeczytało taką ścianę tekstu, tak samo jak cieszę się z każdego miłego słowa.

Witaj, Lisku 😊
Bardzo poruszająca historia! Dała mi dużo do myślenia (jaka błaby moja mama, gdyby nie org...) 😔
A jakie masz teraz stosunki z bratem? Rodzice nie mieszkają razem? (Świadkizm rozbija rodziny!) 😡😡
"Rodzina to czasami nie tylko więzy krwi" - moje motto

Z bratem relacji nie mam już żadnej, nie rozmawialiśmy nawet ani razu. Nie mieszkają, bo jak tu mieszkać w domu z dwójką odstępców? Świadkowie rodzin nie rozbijają - tylko odstępcy ;) Naprawdę - mój ojciec czuje się ofiarą prześladowań.


Najbardziej zaszokowało mnie zdanie:

Zostałem głosicielem jak miałem 6 lat, więc lepiej być nie mogło.

Cholerka pomyślałem, że Ty jeszcze z tego umiałeś wyjść. ;)
----
Nie obawiaj się, buddyści są niereformowalni, odporni na chrześcijaństwo.
Miałem kiedyś przygody z nimi w swej poradni religijnej.
Poza tym nie mamy jak Cię nawracać na chrześcijaństwo, bo każde z nas reprezentuje inny jego człon. Tu znajdziesz wszystkie jego formy. :)

Widać lisy są na tyle cwane, że co innego robią, co innego myślą. ;)
Naprawdę, czasem sam się dziwię, że pranie mózgu od dziecka nie miało na mnie takiego wpływu jak na innych.
Odporni, ale za to chętni do dyskusji.
I wspaniale, różnorodność jest piękna i fascynująca. Sam bardzo wiele zawdzięczam muzułmanom, a w mojej odzyskanej rodzinie "ze świata" również znajduje się przepiękny przekrój różnych wyznań - katolicy, prawosławni, protestanci, a nawet poganie. I mnie to fascynuje. :)


O to się raczej nie bój :). Na forum spotkach przedstawicieli chyba wszystkich możliwych grup wierzeniowych: ateistów, agnostyków, deistów, niezrzeszonych chrześcijan, chrześcijan należących do innych większych kościołów, a nawet jest jeden przynajmniej buddysta oprócz Ciebie ;). Staramy się nie wchodzić sobie w drogę jeśli chodzi o nasze wierzenia, bo nie o tym jest to forum. Chociaż jak nietrudno się domyślić, wszyscy jesteśmy ludźmi i czasami nam to nie wychodzi ;D.
Jak mówiłem, cieszę się bardzo. Sam uwielbiam różnorodność światopoglądową, zwłaszcza gdy można o niej dyskutować w miłej atmosferze. :)


Jesteś taki młody a udało znaleźć Ci się swoją DROGĘ , wielu ludziom nie udaje się to przez całe życie. Pozdrów mamę ,dobrze że ma ciebie inaczej nie wyrwałaby się z matriksa.  :)
Pozdrowię, wiem że parę razy zaglądała już na to forum, więc na pewno się ucieszy.


i jeden Taoista.
Mnie się nie obawiaj , znajdź swoją drogę.
Im większa różnorodność - tym ciekawiej można rozmawiać. :)


Świetnie napisane, przyjemnie się czyta.
Przeszedłeś sporo dzięki organizacji, niezwykłym jest fakt że szybko, bardzo szybko sam zacząłeś myśleć.
Miałeś odwagę dość szybko się odłączyć, żyć po swojemu, gratulacje.
Cieszę się że nie zostałeś sam, masz mamę po swojej stronie i odzyskałeś rodzinę.
Życzę Wam jak najlepiej.
Jeśli chodzi o Twoje obecne poglądy chętnie posłucham, ciekawa jestem, jak doszedłeś do takich a nie innych wniosków. Obiecuję że nie będę Cię nawracać na swoje poglądy, zwykła dyskusja wymiany poglądów dla informacji.
W moim wypadku najwyraźniej sprawdziło się przysłowie: "Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu - wilk wilkiem i tak pozostanie" (chociaż u mnie powinno być "lisa" ;)). Jestem widać przykładem człowieka, u którego wrodzony charakter był silniejszy niż wychowanie. Teraz kiedy poznałem swojego złego, pogańskiego dziadka - widzę, że jestem wręcz jak jego klon. Mamy bardzo podobne charaktery, zachowania, nawet wygląd, gesty i mimikę. On też uchodził zawsze za trudnego człowieka, bo od dziecka był zbyt ciekawski, za dużo myślał i wszystko go interesowało. Myślę, że gdybym nie wrodził się w niego, tylko np. w ojca lub matkę, nie udałoby mi się tak wcześnie wyrwać z tej organizacji. Dlatego wciąż sobie żartuję, że jestem tą jałową glebą czy wręcz litą skałą.
Również się z tego cieszę, no i dziękuję! :)


"Fanatyzm jest jedyną siłą woli, którą mogą osiągnąć także słabi i niepewni".

Friedrich Nietzsche

Witaj na forum Fox
Dobrze powiedziane. Witam również :)


Pewien idiota powiedział kiedyś do mnie, że dobrze że mój ukochany dziadek umarł, bo zmartwychwstanie po Armagedonie.
A za to ten idiota będzie musiał się przed nim tłumaczyć, czemu mnie i moich rodziców dziadek nie zobaczy.
Dodam, że dziadek nie był śJ i według logiki tego idioty ma zmartwychwstać jako tzw. "nieprawy".
Idiota wierzy, że on jako prawy Armagedon przeżyje.
Tak mi się skojarzyło z Twoją wypowiedzią, Fox.
Bardzo interesujący życiorys :)
Współczuję, wiem jak takie słowa potrafią potwornie ranić.
Nie ma słów by wyrazić jak obrzydliwe jest tego typu zachowanie.
Z drugiej strony jaka to hipokryzja. Wiele razy słyszałem wśród Świadków bardzo ostre komentarze na temat tego, jak to ci źli katolicy umieszczają na grobach "bóg tak chciał" albo jak jakiś zły ksiądz powiedział, że "taka była wola boska". Jak można to krytykować, samemu mówiąc tak obrzydliwe rzeczy o zmartwychwstaniu. Jak niewierzący, to dobrze że umarł, bo zmartwychwstanie zamiast ginąć. To się w głowie nie mieści...


Jeszcze raz wam wszystkim bardzo dziękuję. Cieszę się ze wszystkich miłych słów, no i z tego, że się tu w końcu zarejestrowałem i trochę uzewnętrzniłem. :)
Żadna religia nie jest ważniejsza niż ludzkie szczęście.
- Siddhartha Gautama (Budda)


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2333
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Historia pewnego rudzielca...
« Odpowiedź #18 dnia: 11 Sierpień, 2016, 13:00 »
W moim wypadku najwyraźniej sprawdziło się przysłowie: "Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu - wilk wilkiem i tak pozostanie" (chociaż u mnie powinno być "lisa" ;)). Jestem widać przykładem człowieka, u którego wrodzony charakter był silniejszy niż wychowanie. Teraz kiedy poznałem swojego złego, pogańskiego dziadka - widzę, że jestem wręcz jak jego klon. Mamy bardzo podobne charaktery, zachowania, nawet wygląd, gesty i mimikę. On też uchodził zawsze za trudnego człowieka, bo od dziecka był zbyt ciekawski, za dużo myślał i wszystko go interesowało. Myślę, że gdybym nie wrodził się w niego, tylko np. w ojca lub matkę, nie udałoby mi się tak wcześnie wyrwać z tej organizacji. Dlatego wciąż sobie żartuję, że jestem tą jałową glebą czy wręcz litą skałą.
Również się z tego cieszę, no i dziękuję! :)

Mam bardzo podobny charakter, strasznie cierpiałam z tego powodu w organizacji, musiałam postępować wbrew sobie.
Ja podobnie wdałam się w dziadka i pradziadka (jego to ponoć ctrl c ctrl v, z charakteru o wygląd byłoby gorzej).
Ciekawość i zadawanie pytań, myślenie (narzędzie szatana) w organizacji surowo zakazane.
Na całe szczęście jesteś 'jałową glebą/lita skałą', to jest tak naprawdę jest cenne w organizacji.
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline Fox

Odp: Historia pewnego rudzielca...
« Odpowiedź #19 dnia: 11 Sierpień, 2016, 13:49 »
Tak, z takimi charakterami to jednak zawsze pod górkę. ;)
Oczywiście, że narzędzie szatana. Jak zaczniesz logicznie myśleć, to zobaczysz za dużo. A jak Ci się, nie daj boże, poszerzą horyzonty to już w ogóle tragedia. O zadawaniu pytań już nawet nie wspomnę.
Ale z drugiej strony przy takim "złym" charakterze łatwiej wyjść cało z tego bagna.
Żadna religia nie jest ważniejsza niż ludzkie szczęście.
- Siddhartha Gautama (Budda)


Offline Magda

  • Głosiciel
  • Wiadomości: 356
  • Polubień: 450
  • https://www.youtube.com/watch?v=clS6USdnB58
Odp: Historia pewnego rudzielca...
« Odpowiedź #20 dnia: 11 Sierpień, 2016, 15:49 »
Poruszająca opowieść.
Witaj Lisku.
jeśli coś wydaje ci się zbyt piękne, żeby było prawdziwe to jest to zbyt piękne, żeby było prawdziwe
https://www.youtube.com/watch?v=H_a46WJ1viA
https://www.youtube.com/watch?v=UoavV7D74BU


Offline CEGŁA

Odp: Historia pewnego rudzielca...
« Odpowiedź #21 dnia: 11 Sierpień, 2016, 22:30 »
Witaj Lisku, dużo przeszedłeś. Gratuluje odwagi lwa   :)

Pozdrów mamę od jej brata ;)
Niektórzy ludzie są bez "wyższej wartości" i nie warto poświęcać im czasu.

Ignoruję: Trampek, KaiserSoze, Matus, Sabekk itp.


Offline Fox

Odp: Historia pewnego rudzielca...
« Odpowiedź #22 dnia: 17 Styczeń, 2017, 08:27 »
Bardzo dawno mnie tu nie było, ale dużo działo się w moim życiu i chyba czas na ciąg dalszy historii.

Muszę przyznać, że miałem wielkie szczęście odłączając się w porę, bo niedługo po mojej ostatniej wizycie na forum zaczęło mi się gwałtownie sypać zdrowie. W krótkim czasie miałem trzy operację, a po jednej z nich komplikacje i to naprawdę poważne. Jak pewnie można się domyślać - dostałem krew. Kochani nawet nie wiecie jak bardzo, ale to bardzo się cieszę, że i ja i zaraz potem moja mama odłączyliśmy się zanim to się wszystko zaczęło. Nie musiałem martwić się pobytami w szpitalu, ze spokojem podpisałem wszystkie zgody wedle moich przekonań i bez stresowania się, że rodzina będzie mi robić kłopoty. Gdyby moja mama nie odłączyła się od organizacji nie mógłbym upoważnić nikogo z rodziny do ewentualnych kontaktów w sprawach kryzysowych. A tak - to była wielka ulga. Co prawda moja mama wydawała się przerażona transfuzją i całą sytuacją, to wiedziałem, że mimo to uszanuje moją decyzję. Na szczęście nie było ze mną aż tak źle bym sam nie dał rady podpisać papierów, ale i tak to była ulga. Najważniejszy był ten spokój i świadomość, że jestem już z dala od tego wszystkiego i nikt nie będzie mnie nachodził w szpitalu, żadne komitety, sceny z rodzinką i tak dalej. Co prawda była jedna dziwna rozmowa z babcią i dwie dość oficjalne z ojcem, który chyba był pewien, że lada chwila wrócę do organizacji z podkulonym ogonem, a tu się okazuje, że grzeszę jeszcze bardziej. Za to mój brat pozytywnie mnie zaskoczył, bo napisał kilka smsów i raz nawet na chwilę zadzwonił dowiedzieć się co ze mną i życzyć mi zdrowia. Zero tematów religijnych... Co jeszcze mogę powiedzieć. Może tyle, że gdybym wcześniej się nie odłączył to w szpitalu i tak przyjąłbym transfuzję i pożegnał się z organizacją teraz. Przez tyle lat słuchania medycznej propagandy świadków o transfuzjach przyznam, że trochę podświadomie obawiałem się efektów ubocznych i tak dalej. Źle czułem się tylko jeden dzień, następnego dnia poprawa była niesamowita.
Wiecie, nigdy zbytnio kwestia krwi mnie jakoś tak szczególnie nie zajmowała. Oczywiście zawsze ten zakaz wydawał mi się dość głupi, ale też miałem w rodzinie przypadek, gdy leczenie bez krwi okazało się skuteczne, więc w sumie mój pogląd definiował się w stwierdzeniu "niech każdy robi co chce, ale niech do niczego nie zmusza innych". Teraz nachodzą mnie różne dziwne refleksje, o jakich nigdy wcześniej nie myślałem. Cała ta głupota, stres jaki chorzy świadkowie muszą przechodzić w szpitalach, nienormalna atmosfera... i właśnie to decydowanie za kogoś. Mam przez to taki dziwny nastrój. Z jednej strony jak pisałem wcześniej - cieszę się niesamowicie, że tak to się wszystko potoczyło, że wbrew początkowym planom odłączyłem się teraz... a z drugiej jak myślę o tym wszystkim z perspektywy tych trzech tygodni, to jeszcze bardziej przeraża mnie to wszystko - organizacja, jej wpływ na ludzi i cała ta ślepa głupota i upór w kwestii krwi.
Doszedłem też do innego wniosku i wiem, że jak dojdę do siebie i zdrowie będzie mi już pozwalać - będę oddawał krew. Jestem uniwersalnym dawcą, ale bardzo ciężko o krew dla mnie. Być może ktoś uratował mi życie swoją krwią. Chciałbym zrobić to samo. Za rok chcę się starać też o bycie dawcą szpiku. Kto wie, może też kogoś uratuję, albo chociaż pomogę szybciej wyzdrowieć. I wiecie co? Zakończę dość optymistycznie, ale jestem wdzięczny świadkom. Gdyby nie oni, cała ta sytuacja zapewne nie byłaby dla mnie na tyle emocjonalna, żebym miał aż takie przemyślenia. :)
Żadna religia nie jest ważniejsza niż ludzkie szczęście.
- Siddhartha Gautama (Budda)


Offline Dietrich

Odp: Historia pewnego rudzielca...
« Odpowiedź #23 dnia: 17 Styczeń, 2017, 09:06 »
Piękne świadectwo drogi Lisku.  Zdrowiej jak najszybciej!!! :)


Offline Efektmotyla

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 556
  • Polubień: 4685
  • Wspaniale że znajomi i rodzina się budzą :)
Odp: Historia pewnego rudzielca...
« Odpowiedź #24 dnia: 17 Styczeń, 2017, 09:10 »
  to jeszcze bardziej przeraża mnie to wszystko - organizacja, jej wpływ na ludzi i cała ta ślepa głupota i upór w kwestii krwi.

Poszukując odpowiedzi po co ten ślepy upór w kwestii krwi myślałem i myślałem bardzo intensywnie. Składając układankę doszedłem do niesamowitego i odkrywczego wniosku:   Jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze.        Ktoś powie szalejesz motylku.

2 wojna światowa i eksperymenty medyczne w obozach Japońskich oraz Niemieckich przyczyniły się do ogromnego skoku i postępu w medycynie.

Wszystkie te badania wchłonęli AMERYKANIE, nawet były przypadki że ludzie co przeżyli obozy Japońskie czując pismo nosem milczeli aż do lat 80-dziesiątych w obawie o swoje życie.

Przechodząc do sedna sprawy

2 wojna światowa była ogromnym wyzwaniem dla medyków na froncie. Sporo ofiar sporo transfuzji i problemów a co za tym idzie REFLEKSJI ŻE WARTO BYŁO BY RADZIĆ SOBIE BEZ KRWI.

Czy to przypadek że to po 2 wojnie światowej WTS zaczął zakazywać transfuzji?

Czy to przypadek że Świadkowie Jehowy są od 70 lat królikami doświadczalnymi nowych technologii?


Ot cała filozofia.    Korporacja na zamówienie dostarczyła króliki doświadczalne !!!


Offline Salome

Odp: Historia pewnego rudzielca...
« Odpowiedź #25 dnia: 17 Styczeń, 2017, 09:19 »

Czy to przypadek że Świadkowie Jehowy są od 70 lat królikami doświadczalnymi nowych technologii?[/b]

Ot cała filozofia.    Korporacja na zamówienie dostarczyła króliki doświadczalne !!!

Boję się, że może to być prawda.  :'( :'( :'(
« Ostatnia zmiana: 17 Styczeń, 2017, 09:24 wysłana przez Salome »
"Gdzie wszyscy myślą tak samo, nikt nie myśli zbyt wiele" Walter Lippmann


Offline Fox

Odp: Historia pewnego rudzielca...
« Odpowiedź #26 dnia: 17 Styczeń, 2017, 09:27 »
Dziękuję Dietrich, zdrowieję intensywnie :)

Efekcie motyla (świetny nick tak przy okazji), jakoś by mnie to wcale nie zdziwiło. Ile razy sami świadkowie szczycili się tym, do jak wielkiego postępu w medycynie się przyczynili.
Żadna religia nie jest ważniejsza niż ludzkie szczęście.
- Siddhartha Gautama (Budda)


Offline Baran

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 500
  • Polubień: 8090
  • "Być wolnym, to móc nie kłamać" A. Camus
Odp: Historia pewnego rudzielca...
« Odpowiedź #27 dnia: 17 Styczeń, 2017, 09:46 »
Ciekawa historia, oby nie była prawdziwa. Niektórzy poszukiwacze "prawdy", twierdzą z kolei, że lobby medyczne specjalnie uśmierca Świadków Jehowy, aby pokazać społeczeństwu, że nieprzyjęcie transfuzji doprowadza do śmierci. Łożą na artykuły czy reportaże telewizyjne , które mają to potwierdzać. Handel krwią to międzynarodowy biznes- mówią ci poszukiwacze- który trzeba chronić.
Komu wierzyć. Nie rozstrzygniemy tego na tym forum.

Jeden artykuł dla przeciwwagi do tego co pisał motylek poniżej cytat i link:

"Za to nieetyczne zyski banków krwi rodzą kontrowersje i dają dużo do myślenia. Krwiopijczy biznes medyczny celowo zabijał Świadków Jehowy dla ochrony swoich interesów i robi to nadal, chociaż prawda jak oliwa dawno wypłynęła na wierzch. Człowiek powinien mieć wybór, ale stan wiedzy lekarzy i poziom usług medycznych w Polsce na to chyba jeszcze długo nie będzie pozwalać."

http://www.macierz.org.pl/artykuly/zdrowie/transfuzja_krwi-ukrywane_fakty-krwiopijczy_biznes-skutki_uboczne.html


Zastanawiałem też jak pogodzić te dwie historie z akcjami jakie posiadał Wts w firmach które handlują krwią, tzn w swojej działalności mają BANK KRWI
Chociażby ta firma, może to przypadek?

http://www.cardinalhealth.com/en/product-solutions/medical/laboratory-products/blood-bank.html

https://swiadkowiejehowywpolsce.org/ze-swiata/propaganda-i-hipokryzja-straznicy/msg46035/#msg46035
 
« Ostatnia zmiana: 17 Styczeń, 2017, 10:07 wysłana przez Baran »
"Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili" E.B
..ŻADEN STARSZY na 1006 przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci nie zgłosił tego władzom R Commission


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Historia pewnego rudzielca...
« Odpowiedź #28 dnia: 17 Styczeń, 2017, 09:58 »

  Witaj Rudzielcu :)
Fajnie że jesteś, zdrowiejesz i znów do nas zawitałeś. Zdrowszy na ciele i duszy, bogatszy o nowe doświadczenia i zarazem mądrzejszy, bo nic tak nie uczy życiowej mądrości jak własne przeżycia.


Cytuj
Przez tyle lat słuchania medycznej propagandy świadków o transfuzjach przyznam, że trochę podświadomie obawiałem się efektów ubocznych i tak dalej.


 Oni bardziej ludzi straszą krwią, to nie jest nauka ale propaganda. Wyciągają same czarne scenariusze i wpajają ludziom obraz, że pierwsze co lekarze robią to wlewają w człowieka krew. A tak przecież wcale nie jest, jeśli inne metody zawodzą, lub muszą  ratować życie na już to owszem, podają.

Gdy mój brat miał kilka miesięcy, wylądował w szpitalu, tam podpisując różne zgody, matka nie zgodziła się na podawanie krwi, jeśli zajdzie taka potrzeba. I o to moi rodzice omal się nie rozeszli, ojciec zrobiłby wszystko aby go ratować. Matka powiedziała otwarcie...niech lepiej umrze niż ja mam złamać boskie prawo.
Nie była gotowa walczyć o dziecko, bo liczyło się ja. Przyjechali pocieszyć ją starsi, pamiętam jak gadali o grzechu ciążącym na niej i na dziecku, jeśli krew byłaby podana.
Po powrocie ze szpitala brat miał na kostce małe nacięcie przez które miał dożylnie podawane leki. Pokazała to starszym, pamiętam jak dziś, jeden z nich powiedział....jeśli podali krew, podamy ich do sądu.
My...czyli kto? Oni jako organizacja, czy matka jako rodzic?

Dla mnie chore, żeby nie powiedzieć po.....
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Fox

Odp: Historia pewnego rudzielca...
« Odpowiedź #29 dnia: 17 Styczeń, 2017, 10:08 »
Miło jest do was wrócić :)

Dokładnie tak, chociaż byłem bardzo pewny siebie jak podpisywałem dokumenty, że w razie potrzeby zgadzam się na różne metody leczenia w tym krew, to jak zobaczyłem torebkę z krwią - jednak stres mnie złapał.

Straszna historia. I to mnie właśnie przeraża - decydowanie za dziecko, które w przyszłości może nie chcieć mieć nic wspólnego z organizacją. Jak można zmuszać kilkumiesięczne dziecko by nie łamało bożych praw? Przerażające i tak bezsensowne, że aż brakuje słów.


Zastanawiałem też jak pogodzić te dwie historie z akcjami jakie posiadał Wts w firmach które handlują krwią, tzn w swojej działalności mają BANK KRWI
Chociażby ta firma, może to przypadek?
O proszę, a o tym akurat nie wiedziałem.
Ale przyznaję się, że jakoś za bardzo się ciemnymi stronami organizacji nie interesowałem, bo miałem wystarczająco dużo powodów by odejść. Za to chętnie poczytam, bo brzmi ciekawie. 
Czy przypadek? Ja bym powiedział, że kolejny przykład hipokryzji.
« Ostatnia zmiana: 17 Styczeń, 2017, 10:16 wysłana przez Fox »
Żadna religia nie jest ważniejsza niż ludzkie szczęście.
- Siddhartha Gautama (Budda)