Adam
Rano Adam odwiózł siostrę na dworzec, musiała wracać do domu. Sam zaś pojechał do szpitala i choć nie był do niczego upoważniony, to służby medyczne informowali go o stanie Basi. Wiedzieli, że jest bratem, widzieli jego zaangażowanie i to ile czasu spędza pod jej salą.
Dziś lekarz miał dobre wieści, nastąpił przełom, jest dużo lepiej, po zabiegach i wizycie, może wejść, porozmawiać. Najpierw się bardzo ucieszył, jednak za chwilę nie wiedział co jej powiedzieć, o co zapytać, w ogóle jak się zachować?
Po rozmowach z Karolem i Emilką wiedział, że nie miała o nim dobrego zdania. Nie poruszała jego tematu prawie nigdy, a jak już coś wspomniała to szybko kończyła mówiąc..chyba nie ma o kim mówić.
Ostatniego wieczoru, gdy siedzieli z nowymi znajomymi przy piwie, mężczyzna powiedział..nie wiem co was poróżniło, ale to, co Baśka mówiła o tobie nijak mi nie pasuje. I tego się bał, że siostra go odepchnie, będzie się go bała, skoro nie znając go miała o nim tak złe zdanie.
Jednak nie byłby sobą, gdyby nie spróbował, zszedł na dół, kupił duży bukiet kwiatów, nie wiedział, jakie lubi, a więc wybrał taki z kwiatów mieszanych. Czekał na pozwolenie od lekarza, że może wejść.
Gdy wszedł i powiedział dzień dobry, Basia była w pozycji półleżącej, wpatrywała się w okno. Odpowiedziała na powitanie, spoglądając na niego przez chwilę, by znów powrócić do widoku za oknem. Gdy podszedł bliżej i zapytał o samopoczucie, spojrzała na niego zdziwiona i zapytała.. pan do mnie? Myślałam, że do sąsiadki. Adam się uśmiechnął i zapewnił, że do niej. Gdy podał jej kwiaty, z niedowierzaniem zapytała..to na pewno dla mnie, pan się nie pomylił? Na pewno, na pewno odpowiedział Adam, siadając na krześle obok łóżka.
Zatopiła twarz w bukiecie, wąchała kwiatek po kwiatku, lekko się uśmiechając. Widać było, że ten drobny gest sprawił jej ogromną przyjemność. Adam pomyślał, chyba dawno kwiatów nie dostała. Jeszcze jego myśl nie ostygła, gdy podniosła głowę i powiedziała..jak ja dawno kwiatów nie dostałam, a tak pięknych to chyba nigdy. Czym sobie zasłużyłam na taki gest, proszę pana? Może najpierw się przedstawię, Adam wstał, wziął jej wychudzoną dłoń w swoje ręce, pocałował i trzymając ją nadal, tak jakby chciał ją rozgrzać powiedział..jestem Adam, ten Adam.
Kobieta wzdrygnęła się, lekko szarpnęła dłonią, jakby ją chciała zabrać, nie pozwolił. Usiadł, przytrzymując ją nadal. Kobieta patrzyła w kwiaty, jakby się bała spojrzeć na brata i zapytała..ale skąd się tu wziąłeś, jak mnie odszukałeś? Odpowiedział zgodnie z prawdą, że to robota Karola, a przyjechał, bo chciał ją poznać. Choć początkowo myślał, że to pomyłka, bo w życiu o niej nie słyszał, to jednak postanowił sprawdzić. Basiu! Szarpnął ją delikatnie za rękę, Basiu, przyjechałem cię poznać, ciebie i twoje dzieci. Nadal na niego nie patrzyła, chwycił ją za brodę, aby na niego spojrzała. Basiu, mówię do ciebie! Mówił decydowanie, choć ciepło i delikatnie. Popatrz na mnie.
Kobieta uniosła lekko wzrok do góry. Adam uśmiechną się do niej i znów zaczął mówić. Nie wiem kto i po co ci o mnie opowiedział takie rzeczy, ale to same brednie. Nie mam zamiaru cię przekonywać, że jest inaczej. Chcę tylko abyś mnie poznała i pozwoliła mnie poznać siebie, a wtedy się przekonasz sama, jaki naprawdę jestem.
Nic nie mówiła, wpatrywała się w niego jak w nieruchomy punkt. Znów szarpnął ją delikatnie za rękę i zapytał..zgoda? Skinęła głową delikatnie chwytając go za rękę. Postanowił dłużej jej nie męczyć, wyglądała na bardzo wyczerpaną. Wstawił bukiet do wody, pożegnał się i skierował w stronę drzwi. Nagle usłyszał głos Basi...