Adam i Ada
Widzisz, ja w dzień jestem pionierką. Nie bardzo wiedziałam, o co chodzi, zapytałam ją ...a co to znaczy? Jestem świadkiem Jehowy, a pionier to ktoś, kto zajmuje się głoszeniem.
Dobrze nam się razem pracowało i to mi wystarczyło, nie przeszkadzało mi kim jest, choć na naszego ojca działali jak płachta na byka. Z biegiem czasu, zaczęła coraz więcej mówić o swojej religii, w co wierzą, jakie zasady wyznają, jakie perspektywy mają ludzie będący świadkami Jehowy.
Minęło trochę czasu, przyniosła mi jakieś kolorowe czasopismo mówiąc....to prezent dla ciebie.
Byłam zdziwiona, jaki prezent? Wyjaśniła, że mają taki gest i jak będę chciała więcej poczytać, albo porozmawiać o czymś, co mnie interesuje, ona chętnie mi wszystko wyjaśni.
Po pewnym czasie wciągnęła mnie w te swoje pogadanki i sama nie wiedziałam kiedy, zaczęłam z nią dyskutować.
Aż pewnego dnia zaprosiła mnie, abym zobaczyła jak wygląda ich zebranie. Nie miałam co robić w niedzielne popołudnie, a więc się umówiłyśmy i poszłam. Byłam pod wrażeniem tych ludzi. Przywitali mnie jak najlepszą kuzynkę, byli serdeczni i mili. Wiele osób powtarzało, że się cieszą, iż przyszłam na ich spotkanie. Na koniec już nie byłam pod wrażeniem, byłam zszokowana, jak można traktować całkiem obcego człowieka.
Sama w dużym mieście, byłam głodna ciepła i przyjaznej atmosfery, tam ją spotkałam. Starsze panie, gdy się dowiedziały, że nie mam matki, zaczęły mnie zapraszać do siebie na obiady, dawały wałówki na wynos. Czułam się niezręcznie, ale wszyscy mnie przekonywali, że tak postępuje prawdziwy bliźni. Nie ukrywam, podobało mi się to i nawet nie zauważyłam jak zaczęłam chodzić na każde zebranie. Czułam się ważna, potrzebna, ktoś się mną interesował.
Nagle Ada się zatrzymała, szarpnęła brata za ręka, mówiąc...nie myśl Adaś, że ja się żalę na ojca, on był dla mnie bardzo dobry, starał się być matką i ojcem, najlepiej jak tylko umiał. Mnie jednak brakowało kobiety w życiu, tak do pogadania, pożalenia się czasem wypłakania. Pewnie, była też ciotka, ale ona miała swoje życie, swoje zmartwienia, nie chciałam jej obciążać.
Siostra odezwał się Adam, ja nic ci nie zarzucam, nie oceniam, opowiadaj dalej. Wziął ją pod rękę i poszli....
Wtedy nie mogłam uwierzyć w szczęście, jakie mnie spotkało. Pewnej niedzieli moja koleżanka przyprowadziła jakiegoś mężczyzną, okazało się, że chcą mnie nauczyć czegoś więcej i prowadzić ze mną indywidualne nauczanie.
Zgodziłam się, nauki nigdy dość i tak się z nimi spotykałam w domu jednej pani. Zawsze czekała na mnie z ciepłym obiadem, później kawa jakieś ciasta, miłe rozmowy, bardzo fajne perspektywy na przyszłość. Wciągało mnie to wszystko tak bardzo, że zaczęłam mieć problemy na studiach. Gdy się podzieliłam moimi kłopotami z nauką na jednym ze spotkań, usłyszałam, że to, co razem z nimi robię ma sens. Cała reszta to niepotrzebne obciążanie umysłu i siebie, ponieważ można ten czas spożytkować dużo lepiej.
I gdybym nie obiecała ojcu, że skończę studia, że będę wykształcona, rzuciłabym naukę. On tak na mnie liczył, był ze mnie dumny, chwali się wszystkim moim indeksem, nie mogłam mu odebrać tej radości.
W takiej atmosferze dotrwałam do lata, gdy na wakacje wróciłam do domu, zauważyłam, że brakuje mi tych ludzi, tych spotkań i rozmów. Początkiem sierpnia miało być ogromne spotkanie, bardzo wiele mi opowiadano, ile tam ludzi, jakie budujące wykłady i wszyscy tacy sami. Bez nałogów, wulgarnych słów i zachowań, tak jak będzie po armagedonie. Wszyscy byli bardzo podekscytowani, co udzielało się także i mnie. Postanowiłam sobie, że muszę tam być i nic mi nie przeszkodzi.
Ojcu powiedziałam, że umówiłam się ze znajomymi ze studiów i wyjeżdżam na kilka dni. O nic więcej nie pytał, dał mi jeszcze parę groszy, abym nie czuła się gorsza. I z tym czułam się podle ja go okłamałam, a on w nagrodę dał mi zastrzyk gotówki. Wiedziałam jak ich nie lubi, choć nie wiedziałam skąd taka ogromna niechęć, przecież nasz ojciec to spokojny, tolerancyjny człowiek.
Nadszedł wyczekiwany dzień, pojechałam. To wszystko było jak bajka, tysiące ludzi, wszyscy uśmiechnięci, zadowoleni, uprzejmi dla siebie. Bez względu na aurę, siedzieli, słuchali i nikt nie narzekał, gdy jednego dnia padał deszcz, zaś następnego mocno grzało słońce. Coś, co do tej pory wydawało mi się niemożliwe, tam zobaczyłam jako coś całkiem normalnego. Tak, chciałam tak żyć, też chciałam pewnego dnia wejść na stadion w kostiumie kąpielowym i zostać jedną z nich. Wracałam do domu i zastanawiałam się, jak o tym powiedzieć ojcu? Na pewno będzie się złościł, może nawet na mnie gniewał, ale to nic. Bracia mi powiedzieli, abym się nie poddawała, wszystkie przeciwności to tylko próba mojej wiary, jak bardzo jestem oddana Jehowie. A jeśli będę nieugięta, on mi pomoże wszystko przezwyciężyć.
Tak pozytywnie naładowana weszłam do domu ......