Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 4 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Z życia wzięte .....  (Przeczytany 331284 razy)

Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #225 dnia: 16 Sierpień, 2016, 20:30 »

Adam

         A jak tata miał na imię? Adam kontynuował, mój Władysław syn Władysława i Stanisławy z zawodu był dekarzem. I tu się skończyły dobre wiadomości, jej ojciec był Stanisław i miał same siostry, Wiśniewski Jan też miał same córki i wszyscy mieszkali w tej miejscowości. Obaj całe życie byli rolnikami i nigdy na dłużej nie wyjeżdżali.
Postanowili jechać dalej, do kolejnej miejscowości z listy. Kawałek odjechali, gdy zerknął w lusterko, zobaczył machającą ręką ekspedientkę.
To mogło znaczyć jedno, że coś się jej przypomniało.
Wrócili, kobieta powiedziała, że teściowa jej koleżanki z domu nazywa się Wiśniewska i właśnie u niej przebywa, a ona może na chwilę zamknąć sklep i ich zaprowadzić.
Tak też zrobili, zajechali pod posesję pełną kwiatów, na podwórku pod ogromną lipą siedzieli domownicy, to miejsce wyglądało, jakby się w nim czas zatrzymał. Stary drewniany dom, trawnik uścielany papierówkami, a w cieniu pod drzewem krowa.
Adam zaproponował, aby kobieta szła sama i naświetliła sprawę, a jak zechcą z nimi rozmawiać, wtedy dopiero dołączą. Nie chciał być intruzem, ani też namolnym desperatem, który nie szanuje ludzkiej prywatność.
Już po chwili zaczęła ich wołać, jak zawsze przed taką rozmową był pełen nadziei, może akurat teraz, może właśnie tu dowie się coś o ojcu, a może ktoś znał go bliżej?
Domownicy przyjęli ich jak dobrych znajomych, kazali zająć miejsca za stołem i poczęstowali obiadem. Starsza pani, która mogła wnieść coś nowego w ich poszukiwania, powiedziała, że obiad to święto dnia i rozmowy o pustym żołądku są mało interesujące. Adam śmiał się z tych słów, sam jako profesor lepiej by tego nie wymyślił.
Syci i rozluźnieni, przystąpili do sedna ich wizyty.
Kobieta była bardzo dociekliwa, wypytywała o wszystko z detalami. Odpowiadał jej, ale bez wątków, których nie chciał rozpamiętywać. Ogólny zarys był taki, ojciec z nimi nie mieszkał, matka nigdy o nim nie mówiła, ani dobrze, ani źle. On też się nigdy z nimi nie kontaktował. Teraz po śmierci matki chce odszukać, jeśli już nie ojca to choć jego rodzinę i coś się o nim dowiedzieć.
Kobieta co chwilę wspominała jakiegoś Wiśniewskiego i dopytywała o jakieś szczegóły, oboje z żoną byli pod wrażeniem jej ogromnej pamięci. Mimo podeszłego wieku szastała datami, zdarzeniami, nazwiskami i imionami jakby czytała z niewidzialnej księgi.
W końcu oznajmiła, że ona raczej im nie pomoże, ale w Zawadach mieszka jej brat Kazik, który na pewno im pomoże. On jest od niej starszy i ma lepszą pamięć. Adam mało myśląc zapytał, a to jest możliwe, aby ktoś pamiętał jeszcze więcej niż pani? Kobieta odpowiedziała, panie kochany łon to dopiero ma wiadomości, ja przy nim ginę. Żona szepnęła mu na ucho, już się boję i zaczęła się śmiać.

Starsza pani zaproponowała, aby brać byka za rogi i zaraz jechać do brata, ona oczywiście ich zaprowadzi. Adam i tym razem zaproponował, aby uprzedzić o wizycie. Jednak ona była innego zdania, odpowiedziała a co dziad stary ma innego do roboty, niech się cieszy, że ma gości. Była osobą dominującą i wszelkie dyskusje z nią były zbędne. Nawet jej synowa powiedziała, niech pan robi jak mama mówi, bo gotowa kazać wam iść na nogach, byle było po jej myśli.....
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2332
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #226 dnia: 16 Sierpień, 2016, 21:10 »
Kobieta co chwilę wspominała jakiegoś Wiśniewskiego i dopytywała o jakieś szczegóły, oboje z żoną byli pod wrażeniem jej ogromnej pamięci. Mimo podeszłego wieku szastała datami, zdarzeniami, nazwiskami i imionami jakby czytała z niewidzialnej księgi.
W końcu oznajmiła, że ona raczej im nie pomoże, ale w Zawadach mieszka jej brat Kazik, który na pewno im pomoże. On jest od niej starszy i ma lepszą pamięć. Adam mało myśląc zapytał, a to jest możliwe, aby ktoś pamiętał jeszcze więcej niż pani? Kobieta odpowiedziała, panie kochany łon to dopiero ma wiadomości, ja przy nim ginę. Żona szepnęła mu na ucho, już się boję i zaczęła się śmiać.

Gdyby nie różne nazwiska i miejsca, stwierdziłabym ze to o mojej babci.
Ma ponad 90 lat, ale jak opowiada coś to w encyklopedii nie znajdę tyle szczegółów i tak dokładnych.
A jak babcia opowiada coś co miało miejsce niedawno, to wielce zdziwiona ze ja nie pamiętam, jak to.
Często opowieści naszych babć i dziadków są obiektem żartów w towarzystwie, a w internetach to już standard, kto z Nas jest w stanie tyle zapamiętać. Pokazuje różnice pokoleń i zainteresowanie jakie było kiedyś innymi osobami, a jakie dzisiaj.
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline Nemo

  • El Kapitan
  • Wiadomości: 5 517
  • Polubień: 14343
  • Często pod wiatr. Ale zawsze własnym kursem.
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #227 dnia: 16 Sierpień, 2016, 21:58 »
Tazła. Jak wydasz książkę, to ja chce jeden egzemplarz z osobistą Twoja dedykacją.  :)
Niemądrym jest być zbyt pewnym własnej wiedzy. Zdrowo jest pamiętać, że najsilniejszy może osłabnąć, a najmądrzejszy się mylić.
Mahatma Gandhi


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #228 dnia: 17 Sierpień, 2016, 09:35 »
Gdyby nie różne nazwiska i miejsca, stwierdziłabym ze to o mojej babci.
Ma ponad 90 lat, ale jak opowiada coś to w encyklopedii nie znajdę tyle szczegółów i tak dokładnych.
A jak babcia opowiada coś co miało miejsce niedawno, to wielce zdziwiona ze ja nie pamiętam, jak to.
Często opowieści naszych babć i dziadków są obiektem żartów w towarzystwie, a w internetach to już standard, kto z Nas jest w stanie tyle zapamiętać. Pokazuje różnice pokoleń i zainteresowanie jakie było kiedyś innymi osobami, a jakie dzisiaj.

 Dokładnie, ludzie swoje życie opierali na innych kategoriach, operowali innymi wartościami. Dziś polegają na urządzeniach, niż na własnej pamięci. A organ nieużywany wiadomo....zanika. :D
 

Tazła. Jak wydasz książkę, to ja chce jeden egzemplarz z osobistą Twoja dedykacją.  :)

 Jasne, dla Żony i Ciebie. :D
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #229 dnia: 17 Sierpień, 2016, 16:28 »
Adam


    Po około 40 minutach jazdy wśród pól i lasów dotarli do pięknej posiadłości na końcu wsi. Nim Adam na dobre zatrzymał samochód, kobieta już była na zewnątrz i poganiała resztę, aby szybciej wysiadali. Gdy tylko przekroczyli bramę, pies zaczął ujadać, ale tak jakoś inaczej, nie było to złośliwe, tylko takie bardziej radosne. Szli chodnikiem wzdłuż budynku, gdy zza rogu usłyszeli męski głos, jak nic idzie moja wredna siostra, tylko na jej widok Ariel tak skowyczy. Kobieta nie była nic a nic dłużna, odpowiedziała szybko. Ano idzie, aby tego starego dziada swojego brata przywołać do prządku. Po chwili zza rogu wyłonił się starszy mężczyzna i objął kobietę za szyję. Ta zaś chwyciła go w pół i powiedziała, ale się za tobą stęskniłam ty stary pierniku. Adamowi ulżyło, te przepychanki to z miłości, a złośliwość ludzi starszych lub – co gorsza – rodzinne porachunki. Zrobiło się przyjemnie i radośnie, gospodarz zaprosił wszystkich na obszerny, zacieniony taras. Kobieta jednak najpierw poszła wypuścić psa z kojca, stwierdziła, że skoro wszyscy się będą gościć to on też.
W tej samej chwili z domu wyszła synowa gospodarza, przedstawiła się i zaproponowała niewielki poczęstunek. Na widok Emilki powiedziała, a ja mam dla ciebie moja droga koleżankę i zawołała córkę. Asia była w tym samym wieku co córka Adama, dziewczynki bardzo szybko złapały ze sobą kontakt i zginęły gdzieś w obszernym domu.
Starsza kobieta po chwili pieszczot z psem pojawiła się na tarasie, a razem z nią Ariel, który jednym susem wylądował na kolanach u Adama. Gospodarz zaczął się śmiać, że pies pokazał, iż jest godny zaufania i warto mu pomóc.
Kobieta nie zdążyła dobrze usiąść, a już w połowie naświetliła bratu sprawę. Dyskutowali między sobą, kolejno analizowali swoich krewnych i żaden nie pasował do opisu, jaki przedstawił Adam.
Widać było, że oboje bardzo chcieli pomóc i mimo ogromnej wiedzy, jaką posiadali na nic ich to nie naprowadziło.

Po około godzinie z tematów rodzinno-poszukiwawczych zeszli na tematy lżejsze i związane z teraźniejszością. Mimo krótkiej znajomości atmosfera była nie przyjacielska, ale prawdziwie rodzinna. Nagle z domu wybiegły dziewczynki, Asia podbiegła do dziadka i zapytała. Dziadziu, Emilka nazywa się tak samo, jak my, tzn. że jesteśmy kuzynkami, a jej tata to mój wujek? Nooo, przeciągnął mężczyzna, nazwisko macie to samo, jesteście w podobnym wieku, obie macie długie włosy, jak nic jesteście kuzynkami. Dziadku, a jak z tatą Emilki, jest moim wujkiem czy nie? Nooo, znów mężczyzna zaczął przeciągać swoją odpowiedź, jakby zbierał myśli lub chciał zyskać na czasie. Spojrzał wymownie na Adama, na co ten szybko zareagował i odpowiedział małej, jasne, że jestem twoim wujkiem, w końcu wszyscy jesteśmy Wiśniewscy. Mała podskoczyła radośnie z okrzykiem, wiedziałam, wujek ma takie same białe włosy jak mój tata.
Wszyscy zaczęli się śmiać, starsza pani podsumowała, że jak nawet nie znajdzie tych, co szuka, to ma już ich jako rodzinę, a jej brat zakończył, amen.

Kilka godzin minęło bardzo szybko, miła atmosfera sprawiła, że nikomu nie chciało się wracać. Młoda gospodyni zaproponowała, aby zostali na noc. Choć bardzo im się tam podobało, jednak musieli wracać tam gdzie zostawili swoje rzeczy, obiecali to właścicielce. Odwieźli kobietę do domu syna, przy pożegnaniu obiecali ją odwiedzić w jej domu. Ona zaś zadeklarowała, że będzie pytać krewnych i znajomych, może ktoś naprowadzi na jakiś ślad.
Gdy dotarli na miejsce noclegu, czekała na nich kolacja i ciekawi gospodarze. Widać było, że choć sami nie mogli pomóc to bardzo im kibicowali.
Dzień może nie był spełnieniem oczekiwań Adama, ale też nie był klęską. Poznał wielu wspaniałych, serdecznych ludzi, którzy nosili to samo nazwisko. Byli otwarci i  gotowi mu  bezinteresownie pomóc, tak zwyczajnie z serca, po ludzku.
I za to był im bardzo wdzięczny, zapisał sobie adresy i obiecał niebawem wrócić i odwiedzić wszystkie miejsca gdzie ostatnio byli.
Ranek powitał ich deszczem, jednak w tak przepięknym miejscu, nawet szarości z nieba były urocze i nie psuły nastroju.
Przy śniadaniu Adam powiedział, że postanowił odwiedzić cmentarze w kolejnych miejscowościach. To były ostatnie miejsca, jakie chciał sprawdzać, ale nie dało się ich chyba uniknąć.
Pakowali swoje rzeczy do samochodu jak przybiegła podekscytowana Emilka z telefonem w dłoni. Dzwonił dziadek Asi i prosił, aby przyjechali, coś mu się przypomniało i koniecznie trzeba to sprawdzić. A więc w drogę, pan Kazimierz ze swoim potencjałem mógł naprawdę rozwikłać zagadkę jaka nurtowała Adama od lat.....
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #230 dnia: 18 Sierpień, 2016, 17:46 »

Adam

    Jeszcze nie widzieli domu Wiśniewskich, a już dostrzegli mężczyznę stojącego przy krawędzi jezdni. To pan Kazimierz nie mógł się doczekać na ich przyjazd. Ledwo co podjechali, a mężczyzna już siedział w środku, pierwsze słowa, jakie padły z jego ust brzmiały, jedziemy prosto. Po drodze opowiedział im, że w nocy mu się przypomniało o dalekiej rodzinie w Lgocie. Jako nastolatek często ich odwiedził razem z ojcem, gdy handlowali koszykami. Miejscowości, do jakiej zmierzali nie było na ich liście, ale skoro tam też mogli trafić na jakiś ślad, nie można było jej pominąć.

Kazimierz nie za bardzo pamiętał gdzie mieszkali krewni, to była niewielka miejscowość, więc bardzo szybko dogadali się z pierwszym przechodniem kogo szukają, wskazał im budynek rodziny Wiśniewskich. Niestety zastali zamknięte drzwi, pospacerowali pod oknami i mężczyzna postanowił zapytać sąsiadów.
Po chwili powrócił w towarzystwie kobiety, która okazała się  gospodynią tego domu. Kobieta zaprosiła ich do środka, poczęstowała herbatą i pokazała opasłe, rodzinne archiwum. Ona sama nigdy za mąż nie wyszła, samotnie wychowała syna. Miała też brata, ale ten zginął w wypadku, jeszcze jako młody chłopak. Zostawili jej swoje numery telefonu, może sobie coś przypomni, nawet najmniejszy szczegół może im być bardzo pomocny.

Gospodyni odprowadziła ich aż do samego samochodu, po drodze jeszcze coś sobie wspominali z Kazimierzem. Ona nie pamiętała jego wizyt, ale on pamiętał jej brata i to był temat wspomnień.
Adam z rodziną siedzieli już w środku, a oni jeszcze rozmawiali. W końcu mężczyzna powiedział, uciekam, bo mnie Adam odjedzie.
Adam!? Zapytała kobieta i zaraz dodała, w Nowej Wsi też mieszkał Adam Wiśniewski, bardzo daleki krewny.
Tej miejscowości też nie było na liście, tak samo, jak żadnego Adama do odszukania.
Zajechali pod dom Kazimierza, na pożegnanie mężczyźni serdecznie się uściskali i wtedy też poprosił Adama, aby jechał do tej Nowej Wsi i sprawdził, kto tam mieszka.
Obiecał mu, że pojadą, ale sam coraz bardziej się zniechęcał, nie było żadnego konkretnego tropu. Gdyby nie ta chęć poznania ojca, zrozumienia, dlaczego rozstali się z matką, już dawno by się poddał. Nie chciał nikogo oskarżać o jakieś zaniedbanie, pogodził się ze swoim losem, że tak go doświadczył, ale miał dużo pytań. Bardzo pragnął choć raz zobaczyć swojego ojca, spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, tato to ja Adam. Czasem marzył, że ojciec cieszy się na jego widok, siedzą godzinami i rozmawiają o tym, co było jak ich nie było wzajemnie we własnym życiu. Że zabiera ojca do siebie, mieszkają razem, nadrabiają stracony czas.
Liczył się z tym, że może nie chcieć z nim rozmawiać, może się wyprzeć, że to nie on i najgorsza wersja, może już nie żyć.

Wiedział, że był młodszy od matki i to dość sporom, ale i tak miał już swoje lata.Czasem te wiadomości jakie posiadał, napawały go optymizmem, zaś innym razem dołowały.W chwilach słabości pytał sam siebie i po co mi to wszystko? Jak potrzebowałem nie było ich przy mnie, nie widzieli jak odbieram maturę, dyplom, jak biorę ślub. Nie cieszyli się ze mną jak po długim leczeniu żona zaszła w ciążę, wybudowałem dom, zakładałem ogród i mały sad. Tych okazji do radości było bardzo wiele, a on wtedy był tak naprawdę sam, nie miał komu powiedzieć, tato - mamo zostaliście dziadkami.Tak bardzo ich wtedy potrzebował, a nie było przy nim ani jednego. Jednak po chwili goryczy nadchodziła refleksji,kim ja jestem aby ich oceniać, mieć wielkie roszczenia? Nie miał bladego pojęcia dlaczego ojciec przepadł bez wieści, a więc nie miał prawa go oskarżać. Szybko się zbierał i odpalał swój zapał do poszukiwań.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #231 dnia: 19 Sierpień, 2016, 15:53 »
Adam



    Niewielka miejscowość na samym wjeździe przywitała ich konduktem pogrzebowym, który na kilka minut zablokował ruch.
Gdyby był przesądny, pomyślałby, że to zły znak. Żona jakby czytała w jego myślach, powiedziała, to na pewno nic nie znaczy, zwykły zbieg okoliczności. Dotarli do centrum, kwadratowy rynek, a w środku park, typowa żydowska zabudowa, a więc miejscowość z przeszłością. Postanowili iść coś zjeść, dobiegała trzynasta a oni byli tylko o wczesnym śniadaniu.
Mały lokal wyglądał raczej jak jadalnia w domu, do tego krótka karta, aromaty wydobywające się z kuchni, sprawiały, że człowiek robił się bardzo głodny.
Tyle, co usiedli, zaraz pojawiła się obsługa, jak się później okazało właścicielka lokalu. Daniem dnia były pierogi z serem, z bitą śmietaną lub sosem owocowym. Poprosili o dwie porcje, każdą z innym dodatkiem, tak będą mieli okazje spróbować i jednych i drugich. Obok pierogów, na stół zajechał dzbanek z kompotem, który był gratisowy i pod dostatkiem. Tak dobrego kompotu z rabarbarem i truskawkami nigdy nie pili, o czym powiedzieli właścicielce. Widać, że sprawiło jej to ogromną przyjemność i tak wywiązała się między nimi rozmowa.
Korzystając z okazji, Adam zapytał o Wiśniewskich, kobieta była nietutejsza, a więc nie znała ludzi, ale za to jej kucharka tu urodzona i wychowana, mogła coś wiedzieć.


Z zaplecza wyłoniła się maleńka osóbka, podeszła do stolika i zapytała. Podobno państwo kogoś szukają? Tak, odparli razem, jak na komendę, rodziny Wiśniewskich. Tak byli, odpowiedziała kobieta, ostatni zmarł na wiosnę, był samotny. Podobno kiedyś miał rodzinę, żonę, dzieci, ale jak ja pamiętam to był zawsze sam.
Te słowa były jak nóż w serce Adama, zrobiło mu się bardzo przykro. Nagle poczuł się jak dziecko, któremu zabrano ukochaną zabawkę. Liczył się z tym, niby jakoś się przygotowywał, ale nie spodziewał się, że słowo zmarł, tak bardzo go poruszy. Wstał, podziękował i wyszedł. Za chwilę do samochodu dotarła żona, zapytała jedziemy na cmentarz? Pokiwał tylko głową, odpalił samochód i stwierdził, ale nie wiemy gdzie jest cmentarz.
Halinka wiedziała, zdążyła dopytać kobietę, tak samo, jak i zapytać, gdzie szukać grobu Wiśniewskiego.
Całą drogę milczeli, na miejscu kobieta postanowiła iść do niewielkiej budki, aby kupić jakieś kwiaty i znicz. Adam czekał na nią przed bramą, gdy ją przekroczyli, serce mężczyzny biło coraz mocniej, miał prawie pięćdziesiąt lat, a bał się tego spotkania z mogiłą jak najważniejszego egzaminu w życiu.


Na grobie leżały zeschnięte kwiaty, jeszcze te z czasu pogrzebu, widać nikt tu nie zagląda. Stali i patrzeli na czarne litery tabliczki, Władysław Wiśniewski żył lat 74....
I dlatego Adam nie chciał odwiedzać cmentarzy, jakby podświadomie wiedział, że tylko tam znajdzie rozwiązanie swojej zagadki.
Zaczął mówić sam do siebie, ja nie chciałem wiele, chciałem cię tylko poznać, usłyszeć twój głos, wiedzieć co porabiałeś przez te wszystkie lata. Nic od ciebie nie chciałem, o nic cię nię winiłem, chciałem tylko raz w życiu usiąść koło własnego ojca i zamienić z nim kilka słów. Dlaczego na mnie nie poczekałeś? Czy ja tak wiele żądałem, czy moje oczekiwania były zbyt wygórowane?
Kobieta, gdyby mogła uciekłaby stamtąd, łzy spływały jej po policzkach, ale nie mogła zostawić męża w takiej chwili. Spojrzała na niego, też płakał. Chwyciła go za rękę i przytuliła się do niego, inaczej nie dało mu się pomóc w tej chwili.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #232 dnia: 20 Sierpień, 2016, 19:17 »

Adam


       Stali tak dłuższą chwilę, z tej zadumy wyrwały Halinkę słowa jakiejś kobiety. Państwo z rodziny Władka? Obróciła się w kierunku nieznajomej i odpowiedziała, tak mąż jest synem.
Synem? Zdziwiła się kobieta, przecież on nie miał syna. Adam w ogóle nie reagował na ich rozmowę, ale jej dało do myślenia. Stanęła pośrodku grobu i zaczęła przeglądać szarfy na wieńcach. Było ich niewiele, na jednej pisało od siostry, na innej od chrześniaka i były jeszcze dwie od córki Doroty i córki Magdy.
Adam ! Krzyknęła do męża, to nie był twój ojciec, to jakiś inny mężczyzna. Stał jak oszołomiony, jak to nie, przecież wszystko pasuje? Zaczęła mu wyjaśniać i poszli szukać kobiety, która niedawno przechodziła obok. Ta im wyjaśniła, że Władysław nie miał syna, tylko dwie córki, z żoną rozstali się po dwudziestu latach wspólnego życia. Znała ich oboje bardzo dobrze, bawiła się na ich weselu jako bliska sąsiadka.
Adamowi tak bardzo ulżyło, poczuł się, jakby mu ubyło lat, powróciła chęć do dalszego poszukiwania.
Wracając od kobiety, ponownie zaszli nad grób, aby zostawić kwiaty i zapalić znicz, w końcu były dla niego przeznaczone.
Celem ich dalszej wyprawy była kolejna miejscowość z listy.
Ujechali dość daleko, gdy okazało się, że droga jest nieprzejezdna, musieli zawrócić, aby skorzystać z objazdu.
Adam zrobił się bardziej rozmowny, mówił, że bardzo chciał sobie przypomnieć ojca, ale nic nie pamięta, jest tylko ten jeden obraz z matką, gdy jakiś mężczyzna go trzyma i całuje po szyi, a on się bardzo śmieje. Zawsze uważał, że to był on, matka mówiła, że są do siebie podobni.
Jechali tak przed siebie pogrążeni w rozmowie, aż nagle Halinka krzyknęła, zobacz Nowa Wieś!
Nie była nam po drodze, omijałeś ją, a tu proszę i tak musieliśmy do niej zajechać. A skoro już w niej byli, musieli się rozejrzeć.

Trafili na dzień świąteczny, akurat w miejscowej parafii odbywał się odpust, wszędzie pełno ludzi, gwarno i kolorowo.
Zostawili samochód na poboczu i postanowili się przejść. Na ich drodze była remiza strażacka, a przed nią scena i występ koła gospodyń. Halinka szepnęła do męża, u tych pań to byśmy informacji dopiero mogli zasięgnąć. Faktycznie, zgodził się z żoną, przedział wiekowy dość duży, a więc każda mogła coś wnieść do ich sprawy.
Poczekali aż się skończy występ, kobiety zasiadły pod rozłożystym parasolem, a więc czas działać. Podeszli, pochwalili za część artystyczną i przedstawili swój problem. Zrobiły im miejsce za stołem, kazały się przysiąść, aby lepiej się rozmawiało. Najstarsza z nich zwróciła się do Adama, tu chyba nie ma pana krewnych. Skąd ta pewność, zapytał zdziwiony? Ano drogi panie, bo u nas nie ma takich ładnych Wiśniewskich jak pan. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Halinkę czasem irytowały te zachwyty nad urodą męża, była dumna z męża, ale pochlebstwa od innych kobiet jej przeszkadzały. Adam podziękował za komplement i dalej drążył temat. Nagle jedna z kobiet krzyknęła, Kryśkaaaa a czasem twoja matka z domu to nie Wiśniewska? Wiśniewska padła odpowiedź spod sceny, czemu pytasz? Chodź, chodź pan do ciebie.
Podeszła do nich młoda kobieta w stroju ludowym, najstarsza z grona zwróciła się do niej, ten pan z żoną szukają swoich krewnych, a wy z Wiśniewskich przecież.
Krysia przysiadła obok Halinki i zaczęli rozmawiać. Matka miała dwóch braci Adama i Michała, pierwszy mieszka z nią, zaś drugi wyjechał dawno temu do USA i ślad po nim zaginął.
Znów niewiele, Adam to ten, o którym wcześniej wspominała kobieta, u której byli z Kazimierzem, to się zgadza. Ona nie zna Władysława i to zasmuciło oboje małżonków. Jednak jak już są chcieliby porozmawiać z matką Krysi, może ona wie coś więcej?
Zgodziła się ich zaprowadzić do domu rodzinnego, ale po uroczystościach odpustowych. Matka mieszka na drugim końcu miejscowości, a że  składa się ona z plątaniny uliczek sami raczej nie trafią. Powiedzieli, że nie ma problemu, jak już są poczekają aż będzie mogła ich zaprowadzić.

Jechali wąskimi uliczkami, raz były utwardzone, raz asfaltowe by a chwilę skręcić w jakąś dziurawą gruntową. Chwilami Halinka miała wrażenie, że kręcą się w kółko, ale po kilkunastu minutach dotarli do celu. Dom z kamienia stał wzdłuż drogi, całą swoją powierzchnią zakrywał podwórko, które się za nim rozpościerało. Budynki gospodarcze, które wyglądały bliźniaczo podobnie do pierwszego budynku, były przedłużeniem jednenj ściany domu, tworząc budowlę w kształcie litery L. Usiedli na ławce pod domem, Krysia poszła zawołać mamę, po chwili wyszły obie niosąc ze sobą dwa krzesła. Kazały im się przesiąść, ponieważ ławka była brudna, zadeptały ją dwa psy, które właśnie przybiegły z podwórka i zaczęły obwąchiwać gości. Najbardziej przywarły do Adama, kobieta powiedziała, że musi być dobrym człowiekiem, zwierzęta to wyczuwają. Faktycznie, zwierzaki go lubiły, mało który obszczekał, a nigdy żaden nie pogonił.
Rozsiedli się wygodnie na krzesłach tyłem do podwórka, gospodyni usiadła na ławce i zapytała wprost, to kogo państwo szukają?
Adam opowiedział skrót swojej historii tak jak każdemu z Wiśniewskich w ostatnich dniach.
A skąd pan jest i ile ma pan lat? Adam odpowiadał cierpliwie na pytania, a kobieta co chwilę zadawała nowe.
Zaczynało go to denerwować, sama nic nie wniosła do rozmowy, tylko go pytała. Po kolejnym zestawie pytań był prawie pewien, że to zwykła wiejska plotkara i chyba czas się zbierać.
Z pobliskich budynków gospodarczych dobiegł jakiś hałas, oboje obrócili się w jego kierunku. Gospodyni nie zareagowała, powiedziała tylko, to mój brat działa w warsztacie.
I znów zaczęła  swoje niekończące się przepytywanie. Widząc jak rozmowa przebiega, Adam wstał i powiedział, że chyba nic tu po nich i czas się zbierać. Kobieta szybko zareagowała.........
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2332
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #233 dnia: 20 Sierpień, 2016, 20:16 »
Czy tylko ja mam nadzieję że koniec poszukiwań i będzie szczęśliwy koniec.
Po ostatniej części opowieści się załamałam, poważnie ryczałam i nie mogłam skończyć.


Ponawiam to co napisałam ileś postów temu, jeśli będzie wydana książka, to zamawiam egzemplarz z dedykacją.
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #234 dnia: 20 Sierpień, 2016, 21:05 »
Czy tylko ja mam nadzieję że koniec poszukiwań i będzie szczęśliwy koniec.
Po ostatniej części opowieści się załamałam, poważnie ryczałam i nie mogłam skończyć.


Ponawiam to co napisałam ileś postów temu, jeśli będzie wydana książka, to zamawiam egzemplarz z dedykacją.

  Tak, tak pamiętam. :)

  Wcale Ci się nie dziwię, niby znam całą historię, jak spisuję to też mi ciężko, a jak już czytam i robię małe poprawki, to czasem ryczę jak.....




 Tak sobie zaczęłam początek ..


      Siedział już dobrą godzinę, wpatrując się w grób matki. Z zadumy wyrwało go czyjeś dzień dobry. Obrócił się, za jego plecami stała starsza kobieta, która przyszła na grób po drugiej stronie alejki.
Krótka wymiana grzecznościowych zdań i Adam zaczął się zbierać do odejścia, gdy kobieta ponownie zagadała.
Pan to musiał być bardzo dobrym synem i kochać mamę, tak często pana tu widzę.
W pierwszym odruchu nie wiedział co powiedzieć, być szczerym czy też przytaknąć kobiecie?
Odpowiedział bardzo dyplomatycznie i zgodnie z prawdą. Wie pani, różnie bywało, raz lepiej raz gorzej. Jednak to ostatni okres w naszym wspólnym życiu zapisał się w mojej pamięci najmocniej.
Całą powrotną drogę do domu wspominał swoje życie. Zastanawiał się, jakby potoczyło się jego życie, gdyby matka nie wyrzuciła go z domu jako nastolatka?
Czy zostałby fanatykiem religijnym jak jego matka? Jaki miałby zawód? Czy poznałby swoją żonę i miał swoją ukochaną córkę? A może oddałby się całkiem religii i został sam?
Swoje życie mimo bolesnych doświadczeń uznał za bardzo udane.

Był nastolatkiem, gdy matka wyrzuciła go z domu, tylko dlatego, że nie chciał już dłużej być świadkiem Jehowy.
Od kiedy tylko pamiętał, ta religia towarzyszyła ich rodzinie. W wieku 15 lat przyjął symbol, to taki chrzest w tej religii, po niej człowiek staje się świadkiem Jehowy w całym znaczeniu tego słowa.
Tylko że Adam nie chciał być świadkiem, to jego matka tego chciała, ona jako jego żywicielka i prawny opiekun wymusiła to na chłopaku.
W sprawie brata i siostry też matka była decyzyjna, tylko że oni tymi świadkami zostali.
Będąc na jej utrzymaniu, postępował tak jak chciała, była osobą, z którą się nie dyskutowało, jej racja była jedyna i słuszna. Chodził głosić, czego osobiście bardzo nie lubił. Nie lubił, bo nie wierzył w to, o czym opowiadał ludziom. Czuł się jakby naciągał ich żywcem na coś, co jest jedną wielką bajką.
Po każdej takie wyprawie czuł do siebie wstręt i pogardę, że jest zwykłym sprzedawczykiem, marionetką w rękach swojej matki, a za jej pośrednictwem całej tej organizacji.
Każdy jego sprzeciw, bunt w tym kierunku, matka kwitowała krótko, jak nie pasuje fora ze dwora.
Obiecywał sobie, że jak tylko odbierze dowód osobisty, zaraz poszuka pracy i powie dość!
To samo tyczyło się zebrań, chodził na nie dla świętego spokoju, a jak nawet odpowiadał to nie robił nic więcej, jak czytał kawałek ze strażnicy. Oczywiście matka miała pretensje, że mógłby bardziej swoimi słowami, a nie idzie na łatwiznę i czyta, tu był nieugięty, powiedział tak, albo wcale. A więc matka zbyt mocno nie pociskała.
Dawała mu za przykład brata i siostrę, oni to potrafili odpowiadać, bogate strażnicowe słownictwo, po ich odpowiedziach wątek się wyczerpywał.
Czasem nawet Adam się zastanawiał, czy to on jest taki kiepski, czy też rodzeństwo takie genialne?
Im bardziej zbliżał się do pełnoletności, tym bardziej nie chciało mu się uczestniczyć w tej szopce.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #235 dnia: 21 Sierpień, 2016, 11:55 »
 Mam pytanie do osób śledzących mój wątek.

Historia Adama nie należy do łatwych, czasem muszę nieźle panować nad emocjami aby nie przegiąć. Sama jestem doświadczona przez organizację, na własnej skórze doznałam tej miłości.

Powiedzcie mi....czy w tym co przeczytaliście zieje nienawiścią do sJ ? Nie chodzi mi o to aby jechać po organizacji, ale aby czytelnik sam wyciągał własne wnioski dodając do siebie pewne fakty.
Ale czasem można się niepotrzebnie zagalopować.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline matus

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #236 dnia: 21 Sierpień, 2016, 11:56 »
Nie zieje. Jest spoko.
Bogowie są gorsi od Pokemonów, bo nie da się złapać ich wszystkich, tylko jednego (albo małą grupkę), bo się obrażają.


Offline MartaW

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #237 dnia: 21 Sierpień, 2016, 12:17 »
Nie krytykujesz,ocenę postępowania matki pozostawiłaś czytelnikowi. Pisz kochana,pisz!!!!


Offline Exodus

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #238 dnia: 21 Sierpień, 2016, 14:55 »

Ja także nie wyczuwam, by ziało bądź wiało chłodem. Pewnie dlatego, że bardzo się starasz mieć to wszystko pod kontrolą.


Offline chmura

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #239 dnia: 21 Sierpień, 2016, 16:15 »
Również nie wyczuwam ziania nienawiścią w stronę ŚJ, historia człowieka która mogła się wydarzyć w każdej grupie wyznaniowej ,ale zdarzyła się w Organizacji która stawia się w roli Jedynej i Prawdziwej. Nie tak dawno dowiedziałam się o młodej wykluczonej osobie i o presji jaka jest wywierana na rodziców by wyrzucić grzesznika z domu. Te historie wciąż się powtarzają. Niestety wciąż.
Nareszcie żyję :)