Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 5 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Z życia wzięte .....  (Przeczytany 345857 razy)

Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #180 dnia: 21 Lipiec, 2016, 20:00 »
   

    Kochani miło mi, że lubicie czytać historie jakie tu piszę. Ale tak jak pisze Niepokorna....wszystko trzeba dozować z umiarem. U mnie jak w serialu tv...odcinek się kończy w najciekawszym momencie, a to zachęca do obejrzenia następnego.
Jak Wam wywalę wszystko naraz to co , przeczytacie i koniec. A tak sami dopowiadacie sobie co tam może być dalej....

Bo chodzi aby gonić króliczka..... ;D



Ból czyni w duszy to, co w ziemi pług: rani ją, rozdziera, wywraca



    Tego dnia, Adam jak co dzień wstał rano do pracy, uszykował się i wyszedł. Ujechał  pół drogi gdy nagle sobie uświadomił, że dziś nie widział, ani nie słyszał matki.
Zawsze albo mijali się w drodze do kuchni, albo zwyczajnie ją słyszał w pokoju, a dziś nic , cisza. Zawrócił na najbliższym skrzyżowaniu i zaczął dzwonić do żony.
Wyciągnął ją z łóżka, kazał iść do matki zobaczyć co się u niej dzieje i zaraz oddzwonić. Oczywiście mógł jechać do pracy, przecież żona tam była, ale coś nie dawało mu spokoju. Gnał jak wariat do domu, a gdy próbował dodzwonić się do żony i było zajęte, naszły go najgorsze myśli.
Był już na swojej ulicy gdy usłyszał nadjeżdżającą karetkę, nie miał wątpliwości że jadą do jego matki. Wcisnął pedał gazu, aby nie blokować jezdni i czym prędzej być w domu.

Lekarz stwierdził zawał, miała prawie 80 lat,  w tym wieku trzeba się liczyć z takimi przykrymi niespodziankami, a jednak Adam jak i jego żona byli zaskoczeni, żeby nie powiedzieć przerażeni.
Załoga karetki udzieliła pierwszej pomocy i popędzili czym prędzej do szpitala. Mężczyzna poczekał na żonę aż się ubierze i też pojechali.
Tam lekarze byli bardzo powściągliwi, kobieta miała swój wiek, wiele schorzeń, a więc rokowania były nienajlepsze.
I choć Adam często mówił o matce ta kobieta, to teraz czuł się bardzo źle, było mu smutno i zwyczajnie się bał, bał że to koniec.
Mimo całego żalu, zepsutych nerw, wiecznych zgrzytów to bardzo chciał aby żyła.

Wziął sobie urlop i siedział przy matce prawie całe dnie, żona chciała go zmieniać, ale on wolał aby zajmowała się córką.  On chyba bał się pytań dziewczynki, była już dość duża i mimo że to nie była typowa babcia to jednak jakaś tam więź powstała.
W tych ciężkich chwilach znów pojawiły się obie kobiety. Siedziały z Adamem nad łóżkiem, albo siłą go wypędzały aby szedł odpocząć.
Dni mijały a w stanie zdrowia chorej nie było żadnej większej poprawy, nadal była nieprzytomna, bez kontaktu, ale żyła i się nie pogarszało.
I tej nadziei na poprawę Adam trzymał się bardzo kurczowo. 

Miał zaplanowany wyjazd służbowy, to się wiązało z jego awansem. Chciał zrezygnować, ale żona i obie znajome matki stworzyły wspólny front i musiał jechać.
Obiecały siedzieć na zmianę przy matce, a gdy coś będzie się działo , zaraz dadzą mu znać.
Na tych warunkach Adam wyjechał na dwa tygodnie.

Po tygodniu wczesnym rankiem zadzwoniła żona z wiadomością, że matka się wybudziła. Ma robione badania , zabiegi i póki co jest dobrze.
Ulżyło mu ogromnie, oddał się pracy całkowicie i już nie odbierał telefonu z takim przerażeniem jak wcześniej.
Minął ostatni tydzień wyjazdu, czas wracać do domu. Na dworcu czekała na niego żona i pojechali prosto do szpitala.
Gdy wszedł do sali na której leżała matka, zobaczył ją półleżącą na łóżku. Spojrzała na niego, znał ten wzrok, pełen wyrzutów i pretensji.....
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2333
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #181 dnia: 21 Lipiec, 2016, 20:17 »
Podziwiam Adama i Jego żonę. Muszą być niezwykłymi ludźmi, tyle wytrzymywać, niewiele znam osób, które byłyby w stanie postępować jak Oni, ja nie wiem czy byłabym w stanie.
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #182 dnia: 21 Lipiec, 2016, 20:41 »
 Ja też podziwiam, nie wiem czy sama bym dała radę.  Oni jak dla mnie się sprawdzili na całej linii.
Ale tyle wiemy o nas na ile nas sprawdzono.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2333
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #183 dnia: 21 Lipiec, 2016, 20:55 »
Ja też podziwiam, nie wiem czy sama bym dała radę.  Oni jak dla mnie się sprawdzili na całej linii.
Ale tyle wiemy o nas na ile nas sprawdzono.

Zgadzam się.
Prawdziwego siebie ujawniamy właśnie w takich sytuacjach, ciężkich, wymagających wiele.

Historia Adama, uświadomiła mi ile że muszę bardzo pracować nad sobą, żeby nigdy się nie okazało że jestem całkiem inną osobą.
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #184 dnia: 22 Lipiec, 2016, 19:49 »
Radość jest sercem duszy: oświetla tego, kto ją ma i ogrzewa wszystkich


      Kobieta uderzyła dłonią w  kołdrę mówiąc....Adaśku, czekam i czekam na ciebie, miałeś być godzinę temu.
Mężczyzna uśmiechną się od ucha do ucha, bardzo dawno nikt tak do niego nie mówił. To jedno zdanie sprawiło mu tak wielką przyjemność, dało tyle radości , że nagle zniknęło całe zmęczenie i trudy podróży.
Kiedyś matka mówiła tak do niego bardzo często, myślał że już nigdy nie usłyszy z jej ust swojego imienia w tej formie.
Przez ostatnie lata zwracała się do niego bezimiennie, a tu taka niespodzianka.

Podszedł do matki, ta wyciągnęła do niego rękę i przyciągnęła go do siebie,  następnie się do niego przytuliła.
Później zaczęła go pytać....no mów jak tam ten twój awans, Halinka ( synowa) mówiła że teraz będziesz bardzo ważny na uczelni, jak tak dalej będzie niedługo braknie dla ciebie tych tytułów przed nazwiskiem, zachichotała.
Wydawało mu się, że to sen, piękny ale sen, rozmawiał z matką ale nie dowierzał w to co się dzieje.
Gdy po kilku godzinach wyszedł ze szpitala powiedział do żony....uszczypnij mnie, niech mnie zaboli, wydaje mi się że to sen.

Pojechał do domu, odświeżył się , chwilę odpoczął i znów pojechał do szpitala. Sam nie wie co nim bardziej kierowało, chęć pobycia z matką, czy upewnienie się, że to się naprawdę dzieje.
Gdy zajechał na miejsce, chora miała gościa, była u niej gaduła, ale i względem niej matka zachowywała się zupełnie inaczej niż wcześniej. Śmiały się, rozmawiały jak serdeczne przyjaciółki, na jego widoku znajoma wstała i powiedziała , że na nią czas. Matka na odchodne rzuciła za nią...pamiętaj załatwić mi tą sprawę.

Syn zapytał...a co to za sprawa, a nic takiego, machnęła ręką, takie babskie sprawy.
Nie wnikał, skoro nie chciała mówić widać miała powód. Znów przesiedział z nią kilka godzin, poruszali tyle tematów , tyle osób " obgadali", ale nie wracali do tego co ich poróżniło, dzieliło. W ogóle matka nie poruszała tematu świadków ani reszty swoich dzieci. Gdyby nie musiał opuścić na noc szpitalu , został by z nią do rana.

Po powrocie rozmawiał z żoną,ona też się cieszyła z tej zmiany, ale tak bardzo jak Adam nie był w stanie nikt się cieszyć. Mówił  do żony.. jestem stary chłop, a taka mnie radość rozpiera, że ciężko mi nad sobą zapanować. Mam ochotę piszczeć i skakać, skakać i piszczeć.
Nagle gdzieś zginął cały żal, ból, złość. Pewnie siedziały sobie gdzieś głęboko przytłoczone tą nagłą radością i nie były w stanie się wygrzebać. Bo w tym  szczęśliwym okresie, Adam w ogóle nie myślał o przeszłości i o tym co było.
Smutniał tylko wtedy gdy przychodziło mu na myśl, że matka może już z tego nie wyjść. A on tak bardzo chciał, żeby w takiej atmosferze pożyli sobie jeszcze trochę....

Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #185 dnia: 24 Lipiec, 2016, 10:18 »
Ania

Dzieci, bądźcie posłuszne waszym rodzicom.....


   Bardzo starał się sprostać oczekiwaniom matki, ale czasem jak to dziecku coś się nie udawało, zapomniało, poniosła ją fantazja i czas nie istniał.
Wtedy najpierw dostawała manto, a później reprymendę że Jehowa Bóg ją widzi i na pewno nie będzie żyła w raju na ziemi. Tam nie będzie miejsc dla złych dzieci.

Ale czy ona była taka bardzo zła? Czy aż tak bardzo odbiegała od innych dzieci? Nie, była normalnym, zwykłym dzieckiem, to fanatyzm religijny  jej matki doprowadził ją do tak wielkich lęków.
Nie miała oparcia w matce jakie miały jej koleżanki, nie mogła powiedzieć że coś zrobiła, że coś znalazła bo zaraz była podejrzewana o kłamstwo, złe zachowanie lub kradzież.
Jak się upierała przy swoim, że nic złego nie zrobiła, że to nie jej wina, wówczas padało sakramentalne Jehowa wszystko widzi, on cię ukarze. Tylko za co miał ją ukarać , jak naprawdę nic złego nie zrobiła?

Z czasem pojęła , że nie ma znaczenie czy mówi prawdę czy nie i tak  jej matka  nie wierzy, a ten na górze  spisze na straty.
A skoro niebawem ma umrzeć, a kruki i wrony mają ją rozszarpać na polu, nie ma sensu się starać.  Z czasem do burzy i wiatru doszedł lęk przed ptakami.
Niewielki park w swojej miejscowości omijała szerokim łukiem, tam ich było najwięcej.
Krzykliwe, hałaśliwe i niebojące się ludzi,  dziecięca wyobraźnia zaraz przypominała jej obraz ze strażnicy, przerażający i okrutny.
Może one i działały na dorosłych jako mała dyscyplina, ale jak działały na dzieci?
Czy ktoś się zastanowił jakie spustoszenie mogą stworzyć w delikatnej, wrażliwej i dopiero kształtującej się psychice dziecka?
« Ostatnia zmiana: 24 Lipiec, 2016, 10:44 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #186 dnia: 24 Lipiec, 2016, 17:29 »
Adam


Cierpliwość jest rdzeniem miłości



    Adam codziennie przed pracą jechał do szpitala, później w ciągu dnia też dzwonił, a po pracy znów szpital.
W domu tylko nocował, ale żona nie robiła mu wyrzutów, wiedziała że dla niego to bardzo ważne, zachowywał się jakby chciał nadrobić stracone lata.
A i matka zachowywała się bardzo podobnie, zachwycała się wnuczką, synową, osiągnięciami syna, nawet tymi z przeszłości. Tym samym dawała mu do zrozumienia, że tak naprawdę nigdy nie przestała się nim interesować.
Że jest i był dla niej ważny, tylko musiała działać w zgodzie.....

Mężczyzna zaczynał sam przed sobą tłumaczyć matkę, usprawiedliwiać, żal i ból coraz bardziej odchodził w niepamięć.
Cieszył się każdą chwilą spędzoną z matką, każdym jej uśmiechem, ciepłym gestem. Kobieta tak bardzo zaczęła go przytulać, głaskać po ręce to znów po głowie, że chyba za całe swoje życie nie był tyle wygłaskany.
Przytulała się  do niego i mówiła ..kocham cię synku.
Oczywiście sprawiało mu to ogromną przyjemność, a i sam nie był matce dłużny tych gestów.

Nie wiedział skąd ta przemiana i chyba za bardzo nie chciał wiedzieć, raczej bał się, że jedna z chorób mogła zrobić
w jej głowie jakieś spustoszenie, to mogło też tłumaczyć  brak zainteresowania resztą dzieci.
Opowiadał, że zachowywał się trochę jak egoista, spragniony matczynej miłości, próbujący wszystko sobie zrekompensować.
Mając świadomość ciężkiego stanu matki, chciał też nacieszyć się nią na zapas, choć to było niemożliwe.

Po jakiś dwóch tygodniach sielanki, w środku nocy zadzwonił telefon, kobieta miała tym razem udar. Pojechał do szpitala, tam siedząc pod salą i czekając na jakieś wieści zauważył dopiero że jest w  spodniach od piżamy.
W całym tym pośpiechu ubrał się niekompletnie, zadzwonił do żony, aby mu dowiozła spodnie, bo w płaszczu i białej piżamie wygląda dziwacznie.

Rokowania były nienajlepsze, do rana postawił na nogi wszystkich swoich znajomych, którzy  mogli coś pomóc w tej sprawie. W szpitalu zaroiło się od profesorów, docentów i innych tytułowych lekarzy wszelakiej specjalizacji.
Przez kilka dni była nieprzytomna, gdy się obudziła syn siedział przy niej, a ona na jego widok lekko się uśmiechnęła.
Wziął ją za rękę,  była  w stanie poruszyć tylko palcem, ale ten drgający palec był dla Adama jak znak...wiem, że tu jesteś, a jej lekki uśmiech to.. kocham cię synku.....
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #187 dnia: 25 Lipiec, 2016, 19:06 »
Ania


MARZENIA


       Wyobrażała sobie że idzie razem z rodzicami na spacer do lasu, a tam wszyscy razem zbierają grzyby. Ania jako najlepsza w grzybobraniu z rodzinie co rusz przynosi jakieś nowe okazy, rodzice się śmieją,  a matka ją głaszcze po głowie i chwali jaka jest sprytna.
Albo inne marzenie , wszyscy razem grają w piłkę, przepychają się, śmieją a później siedzą na trawie i odpoczywają popijając kompot z wiśni.
Co ona by wtedy dała za to aby choć jeden dzień spędzić na takich przyjemnościach. Ale to było w strefie marzeń nie do spełnienia. Matka nigdy nie miała czasu na jak to ona mówiła pierdoły. A jak miała to czytała biblię lub śpiewała pieśni do czego zachęcała również i dzieci. Uważała że tak mogą razem spędzać czas i przypodobać się Jehowie.
Dziewczynka nie rozumiała tego ciągłego braku czasu jakim zasłaniała się matka.

Jej koleżanka Ewa miała czwórkę rodzeństwa, ich matka w przeciwieństwie do matki Ani pracowała zawodowo. Bardzo często gdy dziewczynka była u koleżanki, kobieta bawiła się z nimi.
Stawała na bramce gdy grali w piłkę, trzymała gumę gdy w nią skakali, albo siedziała z nimi na kocu i zwyczajnie się przepychali.  A jak Kazik brat Ewy potrzaskał talerz, pokazała na niego palcem i powiedziała...odrobisz za to, dziś zmywasz po kolacji. Nie było krzyków, wyzwisk ni szarpania za nieudolność.
Oczywiście matka koleżanki też miała gorsze dni, mąż nadużywający alkoholu, chora babcia. Ale i wtedy nie krzyczała na swoje dzieci tylko mówiła,mam gorszy dzień, zajmijcie się sobą. I każdy wiedział, że mama jest zła albo smutna.


    Ania patrzyła na to i tak bardzo jej było szkoda, że nie jest jednym z jej dzieci.Wracała do domu i zachwytem opowiadała jaka ta mama Ewy jest fajna, jak z nimi się bawi, jaka jest wesoła. Zaczepia swoje dzieci, ściska i przytula. Wtedy słyszała od swojej matki....to idź do nich jak ci się tam tak podoba, nikt cię tu na siłę nie trzyma.
Kobieta nawet nie wiedziała jak rani swoje dziecko i jak  bardzo dziewczynka  chciałaby tam być, choć przez kilka dni.
Bywały momenty gdy miała wrażenie iż matce w ogóle na niej nie zależy, że jest w tej rodzinie bo jest, ale jakby jej nie było to chyba wszyscy byliby szczęśliwsi. Zwyczajne codzienne zajścia, problemy w główce dziecka urastał do gigantycznych rozmiarów. Nie miała się z kim nimi podzielić, doradzić czy wesprzeć. A jak jej przybywało lat dorabiała sobie swoje teorie i dochodziła do przeróżnych wniosków.

Kiedyś była obecna podczas rozmowy matki z  sąsiadką. Opowiadała jej jak to było z jej poznaniem prawdy, jak śJ otworzyli jej oczy i choć przez 30 lat była katoliczką to porzuciła to bez problemu aby służyć Jehowie.
I wtedy do dziewczynki dotarło, że jej matka jest taka właśnie przez niego. To on stoi za tym wszystkim, on okradał ją z matczynej uwagi, to jemu matka chce się tak bardzo przypodobać żeby żyć w raju na ziemi. I wtedy zaczęła winić Jehowę za wszystkie swoje problemy.   
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline feminin

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #188 dnia: 25 Lipiec, 2016, 20:58 »
Te opowieści to lepsze od każdego serialu :) dzięki Tazla


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #189 dnia: 26 Lipiec, 2016, 10:52 »
Te opowieści to lepsze od każdego serialu :) dzięki Tazla


  Dzięki.  :-*

A tak w ogóle chciałam Wszystkim podziękować za wiadomości jakie piszecie, za miłe słowa i za zaufanie. :)

   Mam świadomość tego że inni mają jeszcze gorsze wspomnienia, a jeśli przez moje pisanie choć na trochę ktoś poczuje się lepiej, zrozumie, że nie jest sam , to bardzo fajnie. Tzn że warto. Ludzka psychika to bardzo skomplikowana dziedzina naszego życie i nigdy nie wiemy kiedy i co zadziała na ten zamknięty " zbiornik" i znajdą sobie ujście złe emocje i doświadczenia.

Nie piszę tyle ile byście chcieli, raz obowiązki z lekka mnie przytłoczyły, a dwa mam to spisane, ale jak wklejam ( wyrywam z całości) jakiś kawałek muszę czasem go trochę dopracować aby to miało ręce i nogi.

Pozdrawiam Wszystkich serdecznie :)
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Szyszoonia

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #190 dnia: 26 Lipiec, 2016, 16:41 »
Ania


Kiedyś była obecna podczas rozmowy matki z  sąsiadką. Opowiadała jej jak to było z jej poznaniem prawdy, jak śJ otworzyli jej oczy i choć przez 30 lat była katoliczką to porzuciła to bez problemu aby służyć Jehowie.
I wtedy do dziewczynki dotarło, że jej matka jest taka właśnie przez niego. To on stoi za tym wszystkim, on okradał ją z matczynej uwagi, to jemu matka chce się tak bardzo przypodobać żeby żyć w raju na ziemi. I wtedy zaczęła winić Jehowę za wszystkie swoje problemy.

Jak przeczytalam ostatnie zdania, to od razu przypomnial mi sie dialog ojca z corka juz w koncowce filmu "Dwa swiaty". Ojciec mowi do corki, ktora juz jest poza zborem, ze postepuje samolubnie... Na co ona odpowiada, ze to on okazal sie egoista, bo tak bardzo chce zeby w przyszlosci on mial dobrze, ze nie ma skrupulow i odrzuca swoje dziecko ( w kazdym razie taki byl kontekst  ;)) Jakie to prawdziwe  :(


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #191 dnia: 26 Lipiec, 2016, 20:31 »
  Szyszoonia też uważam, że to wyznanie bardzo egoistyczne, tam się liczy tylko organizacja  my, my, ja, ja .
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #192 dnia: 27 Lipiec, 2016, 13:13 »
Adam

Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, byłbym.....



    Siedział obok i patrzył na jej bezradność, niemoc , jak próbowała jakiegoś gestu, coś powiedzieć, ale nie dawała rady.
Adam widział to wszystko i czuł się tak bardzo bezradny, lekarze stwierdzili jednogłośnie, że trzeba czekać, ale na cud nie ma co liczyć. Wiele schorzeń, wiek nie napawały optymizmem. Dobrze o tym wiedział, jednak łudził się nadzieją, że może jeszcze miesiąc, rok, a nawet za tydzień byłby bardzo wdzięczny.
Tak bardzo zbliżyli się do siebie w ostatnim czasie, chyba nigdy w życiu ich relacje nie były takie dobre.
Pewnego dnia wrócił do domu i zastał w nim teściową, siedziała w kuchni z Halinką i o czymś głośno rozmawiały, a wręcz się przekrzykiwały.
Na jego widok obie zamilkły. Adamowi przemknęło przez myśl, że teściowa nie popiera jego zaangażowania w chorobę matki, ale szczerze to niewiele go to obchodziło co kto uważa. Fakt, nie miała powodów ją lubić , ale nie miała też prawa mówić mu co ma robić.
W tym czasie nie był zbyt ochoczy do wszelakich pogawędek, a tych z teściową jakoś się obawiał. Bardzo ją cenił, kochał i to bardzo, ale w tej chwili gdyby powiedziała coś złego na jego matkę mógłby nie wytrzymać.
A nie chciał ani urazić, ani obrazić teściowej, jednak mogłoby się stać tak, że całą swoją złość - ból mógłby odreagować na niej. Wiele jej zawdzięczał, wiele mu pomogła, to także dzięki niej zaszedł tak daleko.
Do dziś pamięta jak podczas studiów ( był już żonaty) nie wyrabiał się i często zarywał noc, aby wszystko pozaliczać w terminie. Rano praca, później nauka, dom, rodzina to było naprawdę bardzo wiele nawet na młodego , silnego mężczyznę. Zarwał pół nocy na pisanie , później pobiegł do pracy i z tej się urwał wcześniej, aby skończyć zadanie. Wraca do domu, a tam praca dokończona, obiad czeka na stole, a teściowa mówi..zjedz i idź się przespać, pracę masz gotową. Kilka razy tak go ratowała z opresji, nie musiał prosić, żalić się narzekać, ona zwyczajnie to rozumiała.
Widziała ile ma na głowie, jak się stara  i to jej wystarczyło aby mu pomóc.

Wziął szybki prysznic, miał się przespać, ale bał się, że jak nie będzie go w szpitalu coś mu może umknąć, coś się  może stracić. A więc postanowił  zjeść i wracać do matki. Żona nie była zachwycona tym pomysłem, martwiła się o niego, w końcu nie był już najmłodszy. Ale powiedział, że jedzie i nikt go nie zatrzyma.
Szykował się do wyjścia, wtedy przyszła do niego teściowa.
Gdy ją zobaczył, pomyślał..mamo proszę cię nieeeee.
Kobieta położyła dłoń na jego ramieniu i powiedziała...jedź dziecko, jedź. Ja cię doskonale rozumiem, sama bym wiele dała aby mojej matce odmieniło się tak jak twojej choć na jeden dzień. Wtedy bym jej wszystko darowała.
Obrócił się do niej, przytulił ją mocno i powiedział..dzięki mamo , jesteś wspaniała.
Bardzo szybko wyszedł z domu, było mu głupio przed samym sobą, że zwątpił w swoją drugą matkę.
Przez te wszystkie lata ona jedna go nigdy nie zawiodła. Z żoną mimo, że bardzo się kochali bardzo często mieli rozbieżne zdania, z teściem też, a ona zawsze była z nim i za nim. Jak zaszła potrzeba broniła jak kwoka swojego pisklaka, roztaczając nad nim swoje skrzydła, aby nikt niepotrzebnie go nie zranił.
Powiedział głośno sam do siebie, wstydź się chłopie, wstydź.
Później okazało się, że spór matka - córka był na temat Adama, żona chciała wymóc na matce aby na niego wpłynęła, by tyle nie siedział w szpitalu. Wiedziała jak duży ma  wpływ na zięcia, że jej się słuchał i nigdy nie odmawiał. A z żoną lubił się tagować, lub stawiać na swoim. Jednak matka miała inne zdanie, ona go rozumiała i popierała w tym co robił. Skoro tak postępował, tak bardzo przeżywał to był tylko dowód na to jak wartościowym jest człowiekiem.
Jak wiele potrafi znieść, wybaczyć i być ponad podziałami. Wiedziała że córka jest prawdziwą szczęściarą, mając u boku kogoś takiego. I może być spokojna o córkę i wnuczkę gdy kiedyś ich zabraknie, zostaną w dobrych rękach.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Ana Rose

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #193 dnia: 27 Lipiec, 2016, 20:15 »
Podobno to życie pisze najlepsze scenariusze...... dziękuję Tobie -Tazła ; czytam z zapartym tchem historie które opisujesz. (Zaglądam na forum codziennie jako 'gość' bo nie zawsze mam możliwośc zalogowania się)... historia Adama i historie z Twego życia są tak poruszające i przejmująco smutne a przecież o ironio! to przeżycia ludzi ,którzy tworzyli tzw religię prawdziwą ....." po owocach ich poznacie"....                                                                                                                                                                Ostatnio od siostry duchowej którą darzę ogromnym szacunkiem a która w prawdzie jest wiele, wiele lat usłyszałam "SJ to religia prawdziwa bo wszędzie ich rozpoznają po głoszeniu" na co ja odparłam :  A widzisz wielka SZKODA, że świadków nie rozpoznasz wśród ludzi  PO UCZYNKACH I PO TYM, ŻE JEST WŚRÓD NICH MIŁOŚĆ :(
ŻAŁOSNE to ale i prawdziwe ,Twoje opowieści TU spisane tylko to potwierdzają :(

Dziękuję Ci za to ,że piszesz, jesteś kochana :)
Ps. pisząc to płaczę przez to co przeczytałam ale też przez to ,że mam świadomość jak wielu ludzi skrzywdziła ta pseudo-religia. Mam tylko nadzieję , że mimo tak traumatycznych przeżyć większość z NAS pokrzywdzonych  w życiu dorosłym okazało się wartościowymi ludźmi na przekór 'ciemiężcom'.
Pozdrawiam wszystkich forumowiczów :)


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #194 dnia: 27 Lipiec, 2016, 20:47 »
Podobno to życie pisze najlepsze scenariusze...... dziękuję Tobie -Tazła ; czytam z zapartym tchem historie które opisujesz. (Zaglądam na forum codziennie jako 'gość' bo nie zawsze mam możliwośc zalogowania się)... historia Adama i historie z Twego życia są tak poruszające i przejmująco smutne a przecież o ironio! to przeżycia ludzi ,którzy tworzyli tzw religię prawdziwą ....." po owocach ich poznacie"....                                                                                                                                                                Ostatnio od siostry duchowej którą darzę ogromnym szacunkiem a która w prawdzie jest wiele, wiele lat usłyszałam "SJ to religia prawdziwa bo wszędzie ich rozpoznają po głoszeniu" na co ja odparłam :  A widzisz wielka SZKODA, że świadków nie rozpoznasz wśród ludzi  PO UCZYNKACH I PO TYM, ŻE JEST WŚRÓD NICH MIŁOŚĆ :(
ŻAŁOSNE to ale i prawdziwe ,Twoje opowieści TU spisane tylko to potwierdzają :(

Dziękuję Ci za to ,że piszesz, jesteś kochana :)
Ps. pisząc to płaczę przez to co przeczytałam ale też przez to ,że mam świadomość jak wielu ludzi skrzywdziła ta pseudo-religia. Mam tylko nadzieję , że mimo tak traumatycznych przeżyć większość z NAS pokrzywdzonych  w życiu dorosłym okazało się wartościowymi ludźmi na przekór 'ciemiężcom'.
Pozdrawiam wszystkich forumowiczów :)

  Masz rację, całkowitą racją. Szczycą się swoją prawdą ale to tylko puste słowa. Nabijają te godziny, jakby to był wyznacznik dobrego człowieka. A przecież dobry świadek to nie zawsze znaczy dobry człowiek.
Znam świadków którzy się czują ważni a nawet ważniejsi bo ktoś ich poszczuł psem i zostali przez niego pogryzieni.
To podobno czyni ich lepszymi, bardziej doświadczonymi w głoszeniu.
I jak mi tak gość nawija jaki to on bohater, zaraz gotów postawić siebie na równi z Jezusem. Pytam a była tabliczka na furtce że pies? On nie wie, ale teraz jak zechce poda gospodarza do sądu i będzie miał za swoje.
Pokiwałam z politowaniem głową i mówię...on będzie miał gorzej jak teraz pies będzie biegał po okolicy i głosił.
A się na mnie obraził. Nie wiem na co liczył, że będę się nad nim rozpływać z zachwytu?

Czy doświadczenia sprawiły że jestem lepszym człowiekiem? Uważam że tak.
Gdybym została w organizacji, łyknęła tego bakcyla byłabym tak samo zapatrzona w siebie widząca tylko swój interes.
Z całą odpowiedzialnością twierdzę, że świadkowie dlatego chodzą i głoszą aby sobie nabić punktów. Im wcale nie chodzi o ludzi, o ich zbawienie.
I ja bym była taka sama, na taką mnie matka kształtowała. Oni zginą, oni są ciemni bo nie znają prawdy, my jesteśmy lepsi.

Fakt, dostałam od życia nieźle w .....ale to mnie nauczyło pokory, tolerancji i wyrozumiałości. Empatii zaś mam tyle że mogę się nią podzielić z innymi. Gdybym była świadkiem, byłabym tylko maszynką do trzepania godzin.
« Ostatnia zmiana: 27 Lipiec, 2016, 21:02 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).