Hehe.. podobno miarą sukcesu jest ilość wrogów.

Myślałam, że zamknę historię tym postem, ale Basia autoryzując post, dorzuciła jeszcze informacji i musiałam wszystko przerabiać i rozbić na dwa wpisy.
Basia cd Pewnego dnia Basia czuła się jakby brała udział w jakimś filmie, gdzie grała jedną z ról, a jej ciało ją w ogóle nie słuchało. Jacyś ludzie do niej mówili, kazali coś robić, a ona nic nie mogła się ruszyć. Gdy na dobre oprzytomniała, siedziała przy niej sąsiadka i trzymała za rękę.
Zaczęła dopytywać, co się stało? Przyszedł lekarz, coś jej podali i dopiero się dowiedziała.
Dziadek był strasznym palaczem, ojciec próbował z tym walczyć, ale na nic. Gdy się urodził Tomek, mógł palić tylko w pokoju gdzie spali razem z ojcem. Basia z dzieckiem zajmowała mały pokoik przy drzwiach. Tata, aby chronić wnuka, powiesił na drzwiach grubą kotarę, pod drzwiami układał mokre ręczniki i kazał też rozszczelnić okno. Tego feralnego dnia, dziadek zasnął z papierosem, żar gdzieś upadł i wolno zaczął się tlić. Dziadek zmarł na miejscu, ojca reanimowano, zmarł po kilku godzinach w szpitalu. Basia się podtruła, a maluszkowi praktycznie nic się nie stało. Na pewno wpływ na to miały starania taty i to, że spał blisko okna. Dziewczyna spała zaraz przy drzwiach i to też miało znaczenie. Świat się jej zawalił na głowę, nagle została sama.
Ze szpitala sąsiedzi ją zabrali i zamieszkała u nich. Raz, że mieszkanie należało się odnowić, a dwa bała się tam wejść. Matka tylko raz była w szpitalu, przez chwilę u córki, wnuka w ogóle nie odwiedziła. Sąsiadka, choć nie mówiła o kobiecie źle, było widać, że jej nie trawiła. Często mówiła Basi, jaka powinna być dobra matka, ona też nią kiedyś była. Okazało się, że mieli córkę, która w wieku piętnastu lat, zginęła w wypadku. Tych cech dobrej matki, dziewczyna u swojej matki od kilku lat nie widziała. A przecież kiedyś była inna, jak to możliwe, aby aż tak się zmienić?
Remont dobiegał końca, gdy matka stanęła przed drzwiami z walizkami. Nie dlatego, aby się opiekować nieletnią córką, ale aby jej starsza córka i jej mąż, mieli mieszkanie dla siebie. Dziewczyna nawet nie wiedziała, że siostra wyszła za mąż. Na matkę liczyć nie mogła, za to sąsiedzi byli jej prawdziwą rodziną. U nich zostawiała małego, u nich jadała obiady. Mamusia nie miała czasu, przecież była pionierką i znów próbowała zadbać o potrzeby duchowe córki.
Z tego powodu dochodziło do licznych awantur, powiedziała, że nigdy nie będzie śJ. Gdy matka zagroziła Basi, że pozbawi ją praw do dziecka, jeśli się nie nawróci. Wiedziała, że jest do tego zdolna. Już nie miała ukochanego tatusia, który był gotów się o nią bić, była nieletnia, bez większych środków do życia.
Pewnego dnia, pedagog szkolny zapytała ją o relacje z matką. Z Opieki Społecznej wpłynęło jakieś pismo, aby szkoła wystawiła Basi opinię. Po naradzie z sąsiadami postanowiła jakoś przetrwać do swojej pełnoletności, zaczęła chodzić na zebrania.
Gardziła sobą, gdy odpowiadała na zebraniach, czuła jakby każde słowo paliło ją w język. Wracała do domu i płakała, nie tak chciała żyć, nie takim człowiekiem chciała być. To bardzo matce przeszkadzało, straszyła ją, że odbierze jej dziecko i wyrzuci z domu. Ona i starsza córka są w większości, a więc w dziedziczeniu mieszkania ich głos jest decydujący.
Baśka czuła się jakby świat zmówił się przeciwko niej, Bóg zapomniał, a matka miała ją gdzieś. Spakowała kilka swoich rzeczy, to co da dziecka najlepsze i wyszła. W nocy zainteresował się nią patrol policji, odstawili ją do domu. Matka przywitała ją słowami..ja sobie z tobą poradzę. Najpierw weźmiesz symbol, a później wyjdziesz za mąż za fajnego brata. A jak nie to możesz wracać na ulicę....