Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 8 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Z życia wzięte .....  (Przeczytany 332105 razy)

Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1065 dnia: 25 Marzec, 2018, 17:01 »

Uczciwość jest cnotą, która dużo kosztuje cd


     Szukali ją, trzeciego dnia znalazł ją na dworcu przez przypadek sąsiad. Podobno wysiadła z jakiegoś pociągu, sama Basia niewiele pamięta gdzie była i co robiła.
W domu wiadomo była wojna. Ojciec, gdy przyjechał, wszedł do domu na chama, bo matka nie chciała go wpuścić. Zarzucała mu, że to jego wina. Dziś Basia mówi, że matka o każde niepowodzenie swoje, życiowe lub wychowawcze winiła ojca.
On zaś wszedł na siłę, najpierw Baśkę przytulił, powiedział, że się cieszy, iż się odnalazła, a później dostała reprymendę.

Po około dwóch miesiącach, Basia zemdlała w szkole, szpital, badania. Diagnoza była szokiem, dramatem i tragedią ( na tamtą chwilę, dziś jak mówi bohaterka, to było błogosławieństwo), to żadna choroba, to ciąża. Co się działo w domu, każdy może się domyślić, jednak najgorsze działo się, gdy matka wracała z zebrań. Przychodzili też starsi na pogaduszki, a raczej, aby dziewczynę wpędzać w poczucie winy. Fakt, nie należały się jej pochwały, ale gnębienie jej z każdej strony, też nie było godne pochwały. Któregoś dnia pożaliła się ojcu, że nie daje już rady. Wrócili razem do domu, pomógł się jej spakować i zabrał ją do dziadka.

O dziwo matka nie protestowała, chyba nawet było jej na rękę. Kiedyś słyszała jak szeptały z siostrą, o chłopku ze zboru. Syn starszego, zawsze się dziewczynie podobał, mogli trochę pochodzić i wziąć ślub. Pokój już miała tylko dla siebie.
Basia urodziła zdrowego chłopaka, niestety w rubryce ojciec malec miał wpisane NN. Gdy wróciła do domu, czekał na nią odnowiony pokój i pełna wyprawka. Myślała, że to mama się przełamała i pomagała ojcu, ale nie. To sąsiadka, emerytowana położna, nie miała swoich dzieci. Od kiedy Baśka się pojawiła w bloku, bardzo się nią interesowała. Ona i jej mąż, byli prawdziwymi przyjaciółmi domu. Gdy dopytywała czy mama wie, ojciec mówił, że tak, ale szybko temat ucinał. Później się dowiedziała, że gdy zadzwonił z informacją, iż zostali dziadkami, odpowiedziała..to nie jest mój wnuk, chyba że twój i się rozłączyła.

Za zgodą dyrekcji, szybko wróciła do szkoły, a małym na zmianę zajmował się tata i sąsiadka.
Było jej  ciężko, sama jeszcze była dzieckiem, powinna się bawić cieszyć życiem, a nie wchodzić w pieluchy. Jednak mimo wszystko, była szczęśliwa. W domu był spokój, mały dobrze się chował, mieli pieniądze na wszystko, tylko czasem jej brakowało matki. Jednak ta sielanka szybko się skończyła, pewnego dnia dziadek...
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Lame Dog

  • Gość
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1066 dnia: 25 Marzec, 2018, 17:45 »
"Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będzie między wami miłość".
Widać jak na dłoni, kto w tej historii uczniem Jezusa z całą pewnością nie jest.


Offline Światus

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1067 dnia: 25 Marzec, 2018, 19:03 »
"Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będzie między wami miłość".
Widać jak na dłoni, kto w tej historii uczniem Jezusa z całą pewnością nie jest.

Historia jeszcze się nie skończyła. Każdy może się zmienić... nawet matka bohaterki.
Wątpliwe, ale możliwe.
Może warto zastosować te słowa zamiast osądzać.

44 A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; 45 tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
Czy warto zrywać relacje z powodu omylnej Strażnicy?


Lame Dog

  • Gość
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1068 dnia: 25 Marzec, 2018, 19:13 »
Historia jeszcze się nie skończyła. Każdy może się zmienić... nawet matka bohaterki.
Wątpliwe, ale możliwe.
Może warto zastosować te słowa zamiast osądzać.
Nie chodzi Światus o osądzanie, ale mamy trzeci fragment opowieści i zmiany w tej kobiecie nie widać.
Ale zgadzam się z Tobą, poczekajmy i zobaczmy  :)


Offline dziewiatka

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1069 dnia: 27 Marzec, 2018, 10:36 »
"Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będzie między wami miłość".
Widać jak na dłoni, kto w tej historii uczniem Jezusa z całą pewnością nie jest.Tazła bo chce czytelnika przyprawić o ku..cę, tak się nie robi.


Offline Gandalf Szary

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 771
  • Polubień: 5142
  • Najbardziej boję się fanatyków.
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1070 dnia: 27 Marzec, 2018, 16:06 »
Ale zgadzam się z Tobą, poczekajmy i zobaczmy  :)
To się nazywa grilowanie czytelników!!
„Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest”.

Johann Wolfgang Gothe,


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1071 dnia: 27 Marzec, 2018, 18:25 »
 Hehe.. podobno miarą sukcesu jest ilość wrogów.  ;D

Myślałam, że zamknę historię tym postem, ale Basia autoryzując post, dorzuciła jeszcze informacji i musiałam wszystko przerabiać i rozbić na dwa wpisy.


 Basia cd


    Pewnego dnia Basia czuła się jakby brała udział w jakimś filmie, gdzie grała jedną z ról, a jej ciało ją w ogóle nie słuchało. Jacyś ludzie do niej mówili, kazali coś robić, a ona nic nie mogła się ruszyć. Gdy na dobre oprzytomniała, siedziała przy niej sąsiadka i trzymała za rękę.
Zaczęła dopytywać, co się stało? Przyszedł lekarz, coś jej podali i dopiero się dowiedziała.

Dziadek był strasznym palaczem, ojciec próbował z tym walczyć, ale na nic. Gdy się urodził Tomek, mógł palić tylko w pokoju gdzie spali razem z ojcem. Basia z dzieckiem zajmowała mały pokoik przy drzwiach. Tata, aby chronić wnuka, powiesił na drzwiach grubą kotarę, pod drzwiami układał mokre ręczniki i kazał też rozszczelnić okno. Tego feralnego dnia, dziadek zasnął z papierosem, żar gdzieś upadł i wolno zaczął się tlić. Dziadek zmarł na miejscu, ojca reanimowano, zmarł po kilku godzinach w szpitalu. Basia się podtruła, a maluszkowi praktycznie nic się nie stało. Na pewno wpływ na to miały starania taty i to, że spał blisko okna. Dziewczyna spała zaraz przy drzwiach i to też miało znaczenie. Świat się jej zawalił na głowę, nagle została sama.

Ze szpitala sąsiedzi ją zabrali i zamieszkała u nich. Raz, że mieszkanie należało się odnowić, a dwa bała się tam wejść. Matka tylko raz była w szpitalu, przez chwilę u córki, wnuka w ogóle nie odwiedziła. Sąsiadka, choć nie mówiła o kobiecie źle, było widać, że jej nie trawiła. Często mówiła Basi, jaka powinna być dobra matka, ona też nią kiedyś była. Okazało się, że mieli córkę, która w wieku piętnastu lat, zginęła w wypadku. Tych cech dobrej matki, dziewczyna u swojej matki od kilku lat nie widziała. A przecież kiedyś była inna, jak to możliwe, aby aż tak się zmienić?

Remont dobiegał końca, gdy matka stanęła przed drzwiami z walizkami. Nie dlatego, aby się opiekować nieletnią córką, ale aby jej starsza córka i jej mąż, mieli mieszkanie dla siebie. Dziewczyna nawet nie wiedziała, że siostra wyszła za mąż. Na matkę liczyć nie mogła, za to sąsiedzi byli jej prawdziwą rodziną. U nich zostawiała małego, u nich jadała obiady. Mamusia nie miała czasu, przecież była pionierką i znów próbowała zadbać o potrzeby duchowe córki.
Z tego powodu dochodziło do licznych awantur, powiedziała, że nigdy nie będzie śJ. Gdy matka zagroziła Basi, że pozbawi ją praw do dziecka, jeśli się nie nawróci. Wiedziała, że jest do tego zdolna. Już nie miała ukochanego tatusia, który był gotów się o nią bić, była nieletnia, bez większych środków do życia.

Pewnego dnia, pedagog szkolny zapytała ją o relacje z matką. Z Opieki Społecznej wpłynęło jakieś pismo, aby szkoła wystawiła Basi opinię. Po naradzie z sąsiadami postanowiła jakoś przetrwać do swojej pełnoletności, zaczęła chodzić na zebrania.
Gardziła sobą, gdy odpowiadała na zebraniach, czuła jakby każde słowo paliło ją w język. Wracała do domu i płakała, nie tak chciała żyć, nie takim człowiekiem chciała być. To bardzo matce przeszkadzało, straszyła ją, że odbierze jej dziecko i wyrzuci z domu. Ona i starsza córka są w większości, a więc w dziedziczeniu mieszkania ich głos jest decydujący.

Baśka czuła się jakby świat zmówił się przeciwko niej, Bóg zapomniał, a matka miała ją gdzieś. Spakowała kilka swoich rzeczy, to co da dziecka najlepsze i wyszła. W nocy zainteresował się nią patrol policji, odstawili ją do domu. Matka przywitała ją słowami..ja sobie z tobą poradzę. Najpierw weźmiesz symbol, a później wyjdziesz za mąż za fajnego brata. A jak nie to możesz wracać na ulicę....
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Światus

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1072 dnia: 27 Marzec, 2018, 19:02 »
To chyba jakiś tragiczny WTS-owski wzorzec matki-potwora.

Mój kumpel (poruszający się o kulach), w wieku 18 lat stanął przed podobną alternatywą;
- Albo się ochrzcisz, albo wypierdalaj do ojca na cmentarz!
Czy warto zrywać relacje z powodu omylnej Strażnicy?


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1073 dnia: 27 Marzec, 2018, 19:04 »
  To smutne, ale takie też są. A często uchodzą za wzorowe siostry. Okazuje się, że dobra siostra ( org wyznacznik) wcale nie znaczy to samo co dobra matka czy dobry człowiek.
« Ostatnia zmiana: 27 Marzec, 2018, 19:06 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Lame Dog

  • Gość
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1074 dnia: 27 Marzec, 2018, 19:58 »
To jest jakiś koszmar.
Czy ta dziewczyna ma jakiś ograniczony limit pecha?
Matki nie osądzam, bo mnie znów Swiatus skarci...  ???


Offline Gandalf Szary

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 771
  • Polubień: 5142
  • Najbardziej boję się fanatyków.
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1075 dnia: 27 Marzec, 2018, 20:38 »
A jak nie to możesz wracać na ulicę....
To chyba jakiś matrix. Aż nie chce się wierzyć, że takie zachowanie i słowa padają z ust matki i do tego pionierki!!! :( :( :(
„Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest”.

Johann Wolfgang Gothe,


Offline Estera

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1076 dnia: 27 Marzec, 2018, 20:59 »
   Matka, pionierka do synka:
   - Piotrusiu, czy ja jestem dobrą mamą?
   - Mam na imię Wojtek.
 
   :'( :'(
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Offline Villa Ella

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1077 dnia: 27 Marzec, 2018, 21:03 »
Padają, padają... Też bym nie wierzyła, ale po tym jak matka potraktowała moją koleżankę... Inteligentna dziewczyna, której nie pozwolono się kształcić, bo głosić trzeba, potem "wydano" za "dobrą partię", czyli gościa na przywileju, który dzieci mieć nie chciał, bo Armagedon. Cicha, posłuszna, uczciwa. Jak dorosła, zaczęła dusić się w znienawidzonej fizycznej pracy, chciała dalej uczyć, mieć dzieci. Nic zdrożnego. Ale, żeby to mieć, musiała opuścić orga. No i mieszkanie, które "dostała" od rodziców. Z dnia, na dzień została na bruku, rodzina się jej wyparła. Musiała wyjechać z rodzinnego miasta, bo tam wielu mieszkańców jest świadkami, nie zniosła ostracyzmu. Na szczęście poznała kogoś, ma rodzinę dzieci. Chociaż minęło już ponad dwadzieścia lat, matka dalej traktuje ją gorzej, niż zmarłą. Jakby nigdy nie istniała.
A matka niby normalna. Znam ją. W dzieciństwie często byłam gościem w tym domu.

Obojętnie czy postąpisz według czyjejś rady, czy według własnego uznania, konsekwencje zawsze poniesiesz  ty sam.


Offline Gandalf Szary

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 771
  • Polubień: 5142
  • Najbardziej boję się fanatyków.
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1078 dnia: 27 Marzec, 2018, 22:07 »
potem "wydano" za "dobrą partię", czyli gościa na przywileju, który dzieci mieć nie chciał, bo Armagedon.

Któryś raz z rzędu spotykam się z tym twierdzeniem. Pachnie tu jakimś średniowieczem. Nigdy nie słyszałem, aby rodzice wzorem naszych przodków kojarzyli małżeństwa. Jednak nie wykluczam tego. Wiem, że z braku wyboru partnera siostry oraz bracia wychodzą za mąż lub się żenią z rozsądku. niestety małżeństwa takie przechodzą poważne kryzysy.


matka dalej traktuje ją gorzej, niż zmarłą. Jakby nigdy nie istniała. A matka niby normalna. Znam ją. W dzieciństwie często byłam gościem w tym domu.

I tego właśnie nie mogę zrozumieć. Jak rodzic, który jest odpowiedzialny przed Bogiem za swe pociechy może się ich tak łatwo wyprzeć. Już dawno uderzyło mnie brak miłości wśród członków mojego zboru, brak zrozumienia i zwyczajnej empatii.
„Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest”.

Johann Wolfgang Gothe,


Offline Villa Ella

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1079 dnia: 28 Marzec, 2018, 00:24 »
Wydana, napisałam w cudzysłowiu, bo to nie było dosłowne aranżowanie małżeństwa. Sytuacja wyglądała tak: ona nie miała znajomych ze świata. Mimo talentu do nauki, poszła zaraz po podstawówce, do zawodówki, na krawcową. Jednocześnie zrobiła pioniera stałego. Mamusia dbała, aby córka obracała się w odpowiednim kręgu. Dzieci starszych, pionierzy itp. Był tam syn starszego, starszy od niej dobre 6 lat. Niby wiek różnicy nie robi. Nie powiem, ładny chłopak, ale totalnie zabetonowany i do pięt jej inteligencją nie dorastał, za to bardzo zaangażowany w zborze był (sługa pomocniczy). Wspólnie z jej ojcem, pracował w firmie budowlanej innego brata. Więc zapraszany był na obiadki rodzinne itp. A, że ona też cudna jak obrazek była, to wpadła mu w oko. Szansy na jakąkolwiek rozmowę, bez świadków nie mili. Bo stale pilnowani byli. Nawet do służby razem chodzili tylko na głoszenie grupowe, a o stojakach wówczas jeszcze nikt nie słyszał. Za to rodzice mojej koleżanki roztaczali nad nim ochy i achy, jaki to wspaniały nie jest, że porządny, zaangażowany, szanował ją będzie itp No i jak ona tylko pełnoletniość osiągnęła, to zaczęły się naciski na ślub, z koronnym argumentem matki, że lepszego nie znajdzie, za to jemu lepsza się trafić może...
No i się pobrali. Ona młodziutka była, zielonego pojęcia o życiu nie miała. Ani czasu na życie, bo głoszenie ważniejsze. Po ślubie okazało się, że ona go lubi, ale tak bardziej, jak brata. Wspólnych zainteresowań, czy tematów też nie mieli, poza oczywiście tym, co w orgu.
Czas płynął, a ona coraz większą pustkę i zmęczenie odczuwała. Pracowała w szwalni, w dużym zakładzie odzieżowym. Zero perspektyw, godziny pochylona nad maszyną, jak robot. Zarabiała grosze. Polatach pionierowania, też była emocjonalnie wyczerpana. Setki zatrzaskiwanych przed nosem drzwi, zmiany świateł. Po kryjomu złożyła papiery do liceum wieczorowego. Egzaminy poszły jak z płatka, chociaż nie miała czasu dobrze się przygotować. Chciała iść na pedagogikę, pracować z dziećmi. Kochała dzieci i chciała mieć swoje. Ale mąż był przeciwny i dzieciom, i szkole i rzuceniu pionierowania. Dusiła się i marniała w oczach.
Obojętnie czy postąpisz według czyjejś rady, czy według własnego uznania, konsekwencje zawsze poniesiesz  ty sam.