Ok 1991/92 przestano pionierom wypłacać wsparcie. To było naprawdę mało ,tak na 10 biletów starczało.Przyjąć trzeba było,bo brat miałby problem i prosił,że samemu do skrzynki trzeba wrzucić, bo on musi buchalterię prowadzić i suma musi się zgadzać. Pamiętam,że czułam się z tym źle. Jakby ktoś mi za głoszenie płacił. Potem był jakiś list,że tylko specjalni będą dostawać.
Pracowałam na cały etet i pionierowałam,bez wsparcia rodziny. Zbór o siebie nawzajem dbał i wtedy to była fajna,braterska atmosfera.