Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Rocznik Ex-Świadków Jehowy- historie prawdziwe  (Przeczytany 32575 razy)

Offline Baran

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 500
  • Polubień: 8087
  • "Być wolnym, to móc nie kłamać" A. Camus
Odp: Rocznik Ex-Świadków Jehowy- historie prawdziwe
« Odpowiedź #60 dnia: 21 Czerwiec, 2016, 22:50 »
Wiesz, czasem myślę, że będąc tyle lat w org. i tyle widząc to już nic nie jest mnie w stanie zaskoczyć ale... :'(
Jeśli istnieje sprawiedliwość to kiedyś ofiary staną naprzeciw swoich oprawców i głęboko spojrzą im w oczy.

Też mam taką nadzieję, nie dlatego żebym był mściwy, ale może dlatego żeby zrozumiały, że to było złe i że to co zrobiły nie podobało się Bogu.Obawiam się że większość z tych osób do swojej śmierci nie będą sobie zdawać sprawy z tego co zrobiły.

"W 1910 r., Percy urodzony w zachodniej Kanadzie mający wówczas około dwudziestu lat zaczął czytać pisma Pastora Russella i w ciągu sześciu miesięcy przeczytał około 3 000 stron materiału. Wystąpił z Kościoła protestanckiego, którego był członkiem i poczuł się całkowicie sam w swojej nowej wierze pomiędzy mieszkańcami jego miasta. Zaczął “świadczyć” i utworzył dwie grupy w okolicy oraz przyjął chrzest w pobliskiej rzece. Pisze:

W 1918 rzuciłem dobra pracę po to by stać się kolporterem. Mój teren obejmował setki mil kwadratowych, głównie wzdłuż kolei, od południowej Alberty do wybrzeża Pacyfiku. Teren ten obejmował również część, którą przemierzałem pieszo, niosąc dwie małe torby książek. Często przemierzałem aż 15 do 25 mil dziennie.

Po siedmiu latach tej działalności, 25 maja 1925 r., pojechał do Brooklynu w Nowym Jorku by usługiwać w biurze głównym Strażnicy. Po około czterech latach, postawa, jaka się rozwijała za prezesury Rutherforda i postępowanie niektórych wykonujących nadzór spowodowało rozczarowanie Perciego. W 1929 r., zakończył swą pracę w biurze głównym.

Pomimo tego należał nadal do tego samego zboru w Brooklynie i działał przez następne pięćdziesiąt sześć lat. O tym, co się potem stało pisze:

Od maja 1925, do grudnia 1981 r., należałem do tego samego zboru do momentu, kiedy zostałem z niego wykluczony za to, że rozmawiałem o Słowie Bożym z kilkoma moimi przyjaciółmi. Było to niewiarygodne, jak daleko Towarzystwo jest skoncentrowane na haniebnym działaniu. Komitet sądowniczy otrzymał list od innego ciała starszych w innym zborze. Wykluczyli jednego z moich przyjaciół. Dopytywali się bez przerwy o innych, z którymi rozmawiał o Biblii. Uległ i powiedział im, wymieniając między innymi moje nazwisko. A więc ten list od starszych, w którym było to, co ja i inni powiedzieli został pokazany z prośbą, abym to skomentował. Powiedziałem komitetowi, ze nie mam nic do powiedzenia, iż to, co było między mną a moimi przyjaciółmi było ściśle prywatną sprawą i nikogo to nie powinno obchodzić. Obiecali mi kopie listu, ale nigdy jej nie otrzymałem.

Zaczęli mnie wówczas pytać: “Czy wierzysz, ze Towarzystwo jest Bożą Organizacją i że głosi prawdę?” Powiedziałem, “Nie ma niczego w Słowie Bożym, co by wskazywało, ze Bóg kiedykolwiek posłużył się ‘organizacją’ w głoszeniu prawdy. Począwszy od Mojżesza, poprzez wszystkich proroków, aż do Jana i księgi Objawienia była to zawsze jednostka.”

Odbyły się trzy spotkania komitetu, ostatnie w Bethel. Wieczorem, kiedy mnie wykluczano, Harry Peloyan [od wielu lat członek personelu redakcyjnego Strażnicy] wygłosił mowę w Sali Królestwa, wysuwając oskarżenie, o którym nawet nie mówiono w czasie spotkań komitetu, a mianowicie, ze rozbija się jedność zboru. Nadużywając 2 Jana 10, 11, pouczając 175 osób, w chłodny sposób odcięło się ode mnie.

Percy miał 91 lat i był słabego zdrowia. Czy uważa się jego rozumienie niektórych części Pisma za poprawne czy błędne, faktem jest, że pojawił się problem nie z powodu zakłócania porządku w zborze, ale z powodu prywatnych rozmów z przyjaciółmi. Nikt w zborze nie skarżył się, że ten człowiek “agitował,” a problem pojawił się jedynie na skutek listu z innego zboru, który był początkiem badania i przesłuchiwania prowadzonego przez starszych na temat prywatnych uwag na tematy biblijne, jakie padły indywidualnie wśród przyjaciół. (Porównajmy oskarżenie przeciwko apostołowi Pawłowi i jego obronę w Dziejach 24:5-13.)

W czasie wyjazdu na północny-wschód w 1982 r., odwiedziłem Percego Hardinga w jego domu w Brooklynie przy 6-tej ulicy. Siedział, wydając się mniejszy w dużym fotelu, mały, wątły człowiek osłabiony wiekiem i chorobą.

Zadałem sobie pytanie, jak ktokolwiek prawidłowo myślący mógł widzieć człowieka w ten sposób, ten człowiek który nie miał już żadnej pozycji ani szczególnego wpływu miał stwarzać tak wielkie zagrożenie, że pomimo jego siedemdziesięcioletniej przynależności, koniecznie trzeba było go wykluczyć i odciąć od wszystkich jego wieloletnich braci. Sądzę, że Organizacja musi być skrajnie niepewna samej siebie, mieć poczucie niewiarygodnej słabości, aby uważać tak kruchego i leciwego człowieka za zagrożenie. Rozważając skutek, jaki wykluczenie wywarło na nim osobiście, pisze:

Przed tym wydarzeniem dwie pielęgniarki [Świadkowie] odwiedzały mnie prawie, co tydzień. Robiły dla mnie pewne rzeczy, których ja nie mogłem robić i były na zawołanie, kiedy je potrzebowałem. Ponieważ skończę 92 lata 18 sierpnia, kto wie, kiedy może przyjechać pogotowie? Po wykluczeniu mnie zadzwoniłem do  jednej z pielęgniarek. Jej mąż odebrał telefon i powiedział, “Annie nie wolno z tobą rozmawiać.”

Pozwólcie, że jeszcze raz powtórzę, iż jedyną rzeczą, którą starsi mi zarzucili było to, że rozmawiałem z kilkoma przyjaciółmi o Biblii.

W moich rozmowach z Percy stwierdziłem, że mówił otwarcie. Być może był również otwarty w rozmowach ze starszymi, którzy go sądzili. Ale nawet, jeśli był więcej niż otwarty – był zjadliwy czy nawet kłótliwy – jak mogłoby to usprawiedliwić odsunięcie 91-jedno letniego człowieka, samotnego, chorego, bez krewnych w promieniu setek mil, wykreślenie go po ponad siedemdziesięcioletniej aktywnej przynależności, jako kogoś, kto teraz jest ignorowany i zapomniany? Jaką popełnił on haniebną zbrodnię, żeby to usprawiedliwić? Stwierdzam, że jest mi trudno zrozumieć jak ktoś, kto twierdzi, że jest uczniem prawdziwego Pasterza owiec, Jezusa Chrystusa, może uczestniczyć w takim działaniu, ktoś, kto według mnie zasługuje na miano bez serca. Jednakże, jak to stwierdzono, stało się to na samym początku, “u progu” powstania światowego biura głównego Towarzystwa Strażnica.

Percy nie żyje, zmarł we śnie 3 lutego 1984 r. W czasie tych dwudziestu pięciu miesięcy po wykluczeniu go ani jedna osoba ze zboru, z którym był związany przez 56 lat, nie przyszła, by go odwiedzić i zapytać o jego potrzeby."

Fragment książki "IN SEARCH OF CHRISTIAN FREEDOM by Raymond Franz

 
« Ostatnia zmiana: 21 Czerwiec, 2016, 23:26 wysłana przez Baran »
"Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili" E.B
..ŻADEN STARSZY na 1006 przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci nie zgłosił tego władzom R Commission


Offline peleg

Odp: Rocznik Ex-Świadków Jehowy- historie prawdziwe
« Odpowiedź #61 dnia: 21 Czerwiec, 2016, 23:23 »
materiały które dajesz są  ciekawe też pragne za nie podziękować


Offline Baran

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 500
  • Polubień: 8087
  • "Być wolnym, to móc nie kłamać" A. Camus
Odp: Rocznik Ex-Świadków Jehowy- historie prawdziwe
« Odpowiedź #62 dnia: 22 Czerwiec, 2016, 00:13 »
Kolejna ciekawostka ze strony internetowej muzułmanki.blogspot.com

Mona pisze:
"Nigdy nie byłam katoliczką. Nie zostałam ochrzczona, bierzmowana, nie miałam komunii. Nie tęsknie za Bożym Narodzeniem ani Wielkanocą ani urodzinami, bo nigdy tego nie obchodzilam. Jestem byłym – niedoszłym Swiadkiem Jechowy. Mówiąc były mam na myśli, że urodziłam i wychowałam się w rodzinie Świadków i żyłam tą religią 20 lat. A niedoszły bo w przeciwieństwie do katolików, którzy chrzczą niemowlęta, chrzest Świadków jest świadomą decyzją dojrzałego człowieka, a ja nigdy nie zdecydowałam sie na to z powodu wątpliwości, które z czasem doprowadziły mnie właśnie do islamu. Jako Świadek uczyłam się z Biblii o prorokach, Dniu Sądu Ostatecznego i Zmartwychwstaniu, znałam na pamięć spis treści i wiedziałam gdzie szukać poszczególnych ksiąg. W mojej biblioteczce znaleść można było Biblię tysiąclecia, nowego świata, jak i przekład Jakuba Wujka. Nie wierzyłam w Trójcę Świętą, Matkę Boską, Świętego Mikołaja. Piszę o tym, bo z mojego punktu widzenia. Było mi łatwiej niż katolikom bo poznając islam nie musiałam zmagać się z wieloma dogmatamiŚwiadkowie mają więcej wspólnego z islamem niż kosciół rzymskokatolicki. Dlaczego więc odeszłam?......"



http://muzulmanki.blogspot.com/2009/04/moja-historia-mona-byy-niedoszy-swiadek.html

"Świadkowie mają więcej wspólnego z islamem niż kosciół rzymskokatolicki" ?????     O Matko Boska! Krzyknęli by katolicy....
"Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili" E.B
..ŻADEN STARSZY na 1006 przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci nie zgłosił tego władzom R Commission


Offline Tadeusz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 348
  • Polubień: 2703
  • Ktokolwiek bowiem ma, temu będzie dane...
Odp: Rocznik Ex-Świadków Jehowy- historie prawdziwe
« Odpowiedź #63 dnia: 22 Czerwiec, 2016, 09:28 »
Wykluczyli go, tak z miłości żeby przypadkiem nie dostał się do Królestwa Bożego, bo taka jest przecież ostatnia wykładnia WTS-u. Wykluczony=stracony

Pewnego razu Jezus przechodził w szabat pośród zbóż. Uczniowie Jego, odczuwając głód, zaczęli zrywać kłosy i jeść [ziarna]. Gdy to ujrzeli faryzeusze, rzekli Mu: "Oto twoi uczniowie czynią to, czego nie wolno czynić w szabat". A On im odpowiedział: (...) "Gdybyście zrozumieli, co znaczy: chcę raczej miłosierdzia niż ofiary, nie potępialibyście niewinnych" Mt 12,1-2.7

Jak się ma gorliwość obersturmbannführer-ów WTS do powyższych słów Jezusa?  >:(

A swoją drogą, w takich przypadkach na miejscu rodziny, oskarżyłbym ich przed prokuratorem o znęcanie się psychiczne oraz spowodowanie nagłego pogorszenia się stanu zdrowia  >:(
Ktokolwiek bowiem ma, temu będzie dane i będzie miał w nadmiarze; ktokolwiek zaś nie ma, temu również to, co ma, zostanie odebrane.


Offline dziewiatka

Odp: Rocznik Ex-Świadków Jehowy- historie prawdziwe
« Odpowiedź #64 dnia: 22 Czerwiec, 2016, 09:59 »
Kolejna ciekawostka ze strony internetowej muzułmanki.blogspot.com

Mona pisze:
"Nigdy nie byłam katoliczką. Nie zostałam ochrzczona, bierzmowana, nie miałam komunii. Nie tęsknie za Bożym Narodzeniem ani Wielkanocą ani urodzinami, bo nigdy tego nie obchodzilam. Jestem byłym – niedoszłym Swiadkiem Jechowy. Mówiąc były mam na myśli, że urodziłam i wychowałam się w rodzinie Świadków i żyłam tą religią 20 lat. A niedoszły bo w przeciwieństwie do katolików, którzy chrzczą niemowlęta, chrzest Świadków jest świadomą decyzją dojrzałego człowieka, a ja nigdy nie zdecydowałam sie na to z powodu wątpliwości, które z czasem doprowadziły mnie właśnie do islamu. Jako Świadek uczyłam się z Biblii o prorokach, Dniu Sądu Ostatecznego i Zmartwychwstaniu, znałam na pamięć spis treści i wiedziałam gdzie szukać poszczególnych ksiąg. W mojej biblioteczce znaleść można było Biblię tysiąclecia, nowego świata, jak i przekład Jakuba Wujka. Nie wierzyłam w Trójcę Świętą, Matkę Boską, Świętego Mikołaja. Piszę o tym, bo z mojego punktu widzenia. Było mi łatwiej niż katolikom bo poznając islam nie musiałam zmagać się z wieloma dogmatamiŚwiadkowie mają więcej wspólnego z islamem niż kosciół rzymskokatolicki. Dlaczego więc odeszłam?......"



http://muzulmanki.blogspot.com/2009/04/moja-historia-mona-byy-niedoszy-swiadek.html

"Świadkowie mają więcej wspólnego z islamem niż kosciół rzymskokatolicki" ?????     O Matko Boska! Krzyknęli by katolicy....
No to Mona szable w dłoń świadkowie poczekają na armagedon a islamiści już dzisiaj wymierzą Bożą sprawiedliwość.


Offline Baran

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 500
  • Polubień: 8087
  • "Być wolnym, to móc nie kłamać" A. Camus
Odp: Rocznik Ex-Świadków Jehowy- historie prawdziwe
« Odpowiedź #65 dnia: 22 Czerwiec, 2016, 10:48 »
Coś w tym jest :(
"Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili" E.B
..ŻADEN STARSZY na 1006 przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci nie zgłosił tego władzom R Commission


Offline Baran

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 500
  • Polubień: 8087
  • "Być wolnym, to móc nie kłamać" A. Camus
Odp: Rocznik Ex-Świadków Jehowy- historie prawdziwe
« Odpowiedź #66 dnia: 22 Czerwiec, 2016, 18:57 »
Kiedyś, dawno temu słyszałem tą historię, ale uważałem że to była bujda, a tu proszę, nie dość, że opowiada ją Franz, to jeszcze podaje żródło artykułu opisującego tą sytuację- Medical Economics z 19 sierpnia 1985

Donosiciele

"Artykuł pisany przez dr Geralda L. Bullocka, z Plano w Teksasie, który został opublikowany w Medical Economics z 19 sierpnia 1985, czyni jasnym, że Świadkowie rzeczywiście czują się zmuszeni do działania w charakterze donosicieli dla gron złożonych starszych, pomimo poważnych konsekwencji – konsekwencji nie w stosunku do siebie, ale do innych. Dr Bullock relacjonuje, że zatrudnił młodą kobietę Świadka, która była jego pacjentem i przyjacielem rodziny od lat. Opisuje “Toni” (takie imię jej nadał, ale to nie było jej prawdziwe imię) jako dobrego, wesołego pracownika. Wszystko było wspaniale, aż do momentu gdy inna kobieta Świadek (którą nazwał “Linda,” a która znała “Toni”) przyszła do jego biura. Twierdziła, że kiedy szła do baru w Houston w Teksasie została zgwałcona przez kilku mężczyzn, i nabawiła się rzeżączki. Odwiedziła innego doktora, a teraz chciała zrobić kontrolne badanie na posiew, aby zobaczyć czy jest już wyleczona. Czuł, że nie miał prawa podważać jej twierdzenia, iż została zgwałcona, dokonał posiewu i stwierdził, ze nie ma infekcji. W kilka tygodni później Linda zadzwoniła do niego informując go ze złością, ze została wykluczona i teraz jest odsunięta przez swoją własną rodzinę. Groziła procesem mówiąc, że jest pewna, iż Toni poinformowała starszych o tym, biorąc informację z kartoteki znajdującej się w biurze dr Bullocka. Stwierdza on:

Byłem zdumiony. Nie mogłem uwierzyć, że toni plotkowałaby na temat pacjenta. Mówiłem o poufności przed jej zaangażowaniem, a mój personel wie, ze za naruszenie poufności pacjenta jest taka osoba natychmiast usuwana z pracy.

Kiedy doszło do konfrontacji z Toni, moje zdumienie było jeszcze większe, kiedy mi otwarcie wyznała, że rzeczywiście była donosicielem. Wytłumaczyła, iż w jej religii każdy członek ma zgłaszać do starszych o innym członku, który narusza nauki i dyscyplinę obowiązującą w jej kościele. Kiedy przeglądała kartę Lindy i przeczytała co Linda mi powiedziała, przez chwilę zastanawiała się komu jest przede wszystkim winna lojalność i w końcu opowiedziała historię starszym.

Można zauważyć, że jej rozmyślania na temat lojalności nie uświadomiły jej, iż ma obowiązek w stosunku do pracodawcy i przyjaciela oraz powinna poinformować go co zamierza zrobić z informacją z akt znajdujących się w jego biurze. Szkolenie jako Świadka widocznie nie uzmysłowił jej co stanowi istotę lojalności. Dr Bullock kontynuuje:

Nie była to bezmyślna plotka. Byłoby mi łatwiej się z tym uporać niż z faktem, ze zaufany pracownik i przyjaciel uczynił cos takiego po całkowitym rozważeniu szkody jaką to wyrządzi – naszemu pacjentowi i mnie.

Mimo wszystko dla mnie historia Lindy i jej publiczna denuncjacja, była prawie niewiarygodna. Wszyscy Świadkowie, których znałem wydawali się tacy dobrzy. Nie mogłem uwierzyć, że ich religia wzywała do takiego donosicielstwa i takiej kary dla odstępców. Zadzwoniłem do wiodącego starszego kościoła, który był przyjacielem od szkoły średniej. Powiedział mi, że to wszystko jest prawdą.

Wytłumaczył mi, iż starsi kościoła nie próbowali rozważyć prawdziwości gwałtu dokonanego na Lindzie, ale uważali, że poszła tam gdzie nie powinna była pójść, zrobiła coś czego nie powinna była zrobić i złapała chorobę, której nie powinna złapać. Za to musi cierpieć karę “wykluczenia,” która może być uchylona jeśli przekona starszych o swojej skrusze. Kościół nawet rozkazał, by wyprowadziła się z rodzinnego domu dopóki nie spełni wymogów rozgrzeszenia.

Byłem zły kiedy zadzwoniłem, ale wściekły gdy starszy skończył wyjaśnienie tego. Zapytałem go, czy zdaje sobie sprawę z tego co jego kościół mi wyrządził – niewinnemu naocznemu widzowi. Powiedział, że jest mu przykro, ale tak jak Toni czuje, iż nauki kościoła muszą być przed wszystkim innym.

Podobnie jak Toni, on i inni starsi oczywiście nie poczuwali się do moralnego obowiązku by poinformować lekarza, że otrzymali poufną informację od jego pracownicy, ani o użytku jaki chcieli zrobić z takiej prawnie zastrzeżonej informacji. Ich szkolenie jako Świadków po prostu nie uczy ich myśleć tymi kategoriami.

Za radą adwokata dr Bullock stwierdził, że jest koniecznym zwolnienie Toni. Nie tylko wytłumaczył jej dlaczego musi to zrobić, ale świadomie nie dopuścił do tego, aby skończyła się przyjaźń. Przeprosił Lindę, wytłumaczywszy jej co się stało. Zapewniła go, ze nie będzie go skarżyć, ponieważ uznaje, iż nie była to jego osobista wina."

Fragment książki "IN SEARCH OF CHRISTIAN FREEDOM by Raymond Franz

"Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili" E.B
..ŻADEN STARSZY na 1006 przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci nie zgłosił tego władzom R Commission


Offline Baran

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 500
  • Polubień: 8087
  • "Być wolnym, to móc nie kłamać" A. Camus
Odp: Rocznik Ex-Świadków Jehowy- historie prawdziwe
« Odpowiedź #67 dnia: 22 Czerwiec, 2016, 19:05 »
I W tym momencie każde słowo Niemena z piosenki "Dziwny jest ten świat" pasuje tutaj jak ulał.
Może Robert z Berlina nam zaśpiewa ;) ;) :D :D

Dziwny jest ten świat,
Gdzie jeszcze wciąż,
Mieści się wiele zła.
I dziwne jest to,
Że od tylu lat,
Człowiekiem gardzi człowiek.

Dziwny ten świat,
Świat ludzkich spraw,
Czasem aż wstyd przyznać się.
A jednak często jest,
Że ktoś słowem złym,
Zabija tak, jak nożem.

Lecz ludzi dobrej woli jest więcej
I mocno wierzę w to,
Że ten świat,
Nie zginie nigdy dzięki nim.
Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! Nie !
Przyszedł już czas, najwyższy czas,
Nienawiść zniszczyć w sobie.

Lecz ludzi dobrej woli jest więcej
I mocno wierzę w to,
Że ten świat,
Nie zginie nigdy dzięki nim.
Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! Nie !
Nadszedł już czas, najwyższy czas.
Nienawiść zniszczyć w sobie.

https://www.youtube.com/watch?v=wTjLZwpmufw
"Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili" E.B
..ŻADEN STARSZY na 1006 przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci nie zgłosił tego władzom R Commission


Offline Cielec Kierowniczy

Odp: Rocznik Ex-Świadków Jehowy- historie prawdziwe
« Odpowiedź #68 dnia: 22 Czerwiec, 2016, 19:45 »
Czytam te historie i to jest po prostu jakiś surrealizm.
Każdy kolejny przykład gorszy od poprzedniego.
Chore łby z Brooklynu bawią się ludzkim życiem podnosząc obleśne paluchy w górę i mówiąc " tak chce Bóg ".
Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd. >:(


Offline Baran

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 500
  • Polubień: 8087
  • "Być wolnym, to móc nie kłamać" A. Camus
Odp: Rocznik Ex-Świadków Jehowy- historie prawdziwe
« Odpowiedź #69 dnia: 22 Czerwiec, 2016, 23:49 »
Wszyscy donosiciele i kablarze, ;) którzy donoszą na swoich braci starszym, warto abyście przeczytali poniższy fragment, może zmienicie zdanie i nigdy nie będziecie tego więcej robić. A wtedy będzie się wam lepiej żyło i nie będziecie mieć na starość wyrzutów sumienia, że komuś zrobiliście krzywdę.

"Znamiennym przykładem milczenia w obliczu ewidentnego, przekonywującego dowodu na popełnienie grzechu znajdujemy w przypadku Józefa, przybranego ojca Jezusa. Był naprawdę przekonany, że kobieta, która była z nim zaręczona pogwałciła prawo tyczące cudzołóstwa. A niezaprzeczalny fakt, iż zaszła w ciążę przed zawarciem związku małżeńskiego był na to absolutnym dowodem. Jednakże Józef nie poczuwał się do obowiązku doniesienia o niej do starszych lub kapłanów jako sędziów. Nie chcąc “wystawić Jej na publiczną hańbę” zamierzał rozwieść się z nią po cichu. Czyż zatem lekceważył boski “nakaz” zgłaszania i przejawiał brak zainteresowania “czystością zboru?” Pismo mówi nam, że postąpił tak bo był “prawym człowiekiem [dobrym człowiekiem, PME; człowiekiem honoru, JB]”.23 Bóg uwalniając Józefa od jego błędnego zrozumienia sytuacji i zapewniając go o dziewictwie Marii nie skarcił go za jego współczujący stosunek do niej."

Mateusza 1:20-24

Fragment książki "IN SEARCH OF CHRISTIAN FREEDOM by Raymond Franz
"Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili" E.B
..ŻADEN STARSZY na 1006 przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci nie zgłosił tego władzom R Commission


Offline Baran

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 500
  • Polubień: 8087
  • "Być wolnym, to móc nie kłamać" A. Camus
Odp: Rocznik Ex-Świadków Jehowy- historie prawdziwe
« Odpowiedź #70 dnia: 23 Czerwiec, 2016, 00:03 »
W tej historii cała rodzina pożegnała się z jedyną prawdziwą religią, której oddali całe swoje życie. Zawsze zastanawiałem się dlaczego organizacja nastawiona jest bardziej na pozyskiwanie innych, więcej i więcej, niż na ratowanie owieczek które zbłądziły u nich.Teraz już wiem jaka jest przyczyna,. Nowe owieczki nic nie kumają, a więc łatwiej je zwerbować, a ratowanie tych, które są jeszcze w zborze nie ma sensu, bo one najczęściej wiedzą więcej o Biblii niż starsi, a  konfrontacja z tymi owieczkami może doprowadzić, że te owieczki zjedzą swoich pasterzy na „śniadanie".


Rodzina Walkerów

"W sumie tych pięć osób należących do Świadków Jehowy, a stanowiących rodzinę osiągnęło 200 lat przynależności. Czas spędzony przez starszych, aby ‘przywrócić ich do stada’ ogółem wyniósł najwyżej z pięć czy sześć godzin."

"Niezwykły zapał starszych w pogoni za jakimikolwiek podejrzeniami bez liczenia się z czyimiś uczuciami pokazuje przypadek w małej miejscowości Dancy w stanie Missippi, wystarczająco tak małej, że nie występuje na większości map. Rodzina Walkerów mieszkała tam, a w latach 40-tych matka, a później 3 córki stały się Świadkami. (W tym czasie Sala Królestwa została wybudowana po przeciwnej stronie drogi, na ziemi ofiarowanej przez Raya Philipsa, męża jednej z córek, który jednocześnie budował Salę.)

Sue Walker, jedna z trzech córek została “pionierem” a później absolwentem misjonarskiej szkoły Strażnicy, Gilead. Spędziła dwanaście lat w służbie misjonarskiej w Boliwii w trudnych warunkach. Została między innymi przydzielona do miasta na skraju puszczy zwanej Trynidad, ona i jej towarzysz byli całkowicie odcięci od kontaktu z innymi Świadkami. Nisko położone miasto było całkowicie zalewane w pewnych porach roku, i jedynym sposobem poruszania się były małe łódki. (Sue przypomina sobie jak studiowała Biblie z kobietą, która zawsze trzymała kij przy boku. Dziwiła się, dlaczego, aż do momentu, kiedy wąż wyszedł z wody na werandę, a kobieta ta spokojnie wystawiła kij i wrzuciła go z powrotem do wody.) Sue i jej towarzysz pozostawali tam przez wiele lat walcząc z chorobą i kiepskim wyżywieniem.

W 1962 r., Sue została przeniesiona z Boliwii do Dominikany, gdzie stacjonowaliśmy wraz z żoną. Czasy były tam wtedy burzliwe, włączając rewolucję w 1965 r. i wiele razy Sue musiała chronić się przed obstrzałem wracając do domu ze studiów biblijnych, które prowadziła. Pomimo problemów ze zdrowiem do swoich dwunastu lat służby w Boliwii dodała kolejne trzynaście lat spędzonych w Republice Dominikany. Po tych dwudziestu pięciu latach jako misjonarz, Sue czuła, że jej obowiązkiem był powrót do Dancy w Mississipy, aby zająć się starzejącymi rodzicami (obecnie osiemdziesięcioletnimi.) Chociaż nadal pozostawała “pionierem” po powrocie była zmartwiona, kiedy stwierdziła, ze wielu miejscowych Świadków uważało, iż “porzuciła przydzielone jej miejsce służby.” Nawet krążyły pogłoski, że została odesłana do domu przez Towarzystwo za złe prowadzenie, co było zupełnie fałszywe.

Trudno mi uwierzyć, że ktokolwiek, kto znał Sue Walker mógł mówić o niej w ten sposób. Jako nadzorujący oba oddziały w Puerto Rico i Republice Dominikany miałem do czynienia z więcej niż setką misjonarzy. Z nich wszystkich nikt bardziej niż Sue nie zasługiwał na jakiekolwiek skargi. O zrównoważonym usposobieniu, nie dająca się łatwo urazić, wykonywała swoją pracę w spokoju, bez zarzutów. Niewielu misjonarzy czytało Biblię osobiście, tak dużo jak ona. To w połączeniu z faktycznym doświadczeniem zdobytym w ciągu wielu lat i w wielu krajów spowodowało, że zachwiało jej przekonaniem do Organizacji, niewłaściwie odzwierciedlającą prawdziwego chrześcijańskiego ducha, ostatecznie uzmysłowiła sobie, że nie jest jedynym Bożym kanałem i wybranym narzędziem. Jej siostry doszły do podobnego punktu w ocenie Organizacji. To, co nastąpiło jeszcze raz graficznie ilustruje sposób, w jaki funkcjonuje “praca pasterska” Organizacji, której program tak często funkcjonuje wtedy, kiedy starsi uważają, że członkowie “odchodzą od stada.”

Pierwszą osobą, która zwróciła ich uwagę była siostrzenica Sue, również Sue (Phillips). Przekonana, że nauki Towarzystwa nie przedstawiają w sposób dokładny dobrej nowiny z pierwszego wieku, spokojnie wycofała się z uczestnictwa w zebraniach. Nadzorca okręgu wraz z obwodowym i miejscowymi starszymi złożyli jej wizytę, zadając pytania przez około godzinę tyczących jej nieobecności na zebraniach. Wyjaśniła swoje uczucia oraz fakt, że dużo studiowała Pismo Święte na własną rękę, i że nie może świadomie popierać niektórych przekonań nauczanych przez Organizację. Wspomniała między innymi o ograniczaniu pośrednictwa Chrystusa do szczególnej klasy i stwarzanie wrażenia, że zbawienie jest czymś, na co można zapracować specyficzną pracą. Jak to bywa w tysiącach takich sytuacji, sposób rozwiązywania takich pytań sprowadza się do koncentrowania się nie na Piśmie, ale na “Organizacji.” Zatem miejscowy starszy zapytał ja, “Gdzie dowiedziała się, jakie są zamierzenia Boże?” – zwykle oczekuje się na to odpowiedzi: “Od Bożej organizacji.” Ale Sue odpowiedziała: “Z Biblii.” Zapewniali, że ‘studiowali więcej niż ona i mają wyznaczoną pozycję w Organizacji.’ To była istota ich porady, czyli położenie głównego nacisku na ważność Organizacji, po czym wyszli.

W kilka tygodni po tej “wizycie pasterskiej,” Sue wróciła z wycieczki i znalazła zawiadomienie, że ma się zgłosić na sądownicze przesłuchanie tego samego dnia, 3 stycznia 1982 r. Wróciła do domu poważnie chora i poszła do szpitala w tym samym dniu. Upłynęło dwanaście dni zanim przyszła do siebie na, tyle, że mogła opuścić szpital. W tym czasie nikt z miejscowych Świadków jej nie odwiedził, chociaż dwie kobiety (Świadkowie) dzwoniły do jej matki i o nią pytały. W czasie dwunastu dni jej pobytu w szpitalu “pasterze” ze zboru zachowali się jak ci w przypowieści, do których było skierowane, “Byłem chory, a ... nie odwiedziliście mnie.”

Sue wróciła do domu w piątek. Dokładnie w dwa dni po opuszczeniu szpitala, w niedzielę, miejscowy starszy zadzwonił do niej, aby ustalić nowy termin sądowniczego przesłuchania. Poinformowała go, że nie ma zamiaru przyjść na takie przesłuchanie, bo właśnie wyszła ze szpitala i nadal nie czuje się dobrze. Wspomniał, iż słyszał o jej pobycie w szpitalu i jest mu przykro, ze jest chora. Ciągnął dalej, że jeśli nie przyjdzie na przesłuchanie wówczas “chyba będziemy musieli przedsięwziąć pewne działanie.” Odpowiedziała, “Dobrze, sądzę, ze zrobicie to, co będziecie chcieli zrobić.” Jego odpowiedz raczej w podnieceniu i uniesieniu brzmiała, “Zrobimy cokolwiek Organizacja powie nam, żeby zrobić.”

Trzy dni później Sue napisała list do zboru i do tych, których dobrze znała. W tym liście umieściła takie stwierdzenia:

Od ponad roku czytam i studiuję Słowo Boże, Biblię, bardzo pilnie. Nigdy w moim życiu nie poświęciłam tak dużo czasu, myśli i modlitwy studiowaniu Biblii. To, czego zaczęłam się uczyć i widzieć spowodowało, ze zmieniłam całe życie. Decyzje, jakie powzięłam przyszły po długim studium, rozmyślaniu i modlitwie. To nie była decyzja podjęta w ciągu nocy. Bardzo kocham Boga Jehowę i Jezusa Chrystusa i nie chcę uczynić niczego, co by Ich niezadowoliło. Oddaje całe moje serce chrześcijańskiej drodze jako najlepszej drogi życia. Nie chcę innego życia dla siebie. Akceptuję Biblię jako natchnione Słowo Boga i jako mój życiowy przewodnik. Dla mnie dobra nowina o Jezusie Chrystusie, to, co zrobił dla ludzkości i to, co to oznacza dla wszystkich wyznających wiarę w Niego jest najwspanialszą, najbardziej ekscytującą nowiną. Dla każdego chrześcijanina lojalność Bogu Jehowie, Jezusowi Chrystusowi, Biblii, dobrej nowinie i chrześcijaństwu jest sprawą nadrzędną. Moja lojalność i poparcie są absolutnie takie same. Po wielu miesiącach studiowania Biblii i modleniu się doszłam do wniosku, że to, w co przedtem wierzyłam było po prostu nie biblijne. Jako chrześcijanka, zobaczyłam, ze poczyniono wiele zmian, że po prostu istnieje wiele rzeczy, którym już nie mogę dać swojego poparcia.

W kilka dni po otrzymaniu listu, starsi zakomunikowali Mantee – zborowi Świadków Jehowy, (który zbiera się w Dancy), że Sue Phillips została wykluczona “za postępowanie niewłaściwe dla chrześcijanina.” Zawiadomienie o tym podpisane jedynie przez “Zbór Mantee” zostało wysłane do jej domu.

W sumie miejscowi starsi i nadzorca podróżujący w “wysiłku pasterskim” spędzili około półtorej godziny z tą młodą kobietą, która od dzieciństwa była wychowywana jako Świadek. Bez wątpienia byli przekonani, że spełnili “długotrwały, życzliwy wysiłek” zgodnie z dyrektywą biura głównego Strażnicy. List, który był jasnym dowodem jej głębokiego szacunku dla Pisma i jej szczere zainteresowanie tym by zadowolić Boga i Chrystusa, nie gwarantowało żadnej wyrozumiałości ze strony starszych, żadnego przejawu tolerancyjnej cierpliwości, ani żadnej myśli, że być może spokojnym, łagodnym podejściem, mogli rozwiązać jej wątpliwości. Nie stracono czasu by oficjalnie poinformować, ze już nie nadaje się na członka zboru.

Jest częstym zjawiskiem, że w publikacjach Strażnicy daje się do zrozumienia, iż ci, którzy nie zgadzają się z Organizacją czynią tak z powodu negatywnych emocji, takich jak duma, buntowniczość, pragnienie ucieczki przed chodzeniem od drzwi do drzwi ze względu na brak pokory i temu podobne zarzuty. Nie wątpię, że mogą istnieć pewne jednostki o powyższych cechach. Ale również wiem, że to okazało się całkowicie bezpodstawne w wielu przypadkach. To oczywiście było nieprawdą w stosunku do ciotki Sue Phillips, byłej misjonarki Sue Walker. W swojej ponad czterdziestoletniej służbie, bez wątpienia spędziła daleko więcej godzin chodząc od drzwi do drzwi niż ktokolwiek na tym terenie włączając starszych i nadzorców podróżujących. Po powrocie ze służby misjonarskiej, kontynuowała aktywną działalność w zborze Mantee, regularnie uczęszczając na zebrania, aktywnie angażując się w “świadczenie” i prowadząc domowe studia biblijne z zainteresowanymi osobami. Wobec postępowania Organizacji w stosunku do jej siostrzenicy, czuła, iż sprawy doszły do takiego stanu, że trzeba było podjąć decyzję. Powiedziała swojej siostrzenicy: “Jestem następną, po którą przyjdą.” A więc napisała list rezygnacyjny i w niedzielę wyszła z domu przeszła przez jezdnię do Sali Królestwa i osobiście wręczyła kopię każdemu ze starszych.

Sue Walker miała wtedy 63 lata. Czterdzieści dwa lata spędziła jako Świadek, z czego trzydzieści pięć na służbie w pełnym wymiarze godzin, w tym dwadzieścia pięć lat jako misjonarz w różnych krajach, wyrzekła się małżeństwa i dzieci, znosiła wiele niedostatków, pracowała na pierwotnych obszarach, wytrwale starała się żyć w harmonii z Biblią i innymi zasadami. Czyż nie byłoby czymś normalnym chcieć zatrzymać taką osobę w zborze, czuć, że to będzie zdecydowaną stratą nie mieć jej i jej przykładu? Gdyby istniało to odczucie, że przekonania Świadków są rzeczywiście mocno, solidnie oparte na Piśmie Świętym, czyż nie dokonano by próby, żeby przynajmniej utrzymywać kontakt z taką osobą w nadziei pogodzenia różnic? Sądzę, ze tak. Ale starsi przeszkoleni przez Organizację oczywiście tak nie sądzili. Po otrzymaniu od niej listu nie spróbowali przedyskutować jego treści, punktualnie ogłosili jej oficjalne “odłączenie” i zgodnie z polityką Organizacji od tego momentu Sue Walker w efekcie przestała być osobą dla członków zboru, z którą się nie rozmawia, ani nie jest się z nią związanym.

Co więcej, Sue Walker nadal pomagała swojej leciwej matce przechodzić przez jezdnię do Sali Królestwa ilekroć matka ją o to prosiła, siedząc cicho na zebraniach wraz z matką, chociaż jej obecność nie była uznawana przez obecnych, a czyniła to całkowicie dla swojej matki, aby mogła nadal pozostać Świadkiem. Kiedy jej matka ze względu na zdrowie w końcu przestała być obecna na zebraniach, członkowie zboru rzadko ją odwiedzali ze względu na konieczność kontaktu z jej “wykluczoną” córką. Opinia jej matki na temat Organizacji uległa zmianie i kiedy jej mąż (nigdy nie był Świadkiem) zmarł, wraz z córkami poprosiła mnie, abym przyjechał i poprowadził pogrzeb. Zanim sama zmarła, wyraziła życzenie, żebym również poprowadził jej pogrzeb. W małej wiejskiej społeczności, gdzie każdy zna każdego, sto osób, które przyszło na pogrzeb nie mogło nie zauważyć, że chociaż ich sąsiadka Pani Walker nie była wykluczona czy sama “odłączyła się,” nie było nikogo ze Świadków, z kim chodziła do zboru przez więcej niż czterdzieści lat. Organizacyjna polityka, a nie osobiste odczucia powstrzymały tych ludzi od przyjścia na pogrzeb.

Jedna z trzech córek pani Walker, Lavenia, pozostała Świadkiem, osoba o łagodnym usposobieniu, która wówczas mieszkała w Nowym Orleanie na terenie Luisianny.(…)

 Usłyszawszy jej wytłumaczenie, dlaczego nie uczęszcza na zebrania, nadzorca obwodu wypisał krótkie oświadczenie i powiedział, że jeśli nie zamierza uczęszczać (jak było w oświadczeniu) może po prostu to podpisać. Podpisała. Skutek? Uważano ją oficjalnie za “odłączoną” tak jak gdyby popełniła jakiś czyn, za który się ekskomunikuje, z którą się już nie rozmawia i nie kontaktuje. Pasterskie wysiłki, które w publikacjach Strażnicy są przedstawiane jako długotrwałe wysiłki w “odzyskiwaniu” zagubionej owcy trwały najwyżej godzinę. Chociaż Lavenia była w łączności od trzydziestu lat."

Fragment książki "IN SEARCH OF CHRISTIAN FREEDOM by Raymond Franz
« Ostatnia zmiana: 23 Czerwiec, 2016, 00:14 wysłana przez Baran »
"Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili" E.B
..ŻADEN STARSZY na 1006 przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci nie zgłosił tego władzom R Commission


Offline Tadeusz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 348
  • Polubień: 2703
  • Ktokolwiek bowiem ma, temu będzie dane...
Odp: Rocznik Ex-Świadków Jehowy- historie prawdziwe
« Odpowiedź #71 dnia: 23 Czerwiec, 2016, 07:41 »
Wczoraj odwiedziło mnie dwóch eleganckich panów. Zapytali: "Czy pana zdaniem zło które widać w każdej dziedzinie na świecie kiedyś się skończy?"
Odpowiedziałem: "Myślę, że nie. Dopóki będą po domach krążyć takie osoby jak oni, które mając gęby pełne frazesów o miłości jednocześnie nienawidzą każdego, kto się z nimi nie zgadza".
Niepewne spojrzenie jeden na drugiego i stwierdzenie: "W takim razie miłego dnia życzymy".
Nie sądzę, żeby do nich od razu dotarło, co powiedziałem. :-\
Ktokolwiek bowiem ma, temu będzie dane i będzie miał w nadmiarze; ktokolwiek zaś nie ma, temu również to, co ma, zostanie odebrane.


Offline MartaW

Odp: Rocznik Ex-Świadków Jehowy- historie prawdziwe
« Odpowiedź #72 dnia: 23 Czerwiec, 2016, 09:19 »
Brawo Tadeusz !


Blizna

  • Gość
Odp: Rocznik Ex-Świadków Jehowy- historie prawdziwe
« Odpowiedź #73 dnia: 23 Czerwiec, 2016, 11:26 »
Brawo!!!


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2332
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Rocznik Ex-Świadków Jehowy- historie prawdziwe
« Odpowiedź #74 dnia: 23 Czerwiec, 2016, 11:48 »
Wczoraj odwiedziło mnie dwóch eleganckich panów. Zapytali: "Czy pana zdaniem zło które widać w każdej dziedzinie na świecie kiedyś się skończy?"
Odpowiedziałem: "Myślę, że nie. Dopóki będą po domach krążyć takie osoby jak oni, które mając gęby pełne frazesów o miłości jednocześnie nienawidzą każdego, kto się z nimi nie zgadza".
Niepewne spojrzenie jeden na drugiego i stwierdzenie: "W takim razie miłego dnia życzymy".
Nie sądzę, żeby do nich od razu dotarło, co powiedziałem. :-\

Tadeuszu, jesteś moim bohaterem dnia dzisiejszego.

Zapewniłeś sobie spokój od ich gderania na..... oj długo, gratulacje.
« Ostatnia zmiana: 23 Czerwiec, 2016, 12:05 wysłana przez NiepokornaHadra »
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>